To najprawdopodobniej jedyna taka chrzcielnica w Polsce. Została wykonana z muszli przydaczni olbrzymiej – największego małża na świecie, żyjącego w wodach Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego. Zobaczyć ją można w kościele pw. Chrystusa Króla w Skolwinie (pl. ks. Henryka Świerkowskiego, w pobliżu ul. Inwalidzkiej).

W 1978 roku ksiądz Jan Mazur wyjeżdża na pielgrzymkę do Francji. W kościele pw. św. Sulpicjusza w Paryżu ogląda nietypową chrzcielnicę z olbrzymiej muszli. Oryginalna koncepcja bardzo mu się podoba. Przez następne lata będzie próbował sprowadzić podobną muszlę do kościoła w szczecińskim Skolwnie, gdzie w latach 1985-2007 był proboszczem.

Oryginalna misa na stelażu ze starych świeczników

– Bardzo długo szukał, aż w końcu w 2000 roku trafił do sprzedawcy z okolic Dziwnowa. Udało się od niego nabyć muszlę największego perłopława na świecie. Jako misa chrzcielna, osadzona została na stelażu zaprojektowanym przez architekta Juliusza Prandeckiego. Metaloplastykę wykonali szczecińscy stoczniowcy, wykorzystując elementy starych świeczników – opowiada ks. Artur Rasmus, obecny proboszcz parafii pw. Chrystusa Króla.

Pierwszym dzieckiem ochrzczonym w nowej chrzcielnicy była wnuczka Marka Tałasiewicza, wieloletniego wojewody szczecińskiego i mieszkańca Skolwina. Do dziś przy olbrzymiej muszli odbyło się ponad 600 podobnych uroczystości.

Skolwińska muszla przydaczni olbrzymiej ma obwód wynoszący prawie 2,5 metra, długość ok. 90 cm i szerokość ok. 50 cm. Zachowana jest w bardzo dobrym stanie, bez żadnych pęknięć.

– Przyznam, że klasyczną formą dbania o jej czystość jest mycie szarym mydłem. To najprostszy i sprawdzony przez lata sposób – mówi ks. Artur Rasmus.

Krucyfiks uratowany ze zniszczonej kaplicy w Niemczech

Parafianie przyzwyczaili się już do nietypowej chrzcielnicy, z ciekawością oglądają ją natomiast wszyscy, którzy pierwszy raz zawitają do kościoła w Skolwinie. Intrygujących detali jest tam zresztą więcej. Poczynając od mniejszych muszli przy wejściu, pełniących rolę kropielnic, po doświadczony przez los krucyfiks przy ołtarzu.

– Pewnego razu do mojego poprzednika, ks. Arkadiusza, przyszła osoba pracująca w Niemczech i powiedziała, że koło budowanej tam autostrady jest zniszczona kaplica z rozczłonkowaną figurą Jezusa. Nikt nie był nią zainteresowany, została więc przyjęta do naszego kościoła. W czasie renowacji trzeba było wykonać nową głową, nakrycie wokół bioder i dłonie – relacjonuje ks. Artur Rasmus.

Strzelali do krzyża na wieży

W tym roku parafia pw. Chrystusa Króla obchodzi 65-lecie. Historia samego kościoła jest oczywiście dużo dłuższa. Świątynia w tym miejscu powstała ponad 500 lat temu. Ślady odległej przeszłości można zobaczyć podnosząc wzrok ponad ołtarz. Na belce stropowej widnieje data – 1683. To wtedy zakończył się remont górnej części kościoła po uszkodzeniach z okresu wojny trzydziestoletniej.

Na początku XXI wieku remont przeszła wieża kościoła (2008-10), która powoli zaczynała się już przechylać. W przykościelnym ogrodzie (teren dawnego cmentarza) wciąż można zobaczyć mocno zniszczony ośmiokątny fragment zdemontowanej drewnianej konstrukcji. Co ciekawe, wykonanej jeszcze w technice łączenia bezgwoździowego. Zachowała się też żelazna sztyca z krzyżem, która niegdyś wieńczyła wieżę.

– Na krzyżu widzimy wyraźnie ślady przestrzeleń. Prawdopodobnie kiedy była tutaj strefa radziecka, żołnierze dla zabawy urządzali sobie strzelanie do celu na wieży – uważa ks. Artur.

Olbrzymia lipa może mieć 400 lat

Wyjątkowy jest przykościelny ogród, do którego prowadzi brama z charakterystycznymi gryfami. Został on stworzony przez pierwszego powojennego proboszcza parafii – ks. Henryka Świerkowskiego. Dzięki jego staraniom posadzono tam oryginalną roślinność: miłorząb, świerk biały Conica, perukowiec podolski, a także cisy, daglezje, irgi czy forsycje. Jest też potężna lipa drobnolistna o obwodzie 430 cm, której wiek szacowany jest na 400 lat.