Szczecinianie są podobno uważani za najbardziej kulturalnych kierowców w Polsce. Przyjezdni są zauroczeni tutejszymi zabytkami, nową Filharmonią i bulwarami nad Odrą. Gastronomicznie słyniemy z paprykarza i pasztecików. Czym jeszcze Szczecin może się pochwalić i czy młodzi ludzie chcą tu mieszkać i pracować?

Problem z tożsamością

To, że szczecinianie mają problem z tak zwanym lokalnym patriotyzmem, wiadomo nie od dziś. Chwalimy wiele inwestycji i duże obszary zieleni w mieście. Dostrzegamy wartość śladów przeszłości i cieszymy się z sukcesów naszych muzyków i aktorów oraz jesteśmy dumni z organizowania The Tall Ship Races. Wciąż jednak mamy problem ze szczecińską tożsamością. Raczej nie śpiewamy o tym jak kochamy nasze miasto, ale cykliczne konkursy piosenek o Szczecinie (w ubiegłym roku taką rywalizację wygrał zespół Tea Time Boogie) mają niszową popularność.

Identyfikacja ze Szczecinem jest oczywiście trudna z tego powodu, że miasto po 1945 roku zostało zasiedlone przez ludność napływającą z bardzo zróżnicowanych, odmiennych kulturowo i społecznie terenów, nie tylko z Kresów, ale też z centralnej Polski czy powracającą z przymusowych robót w Rzeszy. Większość z osiedleńców miała zakodowaną w umyśle przynależność do innych ojczyzn i to było przekazywane (świadomie lub też nie), kolejnym pokoleniom.

Szczecin to już nie koniec świata

Jednak obecnie, kiedy Szczecin, od trzech dekad jest także ośrodkiem akademickim, można mówić o tym, że kapitał społeczny miasta „zwyżkuje”. Co prawda wielu absolwentów wciąż „ucieka” z miasta, szukając szansy gdzie indziej, ale nie jest to tendencja. Edwin Bendyk, w internetowym wydaniu „Polityki”, w tekście zatytułowanym „Szczecin, kiedyś koniec świata”, akcentuje zmiany. Pisze o fenomenie szczecińskiej Akademii Sztuki: „Odkryłem ją dla siebie rok temu, kiedy Hubert Czerepok zaprosił mnie na zajęcia ze studentami. Przewalczyłem jakoś opór przed wyruszeniem na koniec świata (patrząc z perspektywy Warszawy), w nagrodę wylądowałem nie na końcu świata, ale jakby w zupełnie innym świecie, do którego ciągną znakomici artyści, by dzielić się wiedzą i umiejętnościami ze studentami. Nic więc dziwnego, że do Akademii zmierzają też studenci nie tylko ze Szczecina, ale i z Warszawy”.

Humaniści chcą tu zostać

Od strony naukowej zajmuje się tym zagadnieniem Instytut Socjologii US. Na niedawnej debacie „Szczecinianie — jacy jesteśmy?” w Centrum Dialogu Przełomy zaprezentowano wyniki badań, które zrealizowali dr Albert Terelak i dr Sebastian Kołodziejczak (artykuł ich autorstwa - „Społeczna ocena szans realizacji celów życiowych w Szczecinie, a wypłukiwanie kapitału ludzkiego” można znaleźć w czasopiśmie „Opuscula Sociologica”). Według nich karierę zawodową poza Szczecinem, w tym za granicą, planują osoby studiujące na kierunkach informatycznych i inżynieryjno-technologicznych, natomiast (przynajmniej początkowo), chcą tu pracować przyszli absolwenci kierunków humanistycznych, architektoniczno-budowlanych i przyrodniczych.

Wciąż poszukujemy serca miasta

Podczas tego spotkania swoje wystąpienie miał także dr Piotr Klafkowski, porównywał Szczecin z Poznaniem (z którego pochodzi), mówił m.in. o tym, że w mieszkańcy tego drugiego są bardziej punktualni i oszczędni, gdy tymczasem tu nie wykonujemy wszystkiego „z zegarkiem na ręku”. Mówił także o braku serca miasta, którego wciąż poszukujemy i o jego symbolach, które nie wszystkim odpowiadają (takich jak Sedina). Generalnie obecni na sali byli zgodni co do tego, że mimo to, mamy się czym pochwalić (głównie w sferze kultury) i jest tu potencjał, ale nie umiemy tego upowszechnić. „Stwórzmy modę na Szczecin!”, takie hasło rzuciła Agnieszka Kuchcińska-Kurcz, kierownik Centrum Dialogu Przełomy na koniec dyskusji. Na pewno warto je podjąć!