„Pelikan czyli pożegnanie mięsa” to ostatnia premiera szczecińskiego Teatru Współczesnego Spektakl ten jest dziełem reżyserskim Natalii Korczakowskiej, która wykorzystała do jego stworzenia dwa utwory Augusta Strindberga. To zdecydowanie jedna z bardziej interesujących szczecińskich inscenizacji ostatnich lat.

 

Główną jej tkanką treściową   jest  kameralny dramat „Pelikan”, który powstał w 1907 roku i zainaugurował działalność sztokholmskiego Intima Teatern. Reżyserka wykorzystała także pewne wątki z powieści „Spowiedź szaleńca ( z 1888 roku), która wywołała krótko po jej wydaniu liczne protesty i  spowodowała, że Strindberg zasiadł  na ławie oskarżonych pod zarzutem  obrazy moralności. Spektakl Korczakowskiej nie wzbudzi raczej aż takiego poruszenia, bo oczywiście normy estetyczne i obyczajowe przez sto lat zmieniły się. Współczesny widz przyzwyczaił się do tego, że może zobaczyć w teatrze nagość czy usłyszeć słowa bardziej „wyrafinowane”.

 

W sztuce, którą premierowo szczecinianie zobaczyli 26 lutego na scenie Malarni, grają Iwona Kowalska (matka) Barbara Biel (córka), Maciej Litkowski (syn), Ewa Sobiech (służąca) i Michał Lewandowski (zięć). Interakcje między postaciami są osnute wokół psychologicznych konfliktów, frustracji i niespełnionych potrzeb. Matka, która  cierpi po śmierci męża, nie może znaleźć swojego miejsca w rzeczywistości, jest wyobcowana i rozbita wewnętrznie. Jej słabość i bezbronność  nie może zostać zignorowana przez dzieci. One teraz powinny  przejąć rolę opiekunów, ale czy są do tego przygotowane ? Okazuje się to co najmniej wątpliwe gdyż tak naprawdę tylko pozornie są to dorośli, dojrzali  ludzie. Córka jest już zamężna, ale w obliczu rodzinnego kryzysu, odkrywa przed bratem jątrzące ją niespełnienie. Jest nieszczęśliwa. Jest równie bezradna jak matka i wie, że krzywdzi swym zachowaniem najbliższych ... Jednak zarówno ona jak jej brat decydują się uwolnić tkwiące gdzieś głęboko we wnętrzu niemoralne pragnienia. Jej mąż nazywa je dosadnie ekskrementami ...

Aktorzy poruszają się wśród scenografii bardzo uproszczonej, ale przy tym niezwykle adekwatnej do nastroju chaosu psychicznego i dyskomfortu  uczuciowego . Stos odzieży  znajdujący się z  prawej strony sceny, stojący po środku manekin  i portret  ojca wiszący na ścianie (zdjęcie samego Strindberga) to najbardziej znaczące fragmenty tego krajobrazu. Proste psychoanalityczne skojarzenia, nie są jednak jedyną drogą do zrozumienia motywów rządzących postępowaniem  bohaterów sztuki. Kostiumy i oprawa wizualna sztuki  to praca  projektanta mody Marka Adamskiego i pomysły Kobasa Laksy. Warto także zwrócić uwagę na umiejętne operowanie takimi środkami wyrazu jak  światło i ciemność.Od strony technicznej „Pelikan ...” jest spektaklem bardzo przemyślanym, wręcz imponującym. Dzięki niej  oraz za sprawą dobrych  kreacji aktorskich (ze wskazaniem na Iwonę Kowalską), to nowe odczytanie klasyka europejskiej dramaturgii, można uznać za jedną  z bardziej interesujących szczecińskich inscenizacji ostatnich lat.