Codzienne informacje o kilkunastu wypadających kursach, brak pewności czy dany tramwaj lub autobus przyjedzie. Mieszkańcy Szczecina mają już dość tego, co dzieje się z komunikacją miejską, a prezydent Piotr Krzystek zapowiada „urealnienie” rozkładów jazdy i „regulację cen biletów”.

Kumulacja negatywnych emocji sięga zenitu. Na przystankach tramwajowych i autobusowych widać zniecierpliwionych mieszkańców, w oddali wypatrujących taboru, który zawiezie ich do domu, pracy, lekarza, na spotkanie. Z powodu braku kierowców i motorniczych, codziennie wypada kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt, kursów w komunikacji miejskiej.

„Człowiek sobie powtarza, że się przyzwyczai. Ale to szlag trafia, jeżeli czeka 40 minut na przystanku i nawet nie wie, czy ten autobus przyjedzie. Tramwaje zresztą to samo” – krytykuje mieszkanka, którą spotykamy na przystanku linii pospiesznej C przy placu Rodła. „Przesiąść się na tramwaj? One też jeżdżą jak chcą”.

Na pospieszne nie ma co liczyć

Od kilku dni ZDiTM na swojej stronie internetowej zamieszcza informacje o „możliwych brakach na liniach”. Nie ma jednak informacji, które dokładnie kursy wypadły z trasy. W efekcie pasażerowie czekają od kilkunastu minut do niekiedy nawet godziny. Nie przyjeżdżają także te autobusy i tramwaje, które nie zostały wpisane na niechlubną listