Co najchętniej kupują na pamiątkę turyści przyjeżdżający do naszego miasta w wakacje? - Klasyk to magnes. Drugie miejsce ma kubek, a na trzecim w Szczecinie jest paprykarz.

Podsłuchane, podpatrzone Turysta-kolekcjoner: - Dzień dobry, znaczki turystyczne dostanę? - Mam dźwigozaury i filharmonię - odpowiada Małgorzata Wolff, która od pół roku przy ulicy Siennej 11 pod szyldem „Made in Szczecin” prowadzi sklep ze szczecińskimi pamiątkami. - Mam też najlepszy paprykarz szczeciński w mieście. Nasze dobro lokalne zamknięte w słoiku. Najlepiej smakuje z plasterkiem ogórka kiszonego. - A skuszę się, bo jak być w Szczecinie i paprykarza nie wziąć - mówi turysta.

- A wie pan, że w Szczecinie jest pomnik Paprykarza, po drugiej strony Odry? Tam też stoi świetnie „ugryziony” temat pomnika Krzysztofa Jarzyny ze Szczecina (szefa wszystkich szefów z filmu „Poranek kojota”) - kieruje prowadząca.

Do sklepu wchodzą panowie, jak się później okazuje z Dolnego Śląska: - Dzień dobry, czy paprykarz tu kupimy i co mogłaby nam pani jeszcze sprzedać? Małgorzata Wolff: - Widzę, że pan już wybrał książkę Marcina Szczygielskiego, której bohaterka spędza wakacje w Szczecinie. Mama pisarza to jedna z pań, która śpiewała w Filipinkach, więc napisał też książkę o Filipinkach - pokazuje.

Made in Szczecin

Przy stojaku z koszulkami z mapą Szczecina na piersiach, dopytuję Małgorzatę Wolff, co najchętniej kupują na pamiątkę turyści przyjeżdżający do naszego miasta w wakacje? - Klasyk to magnes. Drugie miejsce ma kubek, a na trzecim w Szczecinie jest paprykarz - odpowiada.

- Ale moją największą przyjemnością jest sprzedawać turystom książki o Szczecinie, bądź pisane przez szczecinian.

Na Starym Mieście prowadzi sklep skupiający lokalnych rzemieślników i producentów, którzy tworzą wyroby poświęcone miastu. Oglądam granatowe poduszki ozdobione szlufkami przez które biegnie marynarski sznurek. Ekologiczne świeczki Różanka, które przenoszą zapach z Ogrodu Różanego. Kubki ze szczecińskimi dźwigozaurami, którym taką nazwę nadała Kaśka Nosowska, śpiewając z zespołem Hey „miałam dom gdzie to było tam gdzie Odra, port dźwigozaurów rząd”. Magnesy ze szczecińską filharmonią widzianą z lotu ptaka. Grę „Odkrywca Szczecina”, która jest jednocześnie przewodnikiem po historii Szczecina.

Ucieczka z korporacji

Najpierw pracowała w korporacji. - Ale jestem osobą kreatywną i lubię rękodzieło - tłumaczy Małgorzata Wolff. - Koleżanki przychodziły do mnie i mówiły, pozwolisz, że najpierw się rozejrzymy. Często zmieniałam coś w domu, a one mówiły, żebym im coś takiego zrobiła i zaczęła to pokazywać. A w korpo takich zdolności nie potrzebują, bo na wszystko mają wypracowane schematy.

Wtedy zaczęła prowadzić bloga - o pomysłach w domu i na dom. - Pokazywałam je i myślałam, żeby mieć kiedyś taki sklep - mówi. - Ale najpierw przez trzy lata jeździłam po różnych kiermaszach i targach wyposażenia wnętrz pokazywałam swoje rzeczy: dekoracyjne skrzynki drewniane, wianki, kompozycje kwiatowe.

Sklep najpierw prowadziła przez kilka lat przy bulwarach nadodrzańskich a od pół roku pod szyldem Made in Szczecin działa przy Siennej, bo pandemia pokazała, żeby być bliżej mieszkańców Szczecina. - A ja u szczecinian obserwuję coraz większe utożsamianie się ze swoim miastem - dodaje. - Poza tym marzyło mi się, żeby to było miejsce spotkań, z autorami książek, kameralnymi koncertami, recitalami - dodaje. Pierwsze już się odbyły. - Na spotkaniu z Leszkiem Hermanem siedzieliśmy do północy - opowiada Małgorzata Wolff. - A Katarzyna Wolnik - Sayna zrobiła w Made in Szczecin nietypowe spotkanie z Ryszardem Leoszewskim i Markiem Majem - „Zadaj swojemu przyjacielowi pięć pytań, których do tej pory nie zadałeś”. I to spotkanie było przeplatane muzyką i czytaniem wierszy.

Przy ulicy Siennej wyrosło nowe miejsce kultury.

Szczecińskość

Małgorzata Wolff: - Słyszę od ludzi przyjezdnych i co sama odczuwam, to że jesteśmy bardzo dużym miastem, a nie mamy bardzo dużo mieszkańców, nie ma więc w Szczecinie ścisku i tłoku. Ja mówię - kameralne miasto. I ten nasz pęd nie jest tak odczuwany, jak w ciasnym Poznaniu. Jest w naszym mieście, przestrzeń, powietrze. Mamy dużo przestrzeni do spacerowania, więc po drodze wiatr może nam wywiewać głupoty z głowy.

Patriotka szczecińska. - Jak w ubiegłym roku pozwoliłyśmy sobie z koleżanką na urlop poza Polską, to nawet zabrałam ze sobą długopisy z napisem „Szczecin” - uśmiecha się.

- Miasto jest jednak niedocenione. Potrzebuje marketingu, ponieważ ludzie w Polsce nie wiedzą, czego szukać w Szczecinie. Przyjeżdżają z nastawieniem „Eee, Szczecin”, ale wyjeżdżają zachwyceni.