Poniedziałek, 17 sierpnia, był wspaniałym dniem dla polskich lekkoatletów. Najpierw po srebro na MŚ w Berlinie niespodziewanie sięgnął młociarz Szymon Ziółkowski, ale to był dopiero przedsmak tego, co miało nas czekać. Następnie byliśmy świadkami tragedii carycy tyczki Yeleny Isinbayevej i triumfu dwóch Polek: Anny Rogowskiej oraz szczecinianki Moniki Pyrek.

Sopocianka mistrzynią świata

Nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy. Wydawało się, że Isinbayeva to murowana faworytka w skoku o tyczce, tymczasem po raz kolejny sport pokazał swoje piękno, udowodniając, że nawet najlepsi czasem przegrywają. Ten wieczór miał należeć do Anny Rogowskiej, która jako jedyna pokonała wysokość 4,75 m. Ten wynik wystarczył sopociance, aby zostać mistrzynią świata i zdetronizować carycę teczki. Stało to się jednak możliwe, dzięki niesamowitej niemocy Rosjanki, która nie pokonała żadnej wysokości i nie została nawet sklasyfikowana! Fachowcy komentowali, że swój start w zawodach rozpoczęła zbyt późno, gdy poprzeczka zawędrowała już wysoko.

Szczecinianka wicemistrzynią świata

Niespodziewanie dobrze zaprezentowała się Monika Pyrek, która pokonała wszystkie wysokości, z którymi męczyła się dzień wcześniej w eliminacjach. Ostatecznie szczecinianka pokonała 4,65 i razem z Anną Rogowską pobiegła w rundzie honorowej wokół berlińskiego stadionu, ciesząc się z tego nieoczekiwanego triumfu.

Wspaniały start Polaków

Polacy w ciągu zaledwie trzech dni lekkoatletycznego czempionatu zdobyli aż 5 medali: 1 złoty (Anna Rogowska), trzy srebrne (Tomasz Majewski, Szymon Ziółkowski, Monika Pyrek) i 1 brązowy (Kamila Chudzik). Polski Związek Lekkoatletyczny uważa, że duże szanse na podium mają jeszcze: Piotr Małachowski (rzut dyskiem), Anita Włodarczyk (rzut młotem) oraz Anna Jesień (400 m ppł.). Trzymamy kciuki i cieszymy się, że Polacy tak dobrze startują zaledwie 100 km od Szczecina.