Szczeciński influencer Adrian Nijak, prowadzący kanał „Podróże ze smakiem”, postanowił sprawdzić jakość szczecińskich kebabów. To pokłosie skandalu sprzed kilku tygodni, gdy w jednym z food trucków służby sanitarne znalazły ogromną ilość przeterminowanego mięsa, z którego planowano zrobić burgery. Nijak sprawdził kilka szczecińskich kebabowni i – jak się okazało – mają one sporo do ukrycia.
Influencer sprawdził szczecińskie kebabownie. W niektórych okłamują konsumentów
Od kiedy influencer Książulo odwiedza punkty z kebabami w całej Polsce i nagrywa recenzje, które publikuje w social mediach, street food ten zyskał drugie życie. Kebabowni powstaje coraz więcej, a niektóre z nich starają się plasować na wyższej półce gastronomicznej, zapewniając, że mają „best quality”, a ich mięso jest „premium”, „kraftowe” lub „rzemieślnicze”.
Szczecińskie kebaby postanowił sprawdzić Adrian Nijak, prowadzący popularny kanał „Podróże ze smakiem”. Jak się okazało, na 7 sprawdzanych kebabowni tylko 2 zaprezentowały skład mięsa.
– Skład kebabowych rolek obrósł wręcz legendą. Niektórzy śmieją się, że to pies zmielony z budą. Chciałem się przekonać, czy rzeczywiście jest tak źle, bo konsument ma prawo wiedzieć, co je. Odwiedziłem 7 szczecińskich kebabowni. W każdej na ruszcie kręciła się tak zwana kula mocy, czyli mielonka produkowana w wielkich fabrykach. To zazwyczaj miks różnych mięs, wypełniaczy, wzmacniaczy smaku i konserwantów. W każdym lokalu poprosiłem o udostępnienie składu mięsa. Niestety, tylko 2 bary podzieliły się informacjami – mówi Adrian Nijak w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl.
Pozostałe lokale nie udzieliły informacji. Niektóre wręcz były zszokowane takim oczekiwaniem.
– Konsumentowi trzeba okazać nie tylko tabelę alergenów, lecz także skład produktu, jeżeli o to poprosi. To dotyczy każdej restauracji. Jak udowodniłem, przepisy w tym aspekcie są łamane nagminnie. Mam nadzieję, że zajmą się tym odpowiednie instytucje. Problem jest poważny, bo u dostawców można znaleźć rolki, które mają w składzie mniej niż 50% mięsa. Co więc Polacy jedzą każdego dnia? Jeżeli nie mamy wiedzy i świadomości, możemy łatwo sobie zaszkodzić – mówi Nijak.
Co więcej, właściciele szczecińskich kebabowni bardzo często okłamują konsumentów.
– Niektórzy chwalili się nawet, że mają mięso kraftowe, a na ruszcie kręcił się zwykły pasztet. To nie jest tak, że odradzam jedzenie kebabów. Obecnie można znaleźć miejsca, które nie boją się ujawnić składu. Niektórzy sami produkują własne rolki, nie dodają chemii i konserwantów. Warto więc się zainteresować, bo zdrowie mamy tylko jedno – dodaje Adrian Nijak.
Więcej kontroli w gastronomii to pokłosie wielkiego skandalu
O porażających danych po kontroli Wojewódzkiego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Szczecinie informowaliśmy w sierpniu. Jak się okazało, w czasie kontroli wykryto m.in. 47 kilogramów przeterminowanego mięsa wołowego przeznaczonego na burgery. Przedsiębiorca prowadzący food truck na Łasztowni został ukarany mandatem w wysokości 1000 złotych.
– W związku z licznymi i poważnymi nieprawidłowościami po zakończeniu kontroli planowych Głównego Inspektoratu będziemy kontynuować niezapowiedziane wizyty w zachodniopomorskich food truckach w formie kontroli doraźnych. Na pewno w najbliższym czasie planujemy przeprowadzić kontrole również w Koszalinie – zapowiada Anna Kusy-Łowicka, Zachodniopomorski Wojewódzki Inspektor Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.
W czasie The Tall Ships Races liczne kontrole prowadziła także Inspekcja Handlowa w Szczecinie. Pod lupą inspektorów znalazły się ceny i gramatury oferowanych produktów gastronomicznych.
– Byliśmy obecni na regatach. Inspektorzy monitorowali stragany, punkty gastronomiczne, ale na szczęście było więcej prewencji niż kar i mandatów. Gdy były nieodciągnięcia, to działaliśmy tak, by konsument był zadowolony – mówi Beata Manios z Inspekcji Handlowej w Szczecinie.
W kurortach nadmorskich sezon się jeszcze nie skończył i przedstawiciele służb nie wykluczają kolejnych kontroli.
Komentarze
58