Po raz drugi w Akademii Europejskiej w Kulicach koło Nowogardu odbyła się konferencja naukowa dotycząca przymusowych migracji. Od 22 do 25 października o wypędzeniach i ich konsekwencjach obradowali polscy, niemieccy, francuscy, rosyjscy naukowcy, doktoranci oraz studenci historii. Przybyli oni na zaproszenie pomysłodawców i głównych organizatorów wydarzenia profesora Jana M. Piskorskiego i Lisawety von Zitzewitz.

Wypędzano również Polaków

Czy pojęcie wypędzenie zawierające w sobie wszelkie formy przymusowych migracji w czasie i po II wojnie światowej jest w ogóle odpowiednie? – zastanawiali się zebrani. Czy wypędzonymi możemy nazwać Niemców, którzy wyjechali z Prus Wschodnich na kilka miesięcy przed wkroczeniem Armii Czerwonej? Czy za takie osoby należy uznać Mazurów lub Ślązaków, którzy wyjechali do Niemiec wiele lat po wojnie w ramach łączenia rodzin? Niemcy wszystkie te przypadki wrzucają do jednego wora zwanego wypędzeniami i z takiego określenia raczej nie zrezygnują, choćby dlatego, że jest to pojęcie prawne. Polakom to słowo kojarzy się zdecydowanie negatywnie i przywołuje na myśl bardziej pędzone przez pola bydło niż ludność zmuszoną do opuszczenia swoich domów.

Profesorowie na konferencji podkreślili, że nie ważne, jak nazwiemy to zjawisko społeczne: wypędzeniem, wysiedleniem, wygnaniem, uchodźstwem czy ekspatriacją, istotniejsze jest to, aby takim samym terminem określać zarówno tragedię Niemców jak i dramat polskich kresowiaków. Obie społeczności musiały przecież pozostawić swoje domy i ruszyć w kierunku zachodnim. Często towarzyszyła ich tułaczce brutalna przemoc. Niemców prześladowali czerwonoarmiści albo szabrownicy, Polaków NKWD lub ukraińskie bandy. Ta wspólnota losów  powinna w końcu pojednać oba zwaśnione narody.

 

Gdańsk i Berlin to pomyłka

Profesor Piskorski odniósł się również do niemieckiego projektu Centrum Przeciwko Wypędzeniom, które ma powstać w Berlinie. Od lat jest zdecydowanym jego przeciwnikiem. Swoją niechęć do przedsięwzięcia motywuje w ten sposób, że nie można oddzielić skutku (wypędzeń) od przyczyny (wywołania przez Niemców II wojny światowej). Podobnie wyjaśnia, dlaczego nie jest zwolennikiem zbudowania w Gdańsku Muzeum II Wojny Światowej.

Polacy doskonale znają historię II wojny światowej a Niemcy wypędzeń Na odwrót jest dużo gorzej. Lepiej, gdyby to w Niemczech powstało muzeum opowiadające o wojnie, a w Polsce centrum przeciwko wysiedleniom – zauważa Piskorski.

 

Szczecińskie wątki – Lagun, najsłynniejszy pionier

Podczas konferencji nie zabrakło szczecińskich wątków. Już na samym jej początku studentka historii i etnologii Aneta Popławska przedstawiła fragmenty swojej pracy magisterskiej dotyczącej najsłynniejszego, chociaż nieco zapomnianego, Pioniera Szczecina – Stanisława Laguna. Pochodzący z Wilna 92-letni obecnie Lagun wycierpiał wiele zarówno od Niemców jak i Rosjan. Był torturowany przez NKWD w więzieniu wileńskim, potem trafił na morderczą Syberię, by na koniec wylądować na robotach przymusowych w Niemczech. Na swojej drodze spotykał różnych ludzi: okrutników oraz poczciwców. Wśród obu grup znaleźli się zarówno Niemcy jak i Rosjanie. Mimo wielu cierpień, które dotknęły go w czasie II wojny światowej, nie zatracił swojego człowieczeństwa. W Szczecinie był dyrektorem Niemieckiego Domu Kultury. Okazał się dobrym opiekunem i przyjacielem, a za jego rządów podczas występów niemieckich artystów przestano w nich rzucać kamieniami.

 

Szczecińskie wątki – Niemcy, którzy zostali

Nie wszyscy Niemcy zostali zmuszeni do wyjazdu. Części z nich nie wyrażono zgody na wyjazd, zwłaszcza specjalistom stoczniowym, bez których przemysł morski w Szczecinie nie mógłby się rozwinąć. Wraz z nimi pozostały ich rodziny, a wśród nich Renate Jachow, uczestniczka kulickiej konferencji. Niemka, która mieszkała w naszym mieście do 1957 roku, opowiedziała naukowcom o powojennych, ciężkich 12 latach, jakie spędziła w Szczecinie. Potwierdziła słowa Anety Popławskiej o nadzwyczajności Stanisława Laguna, którego zna osobiście. Opowiedziała o paradoksach, które mściwym ludziom nie mieszczą się w głowach: Poznałam w Szczecinie żydowskiego lekarza. Uratował mi życie. Zachorowałam na tyfus i dzięki niemu zostałam przewieziona do szpitala przy Lasku Arkońskim.

W 1957 roku Renate Jachow wyjechała do Niemiec, tam poznała swojego męża, który również pochodził z polskiego obecnie Pomorza. Po latach dzięki żonie poznał i zaprzyjaźnił się ze wspomnianym już wilniukiem Stanisławem Lagunem: Mój mąż zakochany w Pomorzu zapytał kiedyś Laguna, czy nie chciałby wrócić do domu. A on na to odpowiedział: „Na kolanach bym poszedł”. I wtedy zrodziła się między nimi więź, zaprzyjaźnili się.

Szczecińskie wątki – Muzeum Centrum Dialogu „Przełomy”

Poza naukowcami oraz świadkami związanymi niegdyś z naszym miastem, do Kulic przyjechali przedstawiciele szczecińskiego światka kultury i polityki. Agnieszka Kuchcińska-Kurcz opowiedziała o idei Muzeum Centrum Dialogu Przełomy, która obecnie się materializuje. Pomysłodawczyni projektu zapowiedziała, że instytucja ta zostanie otwarta prawdopodobnie na wiosnę 2011 roku. Takie przynajmniej zapewnienia otrzymała od władz województwa. Pomiędzy profesorami Piskorskim i Stępińskim wywiązała się polemika dotycząca zasadności powołania takiego muzeum. Pierwszy z nich jest jego zwolennikiem i uważa, że każdy człowiek ma w swoim życiu przełomowe momenty, które go kształtują, dlaczego więc w Szczecinie nie mogłoby powstać takie muzeum opowiadające o punktach zwrotnych w dziejach tamtejszej zbiorowości? Natomiast profesor Stępiński podkreślał, że nie powinno się mówić jedynie o romantycznych bohaterach przelewających krew za wolną Ojczyznę, ale także o ludziach, którzy poświęcili się pracy organicznej na rzecz polskiego Szczecina.

O idei wystawy Jan Szczeciński i Hans Stettiner, której start swego czasu opisywaliśmy na stronach naszego portalu, przedstawiła dr Bogdana Kozińska. Niemieccy goście byli zaskoczeni, że tak późno (w 2009 roku!) Szczecin dorobił się ekspozycji stałej dotyczącej historii miasta XX wieku. Bogdana Kozińska tłumaczyła to w ten sposób, że przez dekady w PRL nie było możliwe opowiedzenie całej prawdy o najnowszych, bolesnych dziejach, a następnie minęło kilka lat przy zbieraniu niezbędnych, często niestety resztkowych, bo pozyskiwanych dopiero w latach 90., eksponatów.

 

Szczecińskie wątki – Szczecin niepokornym miastem

Na konferencji w Kulicach pojawił się również były prezydent miasta, obecnie konsul honorowy RFN Bartłomiej Sochański. Jak sam zauważył, zarządzanie Szczecinem nie było łatwe. Szczecin, po II wojnie światowej, musiał całkowicie zmienić swoją perspektywę, mówiąc prościej odwrócić się z Zachodu (Berlin) na Wschód (Polska), a przecież cała infrastruktura została zbudowana tak, by wesprzeć przede wszystkim kierunek berliński, a nie wschodni. Dopiero po 1989, a nawet po 2004 roku, czyli po wejściu Polski do Unii Europejskiej, Szczecin mógł wrócić do źródeł i odwrócić się w stronę Berlina. Czy to wykorzysta, zależy już od niego i jego mieszkańców.

Sochański wspominał również rok 1970, kiedy to w wieku 15 lat poszedł na Plac Solidarności. Wówczas, zszokowany zastanym, tragicznym widokiem, nie spodziewał się, że 24 lata później zostanie prezydentem niepokornego miasta, za jaki uznaje Szczecin. Jak się okazało, również w tym samym czasie na tym samym placu, pod którym już wkrótce powstanie podziemne Muzeum Centrum Dialogu Przełomy, pojawił się profesor Piskorski. On też pewnie się nie spodziewał, że wiele lat później, bez żadnych przeszkód, będzie mógł rozmawiać z niemieckimi i rosyjskimi kolegami o bolesnych i drażliwych momentach wspólnej historii.