Koncert zespołu takiego jak Brother Hawk na deskach szczecińskiej sceny to niecodzienne wydarzenie. Fani bluesa, rocka i świdrujących gitarowych solówek od dawna powinni mieć bilety na ten występ. Dziwi więc fakt, jak słaba frekwencja dopisała w piątek w Free Blues Clubie.

Zaskoczeni nieliczną publicznością byli również organizatorzy, którzy włożyli wiele wysiłku w zaproszenie takich gości. Muzyka grana przez Brother Hawk to specyficzne połączenie przyjemnego wokalu, łagodnych dźwięków i wściekłych solówek na zmianę. Brzmi kapitalnie ! Na szczęście skromna publika poradziła sobie z brawami, pochwałami i bisami jak należy. Muzycy z Brother Hawk przyznali po koncercie, że są poruszeni reakcją szczecińskich fanów, a miasto przypadło im do gustu.

Najpierw sentymentalny klimat, potem ostre rockowe granie

To istne szaleństwo. Już po pierwszym utworze, co wrażliwsi, mogli czuć się zbici z pantałyku. Zespół zaczął spokojnie pogrywać, wokalista poruszonym głosem zapraszał w świat intymnych emocji, a gdy już człowiek się na dobre zamyślił, niespodziewanie porywany był w wir uderzających w głowę dzikich kompozycji.

Dlaczego nikt nie zabierze tych krzeseł?

Drewniane solidne krzesła pod sceną dodają elegancji, ale podczas energetycznych koncertów, chciałoby się szaleć, skakać i machać głowami. Panowie na scenie byli niestety bardziej dynamiczni niż zgromadzeni, którzy mogli co najwyżej podrywać się z siedzeń. Najbardziej hulali klawiszowiec i perkusista, którzy bez przerwy machali głowami, a podczas mocniejszych brzmień, podskakiwali żwawo jak szaleni.