Prawie pół roku temu Krzysztof Heigel postanowił, że latem 2013 roku wybierze się w podróż wokół Bałtyku... autostopem. Dziś wraz z Aleksandrą Banaszyk – współtowarzyszką lipcowej przygody – opowiada o trudach, planach, nadziejach i przygotowaniach do wielkiej wyprawy Vagarowiczów.
W październiku pisaliśmy o Waszej inicjatywie, co się zmieniło od tego czasu?
Od października zmieniło się bardzo wiele. Pierwszą i najbardziej istotną zmianą jest to, że inicjatywę Vagarowicze tworzy nie jedna, a dwie osoby. Pod koniec października do Vagarowiczów dołączyła Aleksandra Banaszyk, 22-letnia studentka Wyższej Szczecińskiej Szkoły Collegium Balticum. Współpraca rozwija się bardzo pozytywnie. Obowiązkami dzielimy się po połowie, a o ważnych sprawach decydujemy wspólnie. Zmiany także zaszły na naszym blogu http://vagarowicze.blogspot.com/. Powstała nowa zakładka „poradnik”, gdzie dzielimy się nabytymi doświadczeniami dotyczącymi planowania podróży. Sugestie zawarte w poradniku mogą pomóc innym, którzy tak jak my pragną zorganizować wyprawę autostopową, a nie za bardzo wiedzą jak się za to zabrać. Nowością na blogu jest też prowadzony przez Olę cykl „Kobiece spojrzenie na autostop”. Każdy z odcinków, tworzonych przez przyszłą podróżniczkę to jej subiektywne odczucia, emocje i refleksje dotyczące podróży. Ciągły rozwój widoczny jest również na naszej stronie na facebooku. Staramy się na bieżąco dzielić swoimi doświadczeniami i codziennymi zmaganiami związanymi z podróżą.
Czy Wasz zespół, a właściwie duet to ostateczna forma ekipy, która wyruszy w tę nietuzinkową podróż? Czy wciąż można jeszcze się do Was dołączyć?
Tak. Nasz duet to ostateczna forma ekipy biorącej udział w wyprawie. Nie planujemy dołączenia żadnej nowej osoby choćby ze względów praktycznych - łapanie stopa w dwie osoby uważamy za najlepsze rozwiązanie.
Olu, skąd pomysł, by zdecydować się na udział w tak wymagającej wyprawie?
Chęć wyruszenia w podróż autostopem marzyła mi się od bardzo dawna. Jestem osobą, która lubi wyzwania, chętnie biorę udział w niecodziennych przedsięwzięciach. Lubię postępować niekonwencjonalnie i chcę przeżywać w swoim życiu jak najwięcej. Wzdrygam się na samą myśl wizji życia pt. „ telewizor, kanapa, kapcie”.
Pomysł Krzyśka, spadł mi dosłownie z nieba. Dzięki niemu zobaczyłam jak niewiele trzeba, aby spełnić swoje marzenie. Przy odrobinie szczerych chęci połączonych z realnym działaniem można dokonać bardzo wiele. To właśnie zobaczyłam w stworzonej przez Krzyśka inicjatywie i po prostu nie mogłam nie skorzystać z danej przez los okazji. Ciągle towarzyszy mi podekscytowanie, że w końcu zaspokoję moje pragnienia. Wiem, że ta podróż to szansa dla nas obojga na poznanie kawałka świata, siebie samych, a także na ćwiczenie wyrozumiałości, tolerancji i zaufania do drugiej osoby.
Gdy rozmawialiśmy w październiku pojawił się pomysł, by przygodę połączyć ze zbiórką pieniędzy – czy to aktualny pomysł i czy wiecie komu przekażecie pieniądze?
Bardzo zależy nam na tym, aby dzięki tej podróży zostało spełnione jak najwięcej marzeń. Pewne jest to, że do wyprawy skłaniały nas własne marzenia. Nie chcemy jednak na tym poprzestać. Cały czas dążymy do tego, aby połączyć naszą wyprawę z pomocą drugiej osobie. Niestety na ten moment nie możemy podać żadnych szczegółów. Wszystko jest w trakcie realizacji i szczerze mówiąc jest to trudniejsze do zorganizowania niż nam się początkowo wydawało.
Jeszcze nie wyruszyliście – ale czy już możecie mówić o sukcesach?
Mimo że do wyprawy pozostało jeszcze pół roku o sukcesach można mówić już teraz. Każde, nawet najmniejsze, ale zrealizowane zadanie jest dla nas sukcesem. Jednym z tych największych jest na pewno uzyskanie Mecenatu Miasta Szczecin podpisanego przez prezydenta miasta. Sukcesem jest zainteresowanie mediów, jak na przykład Głos Szczeciński, który odezwał się do nas z chęcią przeprowadzenia wywiadu. Każdy dzień, w którym nowe osoby subskrybują naszą stronę jest dla nas dniem zakończonym sukcesem.
Czy jest jakiś odzew, komentarze nt. waszej wyprawy ze strony ludzi, którzy o inicjatywie dowiedzieli się z mediów, stron społecznościowych?
Poprzez prowadzenie bloga i fan-page’u na facebooku dużo osób dowiedziało się o naszej akcji i śledzi na bieżąco jej przebieg. Spotykamy się z pozytywną reakcją ludzi, którzy w większości mówią, że sami chcieliby coś takiego zrobić. Słysząc słowa pokrzepienia z ich strony, wiemy że działamy w dobrym kierunku i robimy coś unikatowego. Zdarzają się też negatywne opinie, ale giną one pośród tych dobrych.
Do wyjścia w trasę jeszcze pół roku – czy teraz macie luźniejszy okres, w którym pomysł na wyprawę jest tłem codziennych spraw, czy raczej wciąż organizujecie wyprawę na najwyższych obrotach?
W okresie świątecznym pozwoliliśmy sobie na małe leniuchowanie i odpoczynek od „Vagarowiczów”. Nie chcemy, aby idea wyjazdu przejęła nasze życie. Staramy się racjonalnie podchodzić do spraw organizacyjnych. Wtedy kiedy jest czas i potrzeba, pracujemy na najwyższych obrotach, by zakończyć jeden etap przygotowań, a zacząć drugi, kiedy będzie dogodny czas. Po świętach zaplanowaliśmy dalsze starania o pozyskanie sponsora naszej wyprawy – tym razem spotykając się osobiście z przedstawicielami firm. To jest nasze zadanie na najbliższe tygodnie.
Jak wyglądają przygotowania z punktu funduszy, sprzętu – jeszcze długa droga przed Wami czy może macie już większość?
Powoli gromadzimy niezbędny ekwipunek do wyjazdu, jednak wciąż brakuje nam podstawowego sprzętu, jak namiot, czy odpowiedni ubiór, jednakże jak tylko możemy, staramy się sami uzupełniać brakujące rzeczy. W tej chwili możemy się pokusić o stwierdzenie, że oboje jesteśmy gotowi w 20-25% do wyjazdu. Wielkim ułatwieniem dla nas byłaby sytuacja, w której możemy liczyć na pomoc sponsora, dzięki któremu moglibyśmy się skupić bardziej na idei niesienia pomocy dziecku.
Vagarowicze to para – czy dzięki temu możemy liczyć na relacje z męskiej i żeńskiej perspektywy?
Dzięki temu, że „Vagarowiczami” są dwie osoby – chłopak i dziewczyna, inicjatywa jest bogatsza w opisy na blogu. Chcemy przez to powiedzieć, że połączenie kobiecego i męskiego punktu widzenia uważamy za korzystne. Przekonało nas to do stworzenia osobnego cyklu wpisów na blogu, pt .„kobiece spojrzenie na autostop”. Zatem relacja z męskiej i żeńskiej perspektywy jest już faktem.
I na koniec najważniejsze pytanie – jak się czujecie? Jest już trochę lęk, może ekscytacja? Czy raczej nic Was nie zatrzyma?
Nic nas nie powstrzyma przed wyjazdem - to jest pewne. Wciąż towarzyszy nam ekscytacja, dzięki której mamy siłę do działania. Skłamalibyśmy jednak, gdybyśmy powiedzieli, że nie pojawiają się chwile słabości. Miewamy chwile kryzysowe, szczególnie jeśli chodzi o załatwianie spraw, nazwijmy to „urzędowych”. Jednak uważam, że upadki przeżywamy niezwykle łagodnie. Dzięki temu, że pomagamy sobie nawzajem powstać i otrzepać się po upadku.
Komentarze
0