Za nami trzy dni pełne śmiechu i dobrej zabawy. Było o tolerancji i wychowaniu dzieci czy doświadczeniach organizatora… wieczorów panieńskich – sobotni stand-up zwieńczył tegoroczną edycję SZPAK-a. „Było bardzo fajnie i za rok na pewno będziemy”, zapowiadają widzowie.

17. odsłona Festiwalu Komedii SZPAK przeszła do historii. – Działo się wiele, to były trzy dni święta komedii w Szczecinie. Mieliśmy występ solistów, czyli trochę kabaretu, trochę stand-upu. Był kabaret Czesuaf, czyli gwiazda sceny kabaretowej. Oczywiście impro, bo SZPAK bez improwizacji nie może się obyć. W tym roku powróciliśmy też do Szpaczka, czyli improwizowanej bajki dla dzieci. No i oczywiście stand-up – relacjonuje Damian „Viking” Usewicz.

Stand-upowa wisienka na torcie, czyli wyrównana walka i masa śmiechu

Ostatniego dnia festiwalu, 2 grudnia, SZPAK zawitał do Nowej Dekadencji (przy ul. Partyzantów 2). Pierwsza część wieczoru poświęcona było konkursowi stand-up, podczas którego sześciu komików walczyło o uznanie publiczności. Podawali w wątpliwość, czy lepiej mieć na imię Roksana czy Jarek i zastanawiali się, jak to jest z tą naszą tolerancją. Poziom był naprawdę wyrównany, ale widzowie zdecydowaną większością głosów wybrali swojego zwycięzcę. Został nim Jarek Legońkoff, a nagrodę specjalną od jurora Michała Pałubskiego otrzymał Bartłomiej Zajda.

– Prawie cała sala na mnie głosowała, co bardzo doceniam. Festiwal SZPAK cieszy się renomą i fajnie mieć wpisane w CV, że to właśnie tutaj wygrałem. Odwiedziłem kilka różnych konkursów i myślę, że ten jest najciekawszy – przyznał Legońkoff.

– Poziom był bardzo wysoki – podkreślał Michał Pałubski. – Jednak z tego równego poziomu wybiło się dwóch najlepszych, jeden to laureat publiczności, którego ja sam też chętnie bym nagrodził za doskonały wykład o tolerancji, bo świetnie to wszystko poprowadził. Doceniłem za to chłopaka, który miał również świetne napisane żarty.

– Jarek, trzymałam kciuki od początku, mega nas rozśmieszyłeś, szczególnie podobało nam się, jak mówiłeś o Roksanach i lekarzach weterynarii – mówili widzowie.

„Od lat chodzę na stand-upy, w tym roku był niesamowity poziom”

W drugiej części wieczoru wystąpili doskonale znani publiczności stand-uperzy. Michał „Mimi” Zenkner mówił m.in. o tym, co ze swoich genów przekazał córce, Damian Kubik opowiedział o typach sąsiadek, Wojciech Kamiński zdradził, czego najbardziej się obawia w przypadku wypadku samochodowego, a Michał Pałubski przyznał, że zaczyna zauważać, że się starzeje.

– To superpomysł na spędzenie sobotniego wieczoru. Jest to moje pierwsze zetknięcie ze SZPAK-iem i mam nadzieję, że nie ostatnie – przyznawali widzowie. – Było bardzo fajnie i za rok na pewno będziemy – zapowiedzieli inni.

– Oczywiście, że się podobało, nie mogło być inaczej. Od lat chodzę na stand-upy na SZPAK-u, w tym roku był niesamowity poziom konkursu, bardzo fajna energia, świetnie wyselekcjonowani występujący. Naprawdę dobrze się bawiłem – komentował kolejny widz.

– To jeden z moich pierwszych stand-upów, i trafić jeszcze na taki konkurs... Naprawdę byłam pod wrażeniem – dodała inna widzka. – Super, że coś takiego jest organizowane, bo nie zawsze można trafić na wydarzenie, które warto obejrzeć.

SZPAK to wyjątkowy festiwal

SZPAK-a nie tylko kochają widzowie, ale i artyści lubią się tutaj pojawiać.

– Takiego festiwalu brakowało w Polsce. SZPAK to impro, kabaret i stand-up, czyli trzy formy komedii, które warto wspierać – zaznacza Pałubski.

– SZPAK zawsze był festiwalem, gdzie był fajny klimat. To też jeden z ostatnich w roku kalendarzowym, więc to okazja, by spotkać się z kolegami i poopowiadać, jak minął rok – mówił standuper Wojciech Kamiński. – Festiwal na przestrzeni lat się zmienił, kabaret ustąpił miejsca stand-upowi i impro, ale dzięki temu widać szersze spektrum komedii. Zobaczymy, jak będzie dalej. Myślę, że czas kabaretu ponownie nadejdzie, ale stand-up i impro są też już mocno zakorzenione.

– Już dzisiaj mogę zaprosić na 18. festiwal. Będziemy świętować! – zapowiada Usewicz.