Z relacji sąsiadów wynika, że nowa mieszkanka ulicy Kapitańskiej w Szczecinie przepędza koty ze względów sanitarnych. Konflikt przybiera na sile, a do jego eskalacji doszło w ubiegłym tygodniu, kiedy to kobieta miała wylać środek chemiczny w miejscu, gdzie stołują się zwierzaki. Sprawa trafiła już na policję i do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie. – Boję się o siebie i zwierzaki – mówi Anna Pierzak, karmicielka kotów z ulicy Kapitańskiej.

„Mówiła, że nie będzie tego tolerować, bo zwierzęta roznoszą choroby”

Anna Pierzak jest karmicielką kotów od ponad dekady. Opiekuje się zwierzętami żyjącymi na ul. Kapitańskiej, ale i w okolicach Teatru Polskiego, Domku Grabarza i ul. Storrady. Kobieta codziennie dokarmia ponad 20 kotów, choć przyznaje, że kiedyś było ich więcej. Jak zaznacza, koty są pożytecznymi zwierzętami, w okolicy nie ma szczurów.

Sąsiedzkich problemów z kotami zawsze było sporo, ponieważ niektórym zwierzęta te przeszkadzały, ale najpoważniejsza sytuacja ma miejsce od kilku tygodni, gdy do jednego z mieszkań przy ul. Kapitańskiej wprowadziło się pewne małżeństwo. Nowa mieszkanka już od pierwszych dni dawała znać sąsiadom, że przeszkadzają jej zarówno dokarmiane koty, jak i gołębie.

– Ta Pani się wprowadziła miesiąc temu. Jak karmiłam kota, to zaczęła coś wykrzykiwać z okna, potem zauważyłam, że znikały pojemniki z jedzeniem i naczynia. Wodę zmieniam codziennie. Ta Pani mnie nękała kilka dni, ale myślałam, że jej się znudzi, a ona wręcz przeciwnie zachowywała się coraz agresywniej – mówi Anna Pietrzak i opowiada: – Przyszła do mnie kiedyś jedna z sąsiadek i mówi, że ta kobieta chodzi tutaj z domestosem i wszystko polewa. Miała polewać murek, polewać jedzenie. Ja przybiegłam i zaczęłam to wszystko zmywać, wiadro za wiadrem, sprawdzałam w nocy co się dzieje, czy czasami nie dolewała czegoś. Starałam się porozmawiać z tą kobietą, a ona mówiła, że nie będzie tego tolerować, bo zwierzęta roznoszą choroby – dodaje.

W relacji Pani Anny, nowa sąsiadka była bardzo arogancka i agresywna. Karmicielka pokazuje nam murek, który miał być polewany chemicznym środkiem czyszczącym. Widać na nim i na chodniku zacieki.

Nie chcę truć, tylko chcę zachować czystość

Portal wSzczecinie.pl dwukrotnie próbował skontaktować się z lokatorką, której przeszkadzają koty, ale na miejscu nie udało się nikogo zastać. Tym tematem zajęła się także redakcja TVP3 Szczecin. Dziennikarzom telewizji udało się spotkać z lokatorką.

– Ja niczego im nie dolewałam, tylko sprzątam. Byłam nauczona tak, że są specjalne miejsca do karmienia kotów, a nie ktoś rzuca jedzenie przed oknem – mówi kobieta.

W reportażu lokatorka wskazuje także, że bardziej przeszkadzają jej gołębie. Pokazuje na podwórku zabrudzony przez ptaki śmietnik. – Tam jest taka warstwa odchodów, że nie da się przejść – słyszymy.

Sprawa została zgłoszona na policję. – Otrzymaliśmy zgłoszenie, które jest przedmiotem prowadzonego w tej chwili postępowania. Jest ono na wczesnym etapie – mówi Paweł Pankau z Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie. Z informacji portalu wSzczecinie.pl wynika, że kobieta tłumaczyła się, że nie ma zamiaru truć zwierząt, a zachować porządek w okolicach miejsca zamieszkania.

TOZ będzie interweniować w tej sprawie. „Wystarczy kropla środka chemicznego i może dojść do zatrucia, niewydolności i nawet do zgonu zwierzęcia”

Jak mówi Karolina Winter-Zielińska z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie, konflikty sąsiedzkie o zwierzęta są niestety codziennością. Nie powinny one jednak przybierać formy, która staje się zagrożeniem dla zwierząt. Karmiciele kotów wolno żyjących są instruowani jak karmić zwierzęta, by było to czyste i higieniczne. Na wielu osiedlach powstają także estetyczne budki dla kotów. Sprawa z ulicy Kapitańskiej jest TOZ-owi znana.

– Udzieliliśmy wsparcia opiekunce, by zgłosiła podejrzenie trucia zwierząt i żeby zrobiono na miejscu rozeznanie, co tak naprawdę się tam dzieje. Jeżeli miało miejsce wlewanie domestosu do kocich misek, to taka osoba powinna ponieść konsekwencje. Chcielibyśmy, by sprawa została wyjaśniona – mówi Karolina Winter-Zielińska.

Szefowa TOZ w Szczecinie przyznaje, że nawet czyszczenie kocich siedlisk chemicznymi środkami jest czymś zagrażającym życiu zwierząt.

– Koty są ciekawskie i nawet jeżeli nie zjedzą zatrutego jedzenia, to chodzą łapkami po środkach chemicznych, a potem zatruwają się podczas mycia się – dodaje Winter-Zielińska. – Wystarczy kropla środka chemicznego i może dojść do zatrucia, niewydolności i nawet do zgonu zwierzęcia – dodaje.

Aktualizacja

Już po publikacji materiału z portalem wSzczecinie.pl skontaktowała się kobieta, która w relacji swojej sąsiadki ma znęcać się nad zwierzętami. Z jej punktu widzenia sprawa wygląda zupełnie inaczej i to ona jest poszkodowana. Starsza kobieta dokarmiająca koty miała się na nią rzucić i pozwolić sobie na rękoczyny. Wezwana została policja, a przemoc miała zostać udokumentowana obdukcją.

– Ja usiłowałam sprzątać odchody gołębi. Nie wiem, jak komuś mogło przyjść do głowy, że truję koty. Koty mi w niczym nie przeszkadzają – tłumaczy kobieta. – Tak naprawdę ta Pani nie dokarmia tylko kotów, to się rozkłada, są robaki, to może tworzyć zagrożenie epidemiczne. Problemem nie są koty, tylko gołębie. Koty nie zostawiają wszędzie swoich odchodów, a gołębie owszem. Był incydent z domestosem. Usiłowałam zalać odchody gołębi i miejsca, gdzie chodzą robaki właśnie domestosem. Zostałam wtedy napadnięta, oblano mnie wodą, wyrwano mi domestos i ta kobieta rzuciła mi się do gardła. Myśli Pan, że wzywałabym policję, gdyby ktoś na mnie nakrzyczał? Nie mam nic przeciwko zwierzętom. Nie chcę truć zwierząt. Zwierzęta nie są niczemu winne. Winni są ludzie, którzy nie wiedzą jak je dokarmiać – mówi bohaterka reportażu w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl.