„Od lat mówiono, że to okolica domów jednorodzinnych. I tak powinno pozostać” – podkreślają mieszkańcy górnego fragmentu ul. Strzałowskiej na Golęcinie. Nie podoba im się, że już druga działka w ich najbliższym sąsiedztwie została sprzedana deweloperowi pod zabudowę wielorodzinną. Nie chcą większego ruchu samochodów i zabetonowania terenów zielonych.
Przy dolnym odcinku ul. Strzałowskiej są jeszcze poniemieckie kamienice, ale kilkadziesiąt metrów za wiaduktem kolejowym zaczyna się już zabudowa jednorodzinna. To zarówno wybudowane przed wojną zabytkowe wille-sanatoria, jak i domy stawiane na przestrzeni kolejnych lat przez prywatnych inwestorów.
Są po obu stronach ulicy aż do szczytu stromego wzniesienia, obok nielicznych, większych budynków użyteczności publicznej – szkoły podstawowej, kościoła, szpitala onkologicznego czy zabudowań klasztoru.
„Przecież ludzie mogą sobie zaglądać przez okna w talerze!”
Pierwszym wyłomem dotyczącym „mieszkaniówki” był budynek wielorodzinny przy ul. Strzałowskiej 31A, zrealizowany przez firmę deweloperską Wąsowicz.
– Proszę zobaczyć jak blisko stanął granicy posesji sąsiedniego domu. To jakieś 1,5 metra. Przecież ludzie mogą sobie zaglądać przez okna w talerze! Nie mówiąc już, że trudno teraz wypoczywać spokojnie w ogrodzie. Boimy się, że to początek „zagęszczania” okolicy. Obawiamy się spadku wartości naszych nieruchomości. Bo kto będzie chciał kupić dom stojący pomiędzy blokami? – słyszymy od grupy mieszkańców z ulicy Strzałowskiej.
Co powstanie na sprzedanej działce? „Nie planujemy zabudowy o wysokiej intensywności”
Zwrócili się do naszej redakcji, bo w przyszłości szykuje się kolejna budowa. Miasto niedawno sprzedało firmie Siemaszko teren w pobliżu szkoły podstawowej, rozciągający się między ulicami Strzałowską i Białogórską. To dwie sąsiadujące, niezabudowane działki, porośnięte zielenią. Łącznie ponad 6,1 tys. m2.
– Nie planujemy tam zabudowy o wysokiej intensywności. Projekt nie jest jeszcze gotowy. W najbliższym czasie nie będziemy rozpoczynać żadnych prac, skupiamy się na razie na innych inwestycjach. Jesteśmy otwarci na rozmowy z okolicznymi mieszkańcami o naszych planach – mówi Paweł Siemaszko z Zakładu Budowlanego „Siemaszko”.
„Nie rozumiemy dlaczego miasto pozwala w tym miejscu na zabudowę wielorodzinną”
Część sąsiadów czeka na bardziej szczegółowe informacje, bo wiadomość o zakupie położonej tuż obok działki przez dużego dewelopera wywołała spore poruszenie.
– Obawiamy się skali planowanej tam inwestycji. Dlaczego miasto pozwala w tym miejscu na bloki? Powinien być zachowany pewien ład architektoniczny, a nowe budynki nawiązywać do istniejących już domów jednorodzinnych. Czy większemu inwestorowi wolno więcej? – pytają.
Miasto tłumaczy, że ma być to zaplecze mieszkaniowe dla szpitala
Na zabudowę wielorodzinną z dopuszczeniem usług (maksymalnie 30 procent całej powierzchni) zezwala miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego z 2009 roku. Część mieszkańców okolicy chciała go zmienić, ale bezskutecznie.
– Wskazanie działek dla zabudowy wielorodzinnej niskiej intensywności oraz uzupełnień zabudowy mieszkaniowej i usługowej wynikało z potrzeb z bezpośredniego sąsiedztwa zespołu szpitala onkologicznego i lokujących się w tym rejonie usług zdrowia i opieki społecznej – informuje Sylwia Cyza-Słomska z urzędu miasta.
Nowe budynki mogą mieć trzy kondygnacje nadziemne i maksymalnie 11 metrów wysokości. Mogą zająć do 30 procent działki budowlanej, wymagane jest też 50 procent powierzchni biologicznie czynnej (niezabudowanego terenu, np. trawnika).
– Obowiązujący plan zakłada rozproszenie budynków oraz niskie parametry zabudowy i zagospodarowania terenu. Ustalenia planu określają formę budynków, aby nawiązywały formą do sąsiednich obiektów o wartościach zabytkowych i tym samym spełniały warunki strefy ochrony konserwatorskiej historycznej struktury przestrzennej – tłumaczy Sylwia Cyza-Słomska.
