W Witrynie Jadwigi stoi szklana skrzynia - urna, którą zapełniają motyle zbudowane z pary uszu w kolorach niebieskim i żółtym. Codziennie do urny „sfruwa” jeden.

Jest ich tyle, ile dni trwa wojna na Ukrainie. Nad nimi góruje czerwone ucho.

Butterflies

Instalacja „Dead butterflies” to artystyczna reakcja Doroty Tołłoczko-Femerling na inwazję Rosji na Ukrainę. – W dniu wybuchu wojny w Ukrainie zrobiłam na szydełku parę uszu w kolorach flagi narodowej Ukrainy. Połączone ze sobą tworzą albo symbol serca, albo właśnie motyla, który poprzez usztywnienie krochmalem szeleści jak uschły liść – tłumaczy.

Ale jeden motyl nie oddawał szoku wojny. Zaczęła więc ich szydełkować więcej, tyle ile dni trwa inwazja. Dorota Tołłoczko-Femerling porównuje swoją pracę do kronik wojennych.

– Ta praca narodziła się z potrzeby wyrażenia sprzeciwu. Jestem zaszokowana, że po 80 latach może się zdarzyć coś podobnego jak wojna – mówi. – A wojna wyciąga potwory z ludzi, po każdej stronie. I tych co zaatakowali, i czasami tych, którzy się bronią, ale też i tych, trzecich. Dla mnie jest tu porównanie do pożaru domu sąsiada. Bierze się wiaderko i leci z pomocą. Inaczej zaprzeczamy swojemu człowieczeństwu.

Podsłuchane

Kiedy uczestnicy wernisażu wrzucają do urny kolejne pary uszu, obecny rzeźbiarz profesor Ryszard Wilk zauważa: – Chcą ożywić, wrzucając do zamkniętego pomieszczenia motyle, które są uszami, czyimi Dorotko?

– Symbolicznymi – odpowiada artystka. – One mają raczej znaczyć samą potrzebę słuchania, nie swojego głosu czy swoich myśli, ale słuchania innych. Bo słuchanie jest większą częścią dialogu.

– Zatem słuchajmy – mówi profesor.

Cykl „o słuchaniu” Dorota Tołłoczko-Femerling rozpoczęła w 2013 roku, kiedy zrobiła pierwsze ucho na szydełku na wystawę „Plotka” w Trafostacji Sztuki. Plotka wchodzi do ucha, opowiadanie, to jakaś nić, zrobiła więc ucho, które połączyła z kłębkiem kordonka, co kojarzyło się z potocznym frazeologizmem o nawijaniu makaronu na uszy.

Potem te „uszy” wracały. Pojawiła się chmura uszu. Uszy w „Dialogu”, w „Kłótni”, „Afroncie”, „Kompromisie”. W symbolach wiary.

– Zobaczyłam, że działa to graficznie jak plakat – dodaje (po szczecińskim „plastyku” w Wyższej Szkole Sztuki Użytkowej studiowała grafikę projektową).

Zaangażowana

Ostatnio w Oderbergu nad kanałem Odra-Sprewa odbywał się Dzień Sztuki. Wydarzenie miało miejsce dwa tygodnie po skażeniu Odry. Zrobiła neon na statek przedstawiający rybę pływającą do góry brzuchem.

Po zobaczeniu jej okularów z drutu kolczastego zapytam ją o rolę artysty. Dla niej kolczaste okulary obok kolczastych szpilek i kapelusza były dopełnieniem sukienki „małej czarnej” z drutu kolczastego. – Nie zawsze trzeba wbijać się w tę sukienkę, żeby udowodnić coś innym, czy w ogóle zostać zauważonym – mówi.

– Nie myślę o sobie jak o artystce sztuki zaangażowanej, ale uzmysławiam sobie, że jest to wyraźny nurt w mojej twórczości. Wychodzi na to, że my, artyści potrzebujemy komentować, przed czymś ostrzegać. – mówi. – Ale ja dużo mam też w dorobku takich prac, które zatrzymują się w przestrzeni wizualnej, na błysku światła, jakimś wrażeniu, które obserwuje się kątem oka – dodaje.

