Grzegorz Grzyb, perkusista jazzowy, stałe współpracuje ze Zbigniewem Namysłowskim, ale jest też cenionym muzykiem sesyjnym, brał udział w nagraniu wielu płyt nie tylko jazzowych, ale także rockowych. Chociaż urodził się w Stargardzie i tam stawiał swoje pierwsze kroki jako muzyk, to jednak bardziej kojarzony jest ze Sczecinem. Tu jego umiejętności zostały docenione i szybko stał się muzykiem, o którego zabiegali liderzy jazzowych grup.

Przy okazji koncertu kwintetu Zbigniewa Namysłowskiego w Royal Jazz Clubie udało mi się zadać mu kilka pytań. Oto ta rozmowa:

Na początku swojej kariery grałeś w Szczecinie w zespole Marka Kazany. Czy to był przełomowy etap w twjej muzycznej drodze ?

Dokładnie tak. To był najważniejszy moment w moich początkach. Markowi Kazanie zawdzięczam najwięcej i oczywiście Zbyszkowi Namysłowskiemu, który później mnie przejął. Na początku lat 90-ych grałem też w innych składach, ale w kwintecie Marka Kazany zdobyłem najwięcej doświadczenia... To był dobry energetyczny okres grania. Markowi zawdzięczam bardzo wiele i to nie tylko jako muzykowi, ale też człowiekowi, przyjacielowi. Ostatnio znów grywamy w kwartecie z warszawskimi muzykami. Wiele razem koncertowaliśmy w Niemczech, w Berlinie ...

Swego czasu zagrałeś na płycie Zbigniewa Namysłowskiego „Mozart”. Czym dla Ciebie jest klasyka ?

Przyznam, że słabo się znam na muzyce klasycznej. Może trochę rozumiem pewne rzeczy, ale nie miałem edukacji muzycznej, nie chodziłem do szkoły muzycznej. Nigdy do mnie to tak nie trafiało, żebym jakoś się tym przejął. Nie miałem wzorów, które by mnie w tę stronę pokierowały. Muzyka jazzowa bazuje na rytmie i grając ją miałem generalnie mało wspólnego z klasyką. Chociaż przypominam sobie, że, jeszcze tu w Szczecinie grywałem muzykę teatralną, współpracowałem z twórcami działającymi w Teatrze Kana. Te kompozycje były zbliżone w jakimś stopniu do klasyki.

Oprócz jazzu grałeś też m.in. ze Zbigniewem Hołdysem oraz w Szwagierkolasce. Czy były to tylko odpowiedzi na zaproszenia od konkretnych osób czy też chęć wykazania się jako muzyk w innych gatunkach?

Myślę, że i to i to. W przypadku grania ze Zbyszkiem Hołdysem było to na pewno większe wyzwanie i na pewno bardzo ciekawe doswiadczenie. Bardzo mnie pociągało takie rock`n`rollowe podejście do gry i chciałem się sprawdzić także w takej formie. Na pewno nie żałuję tego, że grałem z tymi muzykami. Było to coś nowego dla mnie.

Najbliższe plany ?

Ze Zbyszkiem Namysłowskim pogramy jeszcze trochę koncertów w marcu i kwietniu. Cały czs promujemy płytę„Assymetry”. Nie wiem kiedy nagramy kolejny materiał, ale być może późną wiosną coś się wydarzy.

Dziękuję za rozmowę.