Branża fitness została mocno dotknięta przez pandemię COVID-19. W ciągu dwóch lat z rynku zniknęło wiele klubów. W tarapaty wpadły również duże sieci, które przez miesiące nie mogły funkcjonować. To wywołało prawdziwy boom na małe sale do ćwiczeń oraz kluby crossfitowe, które, w razie wprowadzenia nowych restrykcji, nie będą musiały się zamykać. O tym, jak założyć siłownię, mówimy w nowym odcinku programu portalu wSzczecinie.pl i Polskiej Fundacji Przedsiębiorczości „Zakładamy firmę”.


Siłownia dla całej rodziny? Taki pomysł powstał na Warszewie

W Polsce działa obecnie ok. 2,5 tys. klubów fitness oraz siłowni. Ich wartość to ponad 4 miliardy złotych. Jak mówią eksperci, rynek nie jest jeszcze nasycony. Przykładowo w Skandynawii do klubów zdrowia i siłowni chodzi nawet co czwarty, dorosły obywatel.

Siłownie zwykle kojarzą nam się z małymi salami lub wielkimi sieciówkami. Pandemia przyniosła w tym temacie spore zmiany.

Jedną z najnowszych siłowni w Szczecinie jest klub My Way Fitness, znajdujący się przy ul. Sarniej na Warszewie.

– Kierunek jest jak najbardziej pozytywny, jest ogromny potencjał w tym roku, bo chcemy być coraz zdrowsi, coraz lepiej wyglądać i lepiej się odżywiać – mówi Agnieszka Beyger, współwłaścicielka klubu. – Na rynku nie ma już miejsca dla kolejnej, zwykłej siłowni. Ta potrzeba jest już zaspokojona. Jest za to przestrzeń dla biznesów z pomysłem, innowacją. My postanowiliśmy być siłownią rodzinną: jest klubik dziecięcy, tata może pograć w squasha, a mama pójść na zajęcia dla pań. Widzimy, że taka koncepcja ma duże uznanie wśród mieszkańców – dodaje.

Eksperci przyznają, że w przypadku siłowni ważne jest, by w tzw. „strefie open” znajdowały się ciężary, bieżnie, ale i innego rodzaju sprzęt, który będzie prosty i intuicyjny w obsłudze.

Klienci nie chcą wracać do dużych siłowni?

Centrum Treningu Personalnego przy ul. Kolumba już w czasie trwania pandemii powołał do życia trener Mateusz Andrzejak. Jak mówi, kameralny obiekt przyciąga tych, którzy w wielkich siłowniach czują się skrępowani.

– Kluby fitness zostały zamknięte, a trenerzy personalni musieli szukać sobie pracy. Pojawił się pomysł założenia centrum, które zapewni komfort ćwiczącym, a jednocześnie będzie bezpieczne pod kątem epidemicznym. Duże siłownie są już otwarte, ale klienci, którzy nam zaufali są z nami do dzisiaj i nie zdecydowali się na powrót w tamte miejsca – mówi Mateusz Andrzejak.

Zajęcia motoryczne w zaledwie… 70-metrowym obiekcie prowadzi trener Piotr Szumiło. Prosport również przyciąga tych, którzy nie czują się dobrze w wielkich siłowniach.

– Mamy tutaj rak wielofunkcyjny do ciężarów i przysiadów, ławeczki treningowe, zestaw hantli, sprzęt fitness, rower powietrzny, liny treningowe czy sanie treningowe – wylicza Szumiło. – Sporo osób chce pracować w kameralnych warunkach, bez wzroku innych na sobie – dodaje.

Czy promować siłownię, pokazując piękne ciała ćwiczących? Eksperci PFP: Facebook promuje ciałopozytywność

Czy siłownia jest więc dobrym pomysłem na biznes?

– W dzisiejszych czasach zakładanie klubu fitness mogłoby się wydawać ryzykowne, bo spadek liczby klientów w roku 2021 to ponad 15%. Spadek przychodów był jeszcze wyższy. Należy jednak zwrócić uwagę, że taki spadek może być traktowany jako potencjał, bo klienci, którzy odeszli z powodu pandemii, kiedyś zechcą powrócić – zauważa dr Katarzyna Kazojć z Fundacji Biznes Innowacje Networking.

– Zawsze warto zadbać o promocję. Poradziłabym, by zachęcać klubowiczów o polecanie siłowni czy wrzucanie zdjęć do mediów społecznościowych. Może warto przygotować lustro z naklejką klubu, gdzie nasi dumni klubowicze będą się fotografować? To najlepsi ambasadorowie naszej firmy – mówi ekspert ds. social mediów Basia Kaleńczuk.

Nasza specjalistka jednocześnie ostrzega, że pokazywanie wyrzeźbionych ciał jako elementu promocji może okazać się złym pomysłem. – Facebook promuje ciałopozytywność. Wykorzystywanie reklam na zasadzie „przed i po” może być blokowane. Pokazujmy naszych uśmiechniętych klubowiczów. To będzie mówiło samo za siebie – dodaje ekspertka.