Niedawno na kinowych ekranach zadebiutował film „Wojna polsko-ruska pod flagą biało czerwoną” do którego Jan Jakub Kolski stworzył scenariusz, a już możemy oglądać jego nowe reżyserskie dzieło – „Afonia i pszczoły”, do którego zdjęcia twórca ten realizował w ubiegłym roku w Łombanowicach i Wrocławiu. W tytułowej roli wystąpiła żona reżysera – Grażyna Błęcka-Kolska. Dramat ten można zobaczyć od wczoraj w szczecińskim Multikinie.

Afonia ma dwie pasje: filmowanie świata za pomocą wojskowej kamery oraz hodowlę pszczół. Pielęgnuje je i z troską obserwuje. Opieki wymaga też jej mąż, były zapaśnik światowej sławy, który jest teraz sparaliżowany. Rafał (Mariusz Saniternik) kiedyś walczył zawsze w czarnej masce budząc strach w swych rywalach. Nie został zupełnie pokonany przez los, bo choć nie może chodzić i poprawnie się porozumiewać, to jego aktywność nie zmalała. Zajmuje się głównie projektami różnych maszyn, nawet latających. Wózek, na którym się porusza, jest efektem jego pomysłowości. Takie niemalże beztroskie bytowanie trwa od wielu lat, gdy na opuszczonej stacyjce kolejowej, w której ta dwójka zamieszkuje, zjawia się Ruski (Andriej Bielanow). Jest mężczyzną silnym, tajemniczym i urodziwym. Afonia dość szybko „wpada w jego sidła”. Razem odbywają wycieczki po torach za pomocą starej, ale sparwnej drezyny. Kręcą filmy z jego udziałem i po prostu są ze sobą. Rafał odczuwa to bardzo dotkliwie. Wiadomo, że ta sytuacja nie można trwać zbyt długo. Zbyt silne emocje są skumulowane w osobach tego dramatu, by ulotniły się bez żadnych konsekwencji dla otoczenia ...

Można byłoby przypuszczać, żę Jan Jakub Kolski, po sukcesie "Jasminum", będzie kontynuował podobną tematykę fabularną i stworzy kolejną komedię. Jednak jest twórcą tak niezależnym, iż podąża zawsze własnymi ścieżakami. Co prawda pojawia się w Afonii” znana z tamtego obrazu Gienia (Wiktora Gąsiewska) jako Mała Anielka, ale jest to tylko żartobliwe mrugnięcie do widza, zaledwie kilkusekudowy epizod. Z uwagi na wiele scen związnych z zapasmi oraz retrospekcji film przypomina mi „Arię dla atlety” Filipa Bajona. Jednakże „Afonia ...” jest obrazem niemalże typowym dla dokonań Kolskiego. Poetyckim, momentami rozmarzonym ciągiem sekwencji, których bohaterowie żyją zanurzeni we własanym świecie, oddalonym od polityki, historii, w którym „życie niespodziwanie może stać się piękne”. Choć za to piękno trzeba czasem wiele zapłacić to jednak warto, bo tylko dzięki uczuciom i wznoszeniu się ponad egzystencja może zyskać na wartości.