Nowe aranżacje nieśmiertelnych przebojów, które nuciła cała Polska i historia niełatwego życia, pełnego zakrętów i wybojów – tak zapowiada się najnowszy spektakl Teatru Polskiego „Kora – dziecko słońca”. Premiera 10 lutego.

„Młode pokolenia też mogą odkryć w tych piosenkach wiele pięknych rzeczy”

Przed nami druga w tym roku premiera w Teatrze Polskim w Szczecinie. Tym razem twórcy zabiorą widzów w muzyczną podróż przez życie bardzo wyrazistej gwiazdy polskiej sceny muzycznej – Kory. Artystka wraz z grupą Maanam wylansowała mnóstwo przebojów, które na stałe weszły do kanonu polskiej muzyki rozrywkowej.

– Warto przypominać osoby, które odcisnęły piętno na życiu kulturalnym, warto przypominać, czego dokonały. I Kora do takich osób z pewnością należy. Miała niezwykły życiorys, piosenki, osobowość. Kłębiło się w niej wiele sprzecznych cech, które nadawały jej „to coś” – przyznaje Adam Opatowicz, dyrektor Teatru Polskiego, reżyser spektaklu. – Mam nadzieję, że przedstawienie przypomni wspaniałe piosenki, oddające ducha epoki PRL, które jednocześnie nad tym PRL-em na tyle zaistniały, że nie potrzebna im żadna otoczka. Mam przekonanie, że młode pokolenia też mogą odkryć w tych piosenkach wiele pięknych rzeczy.

Nieśmiertelne klasyki, ale w nowych aranżacjach

Spektakl przyjmuje formę teatralizowanego koncertu – pojawią się ikoniczne utwory, przeplatane fragmentami tekstów z dzienników Kory.

– Są one pewnego rodzaju dopowiedzeniem tego, co może nie jest do końca sugestywnie wyrażone w piosenkach – mówi Opatowicz. – Koncertów i piosenek można słuchać w radiu, w internecie. My musimy zrobić coś innego, co przyciągnie widza, co da mu możliwość spojrzenia poprzez te piosenki na dzisiejszy świat.

W spektaklu usłyszymy 15 utworów m.in. „Krakowski Spleen”, „Szare Miraże”, „Ocean wolnego czasu”, ale i mniej znane jak „Zabawa w chowanego” czy „Tęcza”. Każda piosenka zabrzmi jednak w nowej odsłonie, ich aranżacje przygotował Krzysztof Baranowski.

– Wszystkie utwory są zmienione aranżacyjnie, każdy jest w jakieś konwencji, ale wszystko składa się w jedną całość – zdradza Adrianna Szymańska, którą wcieli się w postać Kory. – Warstwa tekstowa jest bardzo trudna, bo ona pisała językiem metafizycznym. Takich piosenek dzisiaj nie ma.

Odkrywanie Kory na nowo

Na scenie będzie ascetycznie. Nie pojawią się nawet mikrofon ani krzesło – zobaczymy tylko mikroport i wizualizacje.

– Założyliśmy, że nie będę udawać Kory. Nie będę jeden do jednego. Jestem w jej postaci, opowiadam jej historię poprzez utwory – zaznacza Szymańska. – Nie byłam ogromną fanką Kory, ale pracując nad spektaklem, lepiej ją poznałam. Mówiła, że nie pozwalamy sobie na odrobinę luzu, że nie żyjemy pełnią życia, że za mało z niego korzystamy. Podkreślała, że zawsze jest nadzieja, ale o tym często zapominamy, skupiając się na złu, dziejącym się w tej chwili.

Spektakl rozpoczyna się od niełatwego etapu dzieciństwa Kory.

– Lecimy z grubej rury, ona nie miała łatwego życia, naprawdę nie miała. Ale mimo to była osobą bardzo pozytywną, dobrą, szczerą, otwartą, niosącą nadzieję – podkreśla Szymańska. – Spektakl, jak i ona sama, na pewno daje ogromną nadzieję i wzruszenie, ale też wielkie szczęście, smutek i ogromny żal.

– Kora zawsze miała swoje zdanie. Jej nie zależało, by ją wszyscy lubili. Myślę, że choroba też ją bardziej zmieniła. Ale zawsze mówiła to, co myślała, nie owijała w bawełnę. Tak samo jej piosenki i teksty, tam nie jest nic lekkie – zaznacza Szymańska. – Kora kiedyś powiedziała, że za mało żyła, za mało korzystała z pieniędzy, za mało kochała. Warto wziąć jej radę do serca, żeby żyć.

Premiera spektaklu „Kora – dziecko słońca” jutro, 10 lutego, na Scenie Kameralnej. Bilety na lutowe i marcowe przedstawienia są już wyprzedane.