"Mojo Mickybo” to spektakl bardzo utytułowany. Podczas Przeglądu „Kontrapunktu 2006” otrzymał kilka nagród, m.in. Grand Prix. Ma również na koncie Tytuł Wydarzenia Artystycznego XIII Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Jeszcze jedno Grand Prix aktorzy przywieźli z V Festiwalu Premier Budgoszcz 2006. Warto się więc przekonać co tak szczególnego zawiera inscenizacja tekstu irlandzkiego dramaturga Owena McCafferty`ego, który przeniósł na scenę szczecińskiego Teatru Krypta Wiktor Rubin.
Mojo i Mickybo to dwaj kumple, którzy mieszkają w Belfaście w 1970 roku. Czas spędzają na turlaniu z górki, budowaniu szałasów i bójkach z Trzepakiem i jego bandą. Szkoły raczej nie lubią. Są zafascynowani kinem, do którego wpuszcza ich czasem na popołudniówki wujek Sidney. W ich życiu zatem właśnie bohaterowie dużego ekranu są szczególnie ważni. Chcą być tacy jak filmowi kowboje, napadać na banki, strzelać do obcych i budzić postrach.. Jeden z chłopców mieszka za mostem, a drugi na końcu ulicy i choć od początku ta różnica wydaje się coś znaczyć, to obaj zaprzyjaźniają się ze sobą i praktycznie cały wolny czas spędzają na wspólnych zabawach. Zdawałoby się, że są zupełnie nieświadomi, że nad ich głowami przetacza się burza (konflikt między katolikami a protestantami). O tym, że chyba jednak nie wszystko jest w porządku widz dowiaduje się ze scen rozgrywających się w domach chłopców. Rodzice niekoniecznie spełniają swoje role wobec dzieci (matka Mickybo nie jest raczej zdrowa psychicznie). Niezaspokojone potrzeby dają więc o sobie znać. Dlatego Mojo i Mickybo nie czują się dobrze pod własnym dachem, we własnym kraju. Najchętniej więc udaliby się do Boliwii albo jeszcze lepiej do Australii... To są jednak tylko marzenia, a krótki wypad do Newcastle to jedynie przerywnik, nie dający pełnej satysfakcji
Choć w tekście sztuki występuje kilkanaście postaci, to widzowie oglądają na scenie tylko dwóch aktorów (Grzegorz Falkowski i Paweł Niczewski), którzy kreują wszystkie te role w bezprzykładnie porywający sposób, w ciągu kliku sekund przechodząc od jednej do drugiej. Z pewnością jest to duże wyzwanie dla aktora, ale bezsprzecznie sprostali mu obaj panowie, którzy co warto podkreślić, nie posłużyli się żadnymi rekwizytami, świetnie za to wykorzystali ograniczoną, ale nie pozbawioną przejść, załomów i uskoków, przestrzeń sceniczną Krypty. Spektakl przybiera momentami niemalże musicalową formę, bo pojawiają się w nim takie klasyczne piosenki : “Love Me Tender” Presleya, instrumentalna kompozycja The Shadows, a także “Stranger In The Night” Franka Sinatry, “Moon River” Johny`ego Mercera. Niektóre są wykonywane przez samych aktorów, którzy parodiują te utwory. Te odniesienia do popkultury jeszcze bardziej pogłębiają kontrast między codziennością dwójki bohaterów, a ich tęsknotami za lepszym, bajecznym życiem. Owen McCafferty (ur.1961 r.) - autor sztuki mieszka w Irlandii Północnej. Początko uprawiał różne zawody. M.in. był dekarzem oraz pracował w rzeźni. Kiedy zajął się tylko dramaturgią został doceniony także poza własnym krajem. W Polsce wystawiana była m.in. jego sztuka „Closinh Time” Pisząc “Mojo Micyboyo” zapewne skorzystał z własnych doświadczeń Wszak właśnie na początku lat 70-ych sam był nastolatkiem. Jest to jednak tekst aktualny także dziś i nie tylko w Irlandii, ale wszędzie tam, gdzie występuja wszelkie podziały, nie tylko na tle religijnym.

Fot.: Zbigniew Kołodziej