Meryl Streep jest uznawana za najlepszą amerykańską aktorkę. Potrafi zagrać chyba każdą postać, a rola w filmie „Julie i Julia” z pewnością zostanie uznana za następną z bardzo wielu udanych w jej karierze. Wciela się w nim w postać Julii Child - telewizyjnej gwiazdy, której książka doczekała się w Stanach Zjednoczonych aż 49 wydań. Ten biograficzny film od dziś można zobaczyć m.in. w szczecińskim „Heliosie”
„Julie i Julia” jest ekranizacją książki Julie Powell "Julie and Julia: 365 Days, 524 Recipes, 1 Tiny Apartment Kitchen". Jej autorka była sekretarką w rządowej agencji znużoną jednostajnością swoich rutynowych obowiązków. Za namową męża postanowiła stworzyć blog, w którym opisywała swoje przygody przy realizacji dokładnie pięciuset dwudziestu czterech przepisów z książki kucharskiej Julii Child "Mastering the Art of French Cooking”. Jako, że często zdarzało jej się zaczynać coś i potem pozostawiać niedokończonym, wyznaczyła sobie rok na „przerobienie” całego poradnika. Jej zmagania z oporną materią różnorodnych ingrediencji, zwłaszcza potyczka z homarami (w rytmie „Psychokillera” Talking Heads) oraz twórczość internetowa, która zyskuje coraz większą popularność to jeden z wątków tego obrazu, rozgrywający się w 2002 roku. Drugim jest historia Julii Chlid, która jadąc w 1949 roku wraz z mężem dyplomatą do Paryża postanawia wolny czas poświęcić na szlifowanie swoich umiejętności kulinarnych. Dopiero na miejscu uczy się języka francuskiego i nazw potraw, tak więc początki są trudne. Jest jednak osobą tak śmiałą i pełną energii, że żadne przeszkody nie zniechęcają jej. Otrzymuje propozycje od dwóch innych smakoszek by wspólnie stworzyć książkę kucharską, z której Amerykanie poznaliby francuskie potrawy i pomysł ten jest dla niej świetną okazją na rozwinięcie swego talentu. Także Julie pisząc swego bloga nabiera pewności siebie i staje się coraz bardziej doceniana. Interesują się nią media i zyskuje poparcie autorytetów w kwestiach kulinarnych. Wydawałoby się więc, że już tylko krok dzieli ją od spotkania ze swoją mistrzynią tymczasem okazuje się, że scenarzystka (i zarazem reżyserka – Nora Ephron, znana jako autorka „Bezsenności w Seattle) nie daje widzom tak łatwej przyjemności...
Głównym atutem filmu jest bez wątpienia rola Meryl Streep, która co ciekawe mimo tylu godzin spędzonych w kuchni, nie polubiła gotowania (prywatnie nie ma po prostu zbyt wiele czasu na to). W sumie jest to dość pogodna komedia, która opowiada o dwóch kobietach zmieniających swoje życie, dzięki wierze we własne możliwości i determinacji w realizowaniu swej pasji. Można polubić bohaterki tej opowieści, można też uznać film za kolejną hollywoodzką bajkę, ale jedno jest pewne. Po opuszczeniu sali kinowej każdy widz przede wszystkim zamarzy o kolacji w dobrej restauracji.
Komentarze
1