„Było powiedziane, że nie możemy psuć architektury ulicy”
To jednak nie rozwiewa wątpliwości okolicznych mieszkańców. Powołują się na przykład pierwszego budynku wielorodzinnego postawionego niedawno przy ul. Strzałowskiej przez innego inwestora. Ich zdaniem nie pasuje do okolicznej zabudowy, a realizację wymogów zapisanych w planie potraktowano bardzo „kreatywnie”. Zwracają uwagę, że w czasie prac projektowych zrezygnowano z zapowiadanego wcześniej zielonego placu i w jego miejscu wybudowano zadaszone miejsca parkingowe.
– Kiedy my się tutaj budowaliśmy nie było możliwości, żeby postawić coś innego niż dom jednorodzinny. Było powiedziane, że nie możemy psuć architektury ulicy i tego co już istnieje. Skrupulatnie egzekwowano zasady dotyczące nachylenia spadku dachu i wysokości budynku. Nawet jeśli mieliśmy nieco inną koncepcję, żeby zyskać więcej przestrzeni użytkowej na poddaszu, nie było na to szans. Dla nas były rygorystyczne wymogi, a obok pozwalają na zabudowę wielorodzinną, która naszym zdaniem nie do końca je spełnia – mówią mieszkańcy.
– Zgodnie z prawem budowlanym, przed wydaniem decyzji o pozwoleniu na budowę organ administracji architektoniczno-budowlanej sprawdza m.in. zgodność projektu zagospodarowania terenu i projektu architektoniczno-budowlanego z ustaleniami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego – odpowiada Sylwia Cyza-Słomska.
Więcej samochodów i mniej zieleni?
Mieszkańcy, którzy zwrócili się do naszej redakcji, obawiają się, że nowa inwestycja oznacza większa liczbę lokatorów ulicy oraz samochodów, co negatywnie wpłynie na komfort ich codziennego życia.
– Już teraz mamy problem z wyjazdem z posesji. Proszę pamiętać, że to jest droga w kierunku Polic, dojazd do szpitala onkologicznego. Już teraz natężenie ruchu na tym stromym podjeździe jest duże. A sprzedana działka jest na łuku drogi, więc nowy zjazd może być po prostu niebezpieczny – słyszymy. – W dodatku ten teren jest domem wielu ptaków i innych leśnych zwierząt. Jego zabetonowanie to będzie dla nich dramat.
„Gdybyśmy wiedzieli, że miasto tak obniży cenę, to sami byśmy się zainteresowali”
Teren przy ul. Strzałowskiej (6,1 tys. m2) został sprzedany przez miasto w przetargu za 2,242 mln zł (większa działka za 1,414 mln zł i mniejsza za 828 tys. zł). To dużo niższa cena niż podczas pierwszego postępowania, gdy ceny wywoławcze ustalono łącznie na poziomie 4,8 mln zł (3 mln zł + 1,8 mln zł). Nie było jednak wówczas zainteresowanych kupnem, podobnie jak podczas trzech kolejnych przetargów. Okoliczni mieszkańcy uważają, że potencjalnych inwestorów odstraszały problemy związane z budową na stromym zboczu obiektu większego niż dom jednorodzinny. Cenę obniżano, aż ostatecznie spadła o ponad połowę.
– Po utracie ważności operatów i ich aktualizacji, Gmina Miasto Szczecin ponownie zleciła ich sporządzenie. Wartości zostały oszacowane przez rzeczoznawcę majątkowego na znacznie niższym poziomie niż w poprzednich operatach, a wyceny te były podstawą do ustalenia nowych cen wywoławczych w nowej procedurze przetargowej – tłumaczy Sylwia Cyza- Słomska.
– Gdybyśmy wiedzieli, że miasto tak obniży cenę, to sami byśmy się zainteresowali. Mamy rodzinę i znajomych, którzy chętnie zamieszkaliby w tej okolicy w wolnostojącym domku – komentują sąsiedzi. – Dlaczego nie podzielono tych działek na mniejsze i nie wystawiono ich na sprzedaż pod zabudowę jednorodzinną? Wtedy można byłoby uzyskać dużo wyższą sumę. Przecież ceny działek zaczynają się teraz często od 800 złotych za metr kwadratowy. Przy działce o powierzchni 500 metrów kwadratowych daje to 400 tysięcy złotych, a takich działek można tam wyznaczyć aż 12.
Będą kolejne inwestycje?
Pomysł sprzedaży mniejszych działek w tej okolicy (choć nie na domy jednorodzinne, bo nie zezwala na to plan) też istnieje. Chodzi o cztery sąsiadujące, niezabudowane nieruchomości, również na stromym zboczu, nieco oddalone od ulicy (w stronę Wzgórza Kupały). Drogę dojazdową trzeba byłoby zbudować w wąskim przesmyku między zabytkową Villa Maria przy Strzałowskiej 33 a ogrodzeniem sąsiedniego domu. Na razie nie ma chętnych.
Komentarze
30