W "Draculi" w reżyserii Pawła Niczewskiego opowiadana historia zaczyna się zgodnie z powieściowym pierwowzorem (czyli powieścią Brama Stokera z 1897 roku). Młody, ambitny Jonathan Harker (czyli Konrad Pawicki) przybywa do Transylwanii w sprawach handlowych. Zamierza sprzedać opactwo w Londynie hrabiemu Draculi, który mieszka w zamku położonym właśnie w Karpatach.
Po przyjeździe na miejsce mimo ostrzeżeń ze strony miejscowych o wielkim niebezpieczeństwie, jakie na niego czeka ze strony gospodarza, Jonathan nie rezygnuje i postanawia dotrzeć przed oblicze Draculi. Hrabia podpisuje umowę zakupu nieruchomości w Londynie i podczas rozmów z gościem uzyskuje różne informacje, między innymi również o narzeczonej Jonathana – Minie. Oczywiście postanawia je wykorzystać, a śmiałego młodzieńca zatrzymuje w swoim zamku.
Wydarzenia te przedstawione są w taki sposób, że efekty grozy, potęgowane przez głos z offu i efekty dźwiękowe (imitujące burzę czy wiatr) są łagodzone przez komiczną grę aktorów. Kiedy akcja przenosi się do Londynu Konrad Pawicki wciela się w rolę Lucy – (przyjaciółki Minie), która zostaje zainfekowana przez siły nieczyste.
Dwójka pozostałych bohaterów – czyli Minie Murray (Dorota Chrulska) i doktor Abraham Van Helsing (Jacek Piątkowski) także mnoży humorystyczne efekty bawiąc publiczność swymi karykaturalnymi poczynaniami. Szczególnie najbardziej krwawa w całym przedstawieniu scena sekcji zwłok Lucy, dokonana przez tą parę, może budzić śmiech za sprawą swego groteskowego charakteru. Rekwizyty wykorzystamne w inscenizacji to głównie czosnek w wielkich ilościach, ale także siekiera, dwa pistolety i buteleczka whisky którą pokrzepia się doktor. Za muzykę odpowiedzialny jest Piotr Klimek, ruch sceniczny przygotował Arkadiusz Buszko, a scenografię Wanda Kowalska.
„Dracula” w szczecińskim wydaniu po raz pierwszy został zprezentowany publiczności 2 marca 2007 roku, a obecnie wraca po dłuższej przerwie na scenę Teatru Krypta. Jeżeli odpowiada Wam taka straszno-śmieszna konwencja, to na pewno jest to sztuka godna polecenia.
Komentarze
0