Prokuratura Rejonowa Szczecin Śródmieście uznała, że zapadlisko pod feralnym filarem powstawało przez kilkadziesiąt lat, a jego rozwój spowodowany był działaniami sił przyrody. „Nie sposób uznać, że zdarzenie zostało wywołane działaniem lub zaniechaniem człowieka” – czytamy w postanowieniu umarzającym śledztwo w sprawie nieumyślnego doprowadzenia do zawalenia stropów w północnym skrzydle Zamku Książąt Pomorskich.
Do katastrofy na Zamku doszło w maju 2017 r. Długo trwało bezpieczne odgruzowywanie miejsca zdarzenia, a później przygotowywanie ekspertyzy. Wykazała ona, że filar zapadł się z przyczyn naturalnych, w wyniku procesów erozji, które doprowadziły do powstania rozległego zapadliska pod filarem. Ekspertyza miałe kluczowe znaczenie przy podejmowaniu decyzji o umorzeniu śledztwa.
Nie basen, tunele i remont
Prokuratura odrzuciła inne hipotezy, o których mówiło się od miesięcy. Podziemny zbiornik przeciwpożarowy pod dziedzińcem był szczelny, a w rejonie zapadliska nie przebiegały żadne tunele. Do katastrofy nie przyczyniła się również przebudowa skrzydła północnego.
„Remont nie miał wpływu na zwiększenie obciążeń użytkowych filara” – czytamy w postanowieniu prokuratury. – „Stan techniczny budynku przed katastrofą był zadowalający i nie wykazano uszkodzeń, które mogłyby stanowić podstawę do przewidzenia zagrożenia katastrofą. Zdaniem biegłych, z uwagi na charakter zniszczeń nie było możliwości bezpośredniego przeciwdziałania zagrożeniu. Jedyną możliwością przeciwdziałania skutkom katastrofy było wyłączenia zagrożonej części budynku z użytkowania, co zostało uczynione z inicjatywy zarządcy budynku”.
Marszałek chce przeprosin
- Decyzja prokuratury bardzo cieszy. Z perspektywy czasu widać, jak złą wolę miała opozycja zarzucając mi, pracownikom urzędu i marszałkowskim instytucjom kultury odpowiedzialność za tragedię. Zawsze podkreślałem, że żerowanie na katastrofach jest zwyczajnie niegodne – komentuje marszałek Olgierd Geblewicz. – Po raz kolejny apeluję o przeprosiny do tych wszystkich, którzy wówczas bez skrupułów bezpodstawnie obrażali i zarzucali zaniechania pracownikom urzędu i Zamku. W szczególności mam na myśli Kazimierza Drzazgę, który nie mając wiedzy, a jedynie złą wolę, składał doniesienia do prokuratury. Miejcie odwagę cywilną, by powiedzieć „przepraszam”.
Zamek ogłosił już przetarg na wypełnienie zapadliska. Później przyjdzie czas a remont zniszczonych stropów.
Zwyczajnie nikt nie dźwignąłby konsekwencji tak wielkiej katastrofy. Jawi się pytanie, czy nieokiełznane siły przyrody zechcą ponownie przeciwstawić się naszej kulturze.
Przecież przed katastrofą słychać było głośne pęknięcia, na które nikt nie zwracał uwagi, wówczas w zamku byli ludzie, których nikt nie ewakuował. Czy prokuratura tę sprawę też umorzyła?
Nikt nie podskoczy kolesiom z Władzy. Nawet jak zawalą się tarasy i wschodnie skrzydło zamku z powodu podkopanej skarpy przy ulicy Panieńskiej. Nikt nie powie Im że czarne jest czarne. Osobiście chodziłem przez tunel prowadzący od skarpy przy północnym skrzydle do schronu przeciwlotniczego.
czy ktoś przeprosi za pomówienia?