Pomorzanie

Z okazji wystawy w Witrynie Obiektu Kreatywnego Tu Centrum.Szczecin przy ul. Jadwigi 2 wpadła na dzień do Szczecina, bo na co dzień mieszka za niemiecką granicą, w Bralitz nad Odrą, 100 km od Szczecina. Jeszcze wrzesień i nie rozpoczęła zajęć w Akademii Sztuki.

– Mieszkając w Niemczech, zauważyłam, że Niemcy bardziej od tego, co się teraz dzieje, boją się wybuchu trzeciej wojny światowej – mówi.

Technika „uszu” jest pracochłonna. Jedno ucho powstaje w pół godziny. Uszy może szydełkować podczas jazdy pociągiem.

Rodzina pochodzi z okolic Chojny, rodzice mieszkali w Świnoujściu, gdzie się urodziła. – Generalnie to jest tak, jak mówił świętej pamięci Detlef Tabert z Ośrodka Poszukiwań Twórczych Schloss Bröllin, że on się czuje Pomorzaninem. Nie dzieląc Pomorza na Meklemburgię Pomorze Przednie i Pomorze Zachodnie – tłumaczy Dorota Tołłoczko-Femerling. – Jeśli chce się szukać różnic, to się je znajdzie, ale jeśli nie, to się czuje Pomorzaninem.

W Akademii Sztuki, w Pracowni Rzeźby i Działań Przestrzennych dr Tołłoczko-Femerling uczy rzeźby grafików projektowych i artystycznych: – Uczę ich wyjść z dwóch wymiarów w przestrzeń. Mieć świadomość przestrzeni. Eksperymentować z przestrzenią. Żeby nie zamykać się na jedno.

Powielacz

Zatopione w szkle urządzenie stanęło na niewielkim postumencie nieopodal Bramy Portowej. „Legendarny powielacz ma swój pomnik” donosiły media w czerwcu 2010 roku. Pomnik odsłonięto z okazji 25-lecia powstania ruchu Wolność i Pokój. Jak głoszą słowa „na papierze” drukowanym przez powielacz, odegrał on „nieocenioną rolę w demontażu komunizmu”. Całość zaprojektowała Dorota Tołłoczko-Femerling.

Pomnik powstał z inicjatywy Bartosza Sawickiego, działacza WiP. – Jego głównym pomysłem było, żeby to było w formie oryginalnego powielacza. W trakcie rozmów szukaliśmy sposobu, jak to technologicznie rozwiązać – wspomina artystka. To się udało, powielacz z lat 80. został zatopiony w glicerynie. – W tamtym momencie nie można go było zatopić w bloku epoksydowym, znaleźliśmy firmę w Anglii, która mogła to zrobić, ale koszty były kolosalne.

Dr Dorota Tołłoczko-Femerling jest członkiem prezydenckiej rady do spraw pomników, rzeźb, tablic Szczecina. Pytam, jak ocenia obecność rzeźb na terenie miasta? – Współcześnie bardzo nieobecna – odpowiada. Nie odbywają się plenery rzeźbiarskie, które mogłyby owocować szeregiem ciekawych, nie tylko upamiętniających realizacji. Kwestie upamiętnienia zostały sprowadzone do konkretnej stylistyki, zaś finansowanie lwiej części tych realizacji przejęły projekty obywatelskie, które w swym założeniu mają szczytną ideę, ale pozyskane w ten sposób środki uniemożliwiają np. przeprowadzenie konkursu, który pozwoliłby na wyłonienie najlepszego projektu. Ogromną rolę pełnią więc fundusze, jak również sprawy formalno-administracyjne, jak również brak ogólnego pomysłu na poziomie miasta jak z tymi przeciwnościami sobie radzić.

Sama Rada tego problemu nie rozwiąże. Dlatego najczęściej impuls idzie od inicjatyw oddolnych, co z kolei powoduje brak szerszej refleksji na temat rzeźb w mieście.