Łona i Webber na najnowszej płycie starają się punktować „Absurdy i nonsensy” współczesnego świata. Mało tego: chcą uraczyć słuchacza tak rzadkim dziś „rapem z polotem, który wraca sens słowu”.
Podobnie jak na poprzednich płytach duetu, także na tej nie brakuje społeczno-politycznych obserwacji. Przejawia się to choćby w numerze „Ą, Ę”, gdzie Łona parodiuje język Internetu i nie używając polskich „ogonków”, apeluje: „badz czlowieku laskawy tak i od czasu do czasu wcisnij prawy alt”.

Charakterystyczne dla rapu przechwałki brzmią w wykonaniu Łony co najmniej oryginalnie: „ten rap zapędzi cię do filharmonii. Zapewniam, że wiele się przez to pozmienia, bo będziesz śmigał, dajmy na to, nucąc f-moll Chopina”. Autentyczne zniknięcie kiosku w związku z budową obwodnicy Szczecina staje się dla Łony inspiracją do tego, by w humorystyczny sposób obśmiać kilka absurdów IV RP. Raper zapowiada rewolucję: „Jednojajowy Szeryfie bądź pewien: niech zniknie jeszcze jeden kiosk i ruszam na Belweder”. Obrywa się nie tylko Szeryfowi, ale w ogóle politykom, którzy dopuścili, że ludzie „licznie zemigrowali, nieposłuszni niskiemu”. Łona zdaje się budzić w słuchaczu wątpliwości, przedstawiając polityków jako tych, którzy mogą obywatelowi wcisnąć każdy kit, mamiąc modnym krawatem, spod którego tak naprawdę wystaje brunatna koszula. Zauważa, że źle się dzieje, skoro wielu „wolność wyboru już oddało w ręce uzurpatorów”. Z drugiej strony dostrzega absurdy zbyt dobrego, wręcz nienormalnie ugrzecznionego społeczeństwa w przedziale pociągu jadącego z Gdańska do Szczecina.

Łona jest świetnym przemytnikiem trudnych tematów w tekstach. Zdarza mu się osadzić poważne sprawy w mniej poważnych okolicznościach. Pozoruje spotkanie przy wódce z prezydentem Iranu - Ahmadineżadem – i debatuje z nim o polityce: „Nie pijmy za radykalizm. Wypijmy za to pokolenie Irańczyków, które przyjdzie cię obalić”. Mówi też o budowaniu mostu w relacjach między Polską a Niemcami. Cegłami są tu tomy Leksykonu Brockhausa: „gdy przyjdzie czas budować most, a przyjdzie – jestem pewien – dorzucam 17 cegieł”.

W innym numerze rapuje tak, jakby robił wyrzuty kobiecie, by spuentować: „Martwisz mnie, baryłko ropy”. Nieobce są mu też relacje między kobietą i mężczyzną – mówi o wzajemnym zrozumieniu w bardzo ciekawym „7/4”. Ludzi przyrównuje do klientów ogromnego hipermarketu, którzy bierni stoją w miejscu. Narzeka też na dzisiejszą sztukę: „ciężko paść w objęcia muzy którejkolwiek; skoro rynek przystawił jej do głowy rewolwer”. Nawet rapując o stylu, robi to w sposób oryginalny: „Kiedy scena się odwadnia, że aż smutno, my mamy go nadmiar, więc stać nas na rozrzutność”.

W parze z inteligentnymi tekstami idzie technika rapowania. Tu Łona imponuje bardzo szybkim rapowaniem a la Twista. Pioniersko nawija bez polskich znaków w „Ą, Ę”. Bawi się słowami, powtarzając ostatnie sylaby wyrazów. Zdarza mu się nawiązywać do innych twórców. Nawet „chwyt w refrenie czerpie od najlepszych” – nowojorskiej legendy EPMD.

Muzycznie też jest nieźle. Webber zdobywa się nawet na to, by kilkakrotnie zmienić bit podczas jednego utworu. Na nowej płycie sięga po dobre hiphopowe brzmienia, nierzadko jednak czerpiąc z dorobku Funku, elektroniki czy nawet breakbeat`u. Podkłady momentami są mocno minimalistyczne, co nie znaczy słabe. Wszystko brzmi bardzo solidnie, acz mało hitowo, jednak według mnie nie jest to wadą. Muzycznie Webera wspomogli: Cybul oraz Daniele: Christ i Popiałkiewicz, a także dj Twister, który opisał płytę skreczami.

„Absurd i nonsens” to album bardzo nowatorski; może nawet za bardzo jak na dzisiejsze czasy … Łona i Webber raczą słuchacza dawką muzyki bardzo sycącej, a z drugiej strony otwartej i pozostawiającej miejsce na myślenie. To nie jest łatwa płyta. To jedno z niewielu wydawnictw, przy którym trzeba naprawdę usiąść i pomyśleć. A myśleniem dziś jest, niestety, różnie. Toteż wielu zapewne odłoży tą płytę, mówiąc: „dziwna, trudna, mało przebojowa”. A ja napiszę: przemyślana, spójna, po prostu dobra.