Jeśli w tramwaju nie ma już wolnych miejsc, a ty nieszczęśniku akurat siedzisz - strzeż się! Babcia tramwajowa model I upatruje sobie ofiarę już od pierwszych sekund siedziskowych łowów. Wybiera zazwyczaj niepozornych młodzieniaszków, żeby uderzający kontrast wieku dostatecznie mocno bił po oczach i sumieniach.
Babcia tramwajowa to grupa społeczna dość specyficzna. Dzieli się na dwie główne kategorie.
Kategoria I (bardziej liczna, antysympatyczna)
Znak rozpoznawczy: sprawczyni cudów - za każdym razem, gdy rozsuwają się tramwajowe wrota doznaje cudu uzdrowienia - kule na bok, laska pod pachę i zaczyna się maraton do najbliższych wolnych siedzisk. Magiczne słowo "przepraszam" rzeczywiście pozostaje w obrębie życzeniowego świata czarów i iluzji - wiek “usprawiedliwia” wszystko. Gdzie tu wymagać jakichś grzeczności, skoro niektóre osobniki potrafią dodatkowo pluć jadem “wiązanki słownej“, której nie powstydziłby się żaden kibol.
Jeśli w tramwaju nie ma już wolnych miejsc, a ty nieszczęśniku akurat siedzisz - strzeż się! Babcia tramwajowa model I upatruje sobie ofiarę już od pierwszych sekund siedziskowych łowów. Wybiera zazwyczaj niepozornych młodzieniaszków, żeby uderzający kontrast wieku dostatecznie mocno bił po oczach i sumieniach. Szare myszki też są dobrym celem - zazwyczaj przegrywają w tym gombrowiczowskim pojedynku gryzoni ze staruszkami biednymi jak mysz kościelna o moherowym futerku.
Podchody zaczynają się od zajęcia dogodnej pozycji - najlepiej “zawisnąć” tuż nad ofiarą, wpatrywać się w nią, szturchać, cherlać, kaszleć, stękać. Jeśli Bogu ducha winna osóbka da się omamić i wciągnąć w tę farsę, ustąpi. W końcu ile można znosić “przypadkowe” poszturchiwanie reklamówką z Netto (lub Biedronki dla ubogich) wypełnioną przecenionym pieczywem o twardości skały. Podziękować? Też coś! Przecież to miejsce się jej należy! To ty powinieneś przeprosić, za to, że w ogóle miałeś czelność usiąść. Ty nie masz prawa padać ze zmęczenia lub źle się czuć, ty masz obowiązek zawsze tryskać wigorem, inaczej twoja tramwajowa rola nie ma najmniejszego sensu.
Spróbuj jednak przez najbliższe trzy przystanki ignorować obecność nieproszonego gościa nad swoją głową. Łowczyni zacznie wprowadzać w życie plan B! To skrzętnie przygotowany atak - tym razem psychologiczny. Polega on na pogawędce z inną Babcią tramwajową (o tak! To cały ich spisek!) o tym “jaka ta młodzież dziś nieuprzejma”, ewentualnie głośna licytacja na dolegliwości i choroby jak na Allegro. Wzbudzanie poczucia winy przy innych pasażerach zakrawa o psychiczne tortury pod znakiem presji społecznej i opresji obsesji agresji. To ich sekretna broń!
Mają w zanadrzu jeszcze inne tajne techniki, ale zdradzając je tu, mogłabym się narazić Wielkiej Loży Babć Tramwajowych, której członkinie od dawna w tajemnicy planują przejęcie udziałów w ZDiTM-ie, aby zacząć działać “od środka” i przygotować sabotaż…
Kategoria II (mniej liczna, bardziej sympatyczna)
Znak rozpoznawczy: brak! I to jest największy problem, bo nigdy nie wiadomo kogo się spodziewać. Spotykana czasem w liniach “porządnych dzielnic” typu Pogodno, choć nie jest to regułą, ponieważ Cmentarz Centralny znajdujący się na Gumieńcach (Uwaga! Kolejna porządna dzielnica!) przyciąga najróżniejsze osobniki z obu kategorii, czasami również krzyżówki rasowe.
Gdy już będziesz mieć szczęście na nią trafić, gdy wstaniesz ze słowami “proszę sobie usiąść” ona najpierw zapewni, że jedzie tylko kilka przystanków, usiądzie dopiero po ponownej prośbie. Podziękuje co najmniej dwa razy. Zamiast grymasu twarzowego lub skrzywienia gębowego jak w przypadku kategorii I, Babcia tramwajowa II obdarzy nas szczerym uśmiechem (niczym własna).
Na pożegnanie “do widzenia” lub “dziękuję” - raz jeszcze, tak na wszelki wypadek, by przypadkiem nie zdegradować jej do kategorii I - zupełnie odcinają się od Babć z grupy trzymającej władzę. Zamiast wykupywać udziały spółek, bić reporterów TVN-u czy bronić krzyży (lub leżeć krzyżem) w wolnych chwilach wolą dokarmiać koty. Tylko kto je dokarmi, gdy emerytalna jałmużna sięgająca 500 złotych w połowie pójdzie na głodne zwierzaki?
Niezależnie od kategorii, obie podgrupy Babć tramwajowych najczęściej łączy wspólna cecha. Umierają cicho, niepotrzebne nikomu, w starych, cuchnących mieszkankach poniemieckich kamienic, gdzie wystrój żywo pamięta czasy PRL-u. Zapomniane przez ten świat, niczym jesienne liście po zimie - zagrzebywane w ziemi lub palone w ogniskach, bo ich czas minął, zegar stracił wskazówki.
Niektóre tylko kończą inaczej, wśród ludzi i reflektorów… pędzącego auta (oraz policyjnych syren), gdy beztrosko biegną na czerwonym świetle śpiesząc się… na tramwaj. Tramwaj linii numer osiem, który jak zawsze, niezmiennie i na amen sunie w kierunku Cmentarza Centralnego.
Zobacz też:
Komentarze
7