22.10.2011. Dziś ważny dla mnie dzień – koncert zespołu Sztywny Pal Azji. Czekałam na to od dawna i wreszcie się udało. Jestem w klubie Free Blues chwile wcześniej, aby pomęczyć fanów pytaniami.

Pierwsza „dopadnięta” to Asia, którą poprosiłam o opis pierwszego wspomnienia związanego z tym zespołem:

Miałam wtedy 17 lat. Byłam zbuntowanym dzieciakiem, który szukał swojej drogi w życiu. Pewnego dnia trafiłam na internetowe radio, w którym byli tak samo zbuntowani ludzie jak ja. Tam po raz pierwszy usłyszałam „Łoże w kolorze czerwonym”. Pokochałam Sztywny Pal Azji. Spędziłam całą noc na youtubie słuchając ich utworów. Rano pobiegłam do sklepu po ich płytę. Moja miłość trwa do dziś, ponad 10 lat.

Następny zjawił się Grzegorz, który stwierdził, że nic innego nie uspokaja go tak, jak „Wieża radości, wieża samotności”.

Wchodzimy do klubu. Starszy pan w koszulce z nazwą zespołu siedzi przy barze. Bez chwili zastanowienia wymienia tytuły wszystkich płyt. Mówi, że to dwudziesty koncert zespołu, na którym jest. Pamięta ich jeszcze z Jarocina. Jako ulubiony utwór wybiera „To jest nasza kultura”.

21:30. Zespół wychodzi na scenę. Zaczynają chyba od piosenki z nowej płyty, ale nagłośnienie jest niedopracowane i siedząc z tyłu trudno jest zrozumieć tekst. Akustycy działają.

Klub Free Blues jest pełny, nie ma miejsc siedzących, a kilkanaście osób stoi. Średnia wieku to 38-42 lata. Spodziewałam się chociaż kilku osób w wieku nastoletnim, a tu na razie nikogo nie widać. Z minuty na minutę klub coraz bardziej zapełnia się. Następny utwór – „Tolek i Karioka”. Jak na dość małe pomieszczenie nagłośnienie jest całkiem niezłe po dopracowaniu. Trochę żałuję, że jest tu tak mało miejsca do poskakania pod sceną. Kilku przedstawicieli płci męskiej wstaje i zaczyna śpiewać wraz z zespołem. Pozytywny akcent :) Utwór „Przepraszam” sprawia, że ludzie zaczynają się ruszać, klaszczą, podśpiewują. Zachęta Bartosza Szymoniaka ze sceny sprawia, że kilkanaście osób zaczyna podskakiwać i tańczyć. Starsza pani siedząca za mną komentuje słowami:

Za moich czasów to cała sala skakała przy ich koncertach, a teraz wszystkie stare zgredy wolą posiedzieć.

Pani oklaskuje każdy utwór (w tym momencie „Strzelec i rak”) za czworo ;) Pod sceną robi się małe pogo przy utworze „Kurort”. Widzę kilka młodych twarzy, może jeszcze nie jest tak źle z tą młodzieżą. Chwilę później pani za mną głośno skanduje:

Jesteśmy nieprzemakalni, jesteśmy normalni”

Dla mnie, dla młodej osoby, widok skaczących pod sceną 40-latków jest dość niesamowity. Ludzie wokół dyskutują na temat „nowego” wokalisty. Wielu z nich twierdzi, że za czasów Leszka Nowaka zespół grał dużo lepiej. Nie mnie to oceniać, bo nie byłam na koncertach 15 lat temu, ale myślę, że grają po prostu inaczej. Każda zmiana wokalisty to i zmiany w brzmieniu utworów.

Chwila odpoczynku dla Bartka przy utworze „Turururum” zaśpiewanym przez Jarosława Kisińskiego, i znów owacje. Kolejny utwór, „Drag Queen”, i znów tłumy pod sceną. Kilka minut później – niespodzianka – utwór „Wolność” Chłopców z Placu Broni. Piosenka ta w wykonaniu wokalisty porywa tłumy i nawet starsza pani za mną piszczy jak nastolatka. Kolejne utwory to „Nic pewnego”, „Nasze reggae”, „To jest nasza kultura”.

25 lat temu w Jarocinie rozpoczęła się droga Sztywnego Palu Azji”

– te słowa sprawiły, że u części osób pojawiły się łzy wzruszenia.

Utwór „To jest nasza kultura” wywołuje kolejne pogo pod sceną. Kto by pomyślał, że hasło „A teraz będziemy kulturalnie napierdalać” wywoła totalne poruszenie i sprawi, że pod sceną zrobi się ciasno? Czas na coś z nowej płyty. Wydaje mi się, że Bartosz lepiej radzi sobie z nowymi utworami, brzmią niesamowicie. Kilka osób kupiło płyty zespołu. Mówią, że na pamiątkę, żeby lepiej uchwycić 25-lecie zespołu.

„Kolor czerwony” to utwór, na który czekałam. Wykonanie niesamowite, wielki plus dla wokalisty za interpretacje. Chwile później rozbrzmiewa „Nie gniewaj się na mnie Polsko”. Znów sprawdza się zasada, że ludzie najlepiej bawią się przy kultowych kawałkach. Większość osób śpiewa i klaszcze. Kolejny utwór to „Wieża radości, wieża samotności”. WSZYSCY śpiewają, nawet pan z mikrofonem Eska Rock i barmani. Myślę, że jest to utwór, dla którego przyszło 90% publiczności. Większość z nas, młodych, na tym się wychowała, dla części to kawałek historii. Dla tej piosenki warto było przyjść, większość osób obecnych w klubie uważa, że jest to jeden z bardziej znanych utworów Sztywnego Palu Azji. „Póki młodość w nas” – dźwięki gitary i perkusji przenikają do każdej komórki. To ostatni utwór na dziś. Czekamy na bis. Śpiewają „Nie zmienię świata” i „Nasze reggae”.

Większość osób wychodzących z klubu mówiła, że są bardzo zadowoleni, że przyszli. Mogli usłyszeć zespół na żywo i skonfrontować to z innymi nagraniami z koncertów. Myślę, że warto (w miarę możliwości) wybrać się na koncert ulubionego zespołu, żeby poskakać pod sceną i wspólnie pośpiewać.

Chciałam zapytać chłopaków ze Sztywnego Palu Azji jak zamierzają zachęcić młodzież do swojej twórczości, skoro tak mało młodych jest na koncertach. Odpowiedzieli, że w innych miastach przychodzą tłumy młodych – Szczecinie, co z Tobą? Pozostaje nam jedynie zaprosić Sztywny Pal Azji na jeszcze jeden koncert i pokazać, że w młodych ludziach siła.