To wydarzenie przez dwa lata było przekładane z terminu na termin. Pewnie byli tacy, którzy stracili nadzieję, że ta brytyjska grupa dotrze do Szczecina… A jednak udało się! Red Box, tak ceniony w Polsce od lat 80., zagrał 14 czerwca w Filharmonii i dla wielu widzów było to spełnienie koncertowych marzeń!
Pierwszy raz w Szczecinie
Z zespołami, które reaktywują się po długim czasie scenicznego niebytu, bywa różnie. Często jest to działanie czysto komercyjne, obliczone na zysk przy użyciu sprawdzonych patentów i wzorów. W przypadku Red Box, którzy na scenę wrócili w 2010 roku po 20 latach przerwy, było jednak inaczej. Kiedy po tak długiej nieobecności wydali album „Plenty”, został on tak dobrze przyjęty, że grupa dowodzona przez wokalistę, Simona Toulsona-Clarke'a, zagrała także kilka tras. Wystąpiła wówczas w Polsce, gdzie zawsze byli bardzo popularni. W sumie w swojej karierze zaliczyli już wiele miast w naszym kraju (byli nawet w Pile i Pruszkowie), ale do Szczecina wcześniej nie dotarli. Szczecinianie doczekali się ich koncertu przy okazji promocji płyty „Chase The Setting Sun”! Oprócz lidera przyjechali do nas Del Adams – perkusja, gitara, Ali Ferguson – gitara, David Jenkins – gitara basowa, Jane Milligan – wokal, keyboard oraz „nasz człowiek” (znany też z grupy Collage) – Michał Kirmuć – gitara.
Dwa razy „Chenko”
Debiutancki singiel Red Box „Chenko” wydany w 1984 roku oraz zrealizowana rok później płyta „The Circle & the Square” sprawiły, że grupa zyskała w Wielkiej Brytanii dużą popularność. Szlachetny pop-rock zmieszany z world music miał wtedy duże wzięcie... Utwory z tej płyty oczywiście zostały wykonane w Szczecinie. „Chenko” nawet dwukrotnie! Poza tym we wtorek w filharmonii publiczność usłyszała także m.in. „For America”, „Saskatchewan” czy „Lean on me”, ale cały repertuar występu był przekrojowy. Muzycy przedstawili numery ze wszystkich czterech płyt, a wiele z nich Simon Toulson-Clarke poprzedzał anegdotami i opowieściami o swoich inspiracjach, np. zapowiadając „Brighter Blue”, wspomniał o tym, jak twórczo podziałały na niego narodziny córki, a czas przed zagraniem utworu „Train” wypełnił historią pewnego dramatycznego spotkania z grupą skinów, zakończonego dość nieoczekiwanym epilogiem.
Znakomity kontakt z publicznością
Lider Red Box zachęcał też do śpiewania refrenów, do porzucenia miejsc siedzących i rozmawiał z widzami, nie tylko tymi w pierwszych rzędach, ale też z tymi w tych dalszych! Ktoś, kto ceni bardzo kontakt muzyków z publicznością, był zatem na pewno usatysfakcjonowany. Zespół wykonał jeszcze m.in. tak znane utwory jak „Gods and kings” „Hurricane”, „The Sign” „Ho Ho!, a każdy był przyjmowany wręcz owacyjnie. Na widowni było sporo osób, które pamiętały czas, kiedy utwory Czerwonego Pudełka zdobywały pierwsze pozycje na Liście Przebojów Trójki, ponad 30 lat temu i dla nich był to bardzo emocjonalny powrót do wydarzeń z tamtej dekady.
Długa kolejka po autografy i do zdjęć z muzykami, która po zakończeniu koncertu ustawiła się w holu filharmonii, była dowodem na to, że Red Box spełnił oczekiwania. Może zabrakło kilku utworów (ja liczyłem m.in. na „Why so few” z ostatniej płyty), ale te najbardziej pożądane zostały zagrane. Czekamy teraz na kolejne ważne rockowe zespoły, które jeszcze Szczecina nie odwiedziły!
Komentarze
0