„Większość Odry to jeden wielki rezerwat. Nie pozbawiajmy się tej wody” – apeluje muzyk i aktywista ekologiczny Michał Zygmunt. „Z Kanału Gliwickiego dochodzą głosy, że znowu jest wykwit alg. Najsmutniejsze jest to, że nie zmieniło się nic”.

Na początku lutego tego roku wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała zapowiedział utworzenie specjalnego zespołu zajmującego się sprawami powołania Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry. Za pomysłem stoi grupa ludzi, wśród których znajduje się Michał Zygmunt. Odrę zna jak mało kto – mieszka na niej, chłonie jej dźwięki, nagrywa, uważnie obserwuje i pokazuje światu.

„Zagrożenie wciąż pozostaje żywe”

– Ta rzeka po prostu mnie uwiodła. Kiedy wysyłam moje nagrania w świat, ludzie proszą mnie o podanie lokalizacji. Dziwią się, że 100 kilometrów od Berlina można usłyszeć takie dźwięki – opowiadał gość Andrzeja Kochańskiego w Studiu Kultura portalu wSzczecinie.pl i Radia SuperFM.

Jak podkreśla, Odra bardzo potrzebuje ochrony, szczególnie po katastrofie z lata 2022 roku.

– Zagrożenie wciąż pozostaje żywe. Parki narodowe zajmują tylko 1 procent powierzchni kraju. To naprawdę niewiele. Międzyodrze jest sztucznym tworem, ale jednocześnie jest jedynym miejscem, gdzie możemy w sposób nieinwazyjny wprowadzić turystykę. Może być parkiem narodowym, gdzie po rzece pływają drewniane łodzie bez silników – przekonuje.

„Odbierałem setki telefonów”

Przypomnijmy, że w skład zespołu zajmującego się sprawami powołania Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry mają wejść inicjatorzy tego pomysłu, samorządowcy, parlamentarzyści oraz przedstawiciele województwa. Aktywiści zrzeszeni w inicjatywie oczekują realnych zmian.

– Kiedy trwała katastrofa, odbierałem setki telefonów. Pierwsze informacje pojawiły się po kilku tygodniach. A co gdyby to rzeczywiście była rtęć albo toksyny zagrażające naszemu życiu? Widziałem ludzi, którzy kąpali się w rzece. Nikt im nie powiedział ani słowa. Raport NIK dokładnie pokazał, co wydarzyło się na Odrze – krytykuje.

Z Odry i jej dopływów wyłowiono co najmniej 350 ton zatrutych ryb, w tym 250 ton w Polsce. Według części naukowców faktycznie straty w ichtiofaunie były nawet trzykrotnie większe. Rozbieżności wynikają z faktu, że pierwsze śnięte ryby zbierali społecznicy i nie były one poddawane ważeniu.

W raporcie Najwyższej Izby Kontroli wskazano bierność kluczowych organów administracji publicznej w pierwszej fazie katastrofy.

Pierwszy od ponad 20 lat park narodowy?

Bezpośrednią przyczyną masowego śnięcia ryb była toksyna wytwarzania przez glony tzw. złote algi. Ich naturalnym środowiskiem są wody słone i słonawe, a nie rzeki słodkowodne. Niestety w wyniku działalności człowieka, Odra od wielu lat jest zanieczyszczana, w tym solami pochodzącymi z wód dołowych odprowadzanych przez zakłady górnicze. 

– Z Kanału Gliwickiego dochodzą głosy, że znowu jest wykwit alg. Najsmutniejsze jest to, że nie zmieniło się nic. Poza dość kulawym systemem monitoringu. Te same ścieki trafiają do wody, a na odcinkach trwają prace regulacyjne. Są zupełnie zbędne, one nic nie zmieniają – podkreśla Michał Zygmunt.

Jeśli Międzyodrze zostanie parkiem narodowym, będzie to pierwsza taka sytuacja od ponad 20 lat. Informacja o powołaniu specjalnego zespołu do tej sprawy została przekazana podczas spotkania „Stwórzmy razem park narodowy” w GOKSiR Przecław.

– Mieszkamy w kraju, gdzie każdy wie jak wygląda flaming, a mało kto rozróżnia czaplę od żurawia. Czas to zmienić. Lepiej być tu i teraz, rozejrzeć się za tym, co mamy. Zobaczyć, co dzieje się tuż za naszymi oknami – dodaje muzyk.