Latarnie morskie, zamki, ratusze, kościoły i ponad milion wykorzystanych zapałek – to imponujący dorobek pana Stanisława Bogacza. Przez kilkadziesiąt lat z zapałek stworzył wiele modeli budowli, ale i ozdób do domu.

Swoje dzieła trzyma w większości w domu, ale wiele trafiło też w ręce rodziny, a najbardziej okazałe budowle znalazły swoje miejsce w kołobrzeskim ratuszu. Pan Stanisław Bogacz z Kołobrzegu swoją przygodę budowaniem z zapałek rozpoczął jeszcze za czasów czynnej służby wojskowej.

–Służyłem na okrętach i jak każdy chciałem mieć jakąś pamiątkę. Popularne było wtedy robienie figurek z puszek po konserwach, ale tych brakowało. Pomyślałem, żeby latarnię zrobić z zapałek, bo te były zawsze dostępne – wspomina pan Stanisław. – Pierwszy kościół zrobiłem ze Świnoujścia, ze statku z daleka było widać jego wieżę.

Satysfakcja z osiągniętego efektu

Jak przyznaje pan Stanisław, najwięcej radości sprawia sam proces tworzenia.

–Nie liczę czasu i zapałek, bo tego jest za dużo – mówi, znajdując jednak niewielkie szkatułki, na spodzie których zapisano, że zużyto na nie ponad 2 tysiące drewnianych patyczków. – Jak by to przeliczyć, to milion zapałek przez całe życie wykorzystałem. Największe budowle, czyli Zamek w Malborku i katedra kołobrzeska, znajdują się w ratuszu. Ale wszystkie rzeczy, które stworzyłem, bardzo mi się podobają. Nawet jeżeli dziś coś bym w nich poprawił.

Hobby pana Stanisława pozwoliło także w dawnych czasach na przyozdobienie domu w oryginalny sposób. W swojej kolekcji ma m.in. wazoniki na suszki, koszyczki na szklanki, czy kinkiety, których używał za czasów komuny.

–Robiłem je, bo trudno było dostać takie oświetlenie. One są mojego własnego projektu, stworzone tak, by można było je bezpiecznie powiesić na ścianie. Trzeba było pamiętać, by je odpowiednio zabezpieczyć, bo przecież stare żarówki wydzielały bardzo dużo ciepła – podkreśla pan Stanisław.

Z jego pasji z całą pewnością cieszy się też gromadka wnuków.

–Kiedyś jeden wnuczek poprosił mnie, bym zrobił mu miasto, więc stworzyłem masę domków, straż pożarną, posterunek policji, szkołę. A że mam pięciu wnuków, to wiadomo, że każdemu potem zrobiłem.

Trzeba wszystko dobrze zaplanować

Stworzenie takich budowli wymaga wcześniejszego przygotowania i dokładnego przemyślenia projektu. Niewielka pomyłka w obliczeniach możne spowodować, że część budowli będzie się nadawała jedynie do spalenia w piecu.

–Najpierw wszystko układam sobie w głowie, by potem móc to złożyć. Rysuję, wycinam, każdy element sklejam ze sobą i na rogach zbijam gwoździkami. Muszę wszystko uwzględnić, by zgadzały się proporcje. A najtrudniej jest zrobić części okrągłe, bo trzeba każdą zapałkę dociąć, by zachować odpowiedni profil – przyznaje pan Stanisław.

Nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie pasja do tworzenia budowli z zapałek miała przeminąć, a wręcz przeciwnie. W głowie pana Stanisława kłębi się jeszcze wiele pomysłów na kolejne projekty.