Teatr Wierszalin z Supraśla to bardzo ceniona grupa twórcza, założona w 1991 przez reżysera Piotra Tomaszuka. Jej aktorzy gościli już na wielu światowych scenach, praktycznie wszędzie zyskując bardzo dobre oceny swych spektakli. „Reportaż o końcu świata” to jedna z ostatnich propozycji tego zespołu. To opowieść o Wierszalinie, niewielkiej miejscowości na Grzybowszczyźnie. niepiśmienny chłop Eliasz Klimowicz stworzył tam w latach 30-ych ubiegłego wieku sektę i chciał zbudować Nowe Jeruzalem.
Oczywiście w choreografii dominuje poetyka Wschodu. Charakterystyczne krzyże cerkiewne, chusty, chałaty i inne elementy ubioru, a poza tym część przekazu werbalnego, w którym spotykamy zwroty z języka rosyjskiego oraz białoruskiego, a także pieśni z tego regionu, to dla widzów z drugiego końca Polski niemalże egzotyczny sztafaż. Sama opowieść jest oparta na wydanej w 1974 roku książce Włodzimierza Pawluczuka, opisującej kształtowanie się sekty iljowców. Historii Eliasza Klimowicza, który objawia się jako prorok, a następnie próbuje naśladować sceny z życia Chrystusa, nie zawsze z pozytywnym skutkiem
„Wierszalin. Reportaż o końcu świata” to rzecz o narodzinach fanatyzmu religijnego.
Bezgraniczna wiara wiernych czyni z samozwańczego proroka istotę boską, a on wykorzystuje ich zaślepienie dla własnych materialnych celów. Ironia jest tu przemieszana z patosem. Fałszywi zbawiciele i matki boskie ujawniają się w kilku wsiach na Grzybowszczyźnie na raz. Pojawia się też car Mikołaj II, który wyemigrował z Rosji. Mają swoich wyznawców i oddanych wiernych dzięki którym sekta rozszerza się i rośnie w siłę.Z namaszczeniem celebrują religijne rytuały śpiewając wtedy kiedy chcą pieśni w tradycji prawosławia przynalżne tylko czasowi Wielkanocy. Jeszcze trochę ofiar i stąd już będzie bardzo blisko do obiecanego Raju ...

W tym kontekście z pewnością na widzach może zrobić wrażenie ascetyczny, ale elektryzujący finał sztuki, kiedy przy dźwiękach radzieckiej pieśni wszyscy bohaterowie opuszczają scenę, zmierzając ku drewnianym wrotom, przypominającymi drzwi do wagonu przewoążącego wysiedleńców. Trzeba przyznać, że reżyserowi udało się, przy znakomitym udziale aktorów, stworzyć spektakl atrakcyjny wizualnie, a przy tym frapujący z uwagi na swą treść, a wbrew pozorom, nie jest to tak często spotykana konesksja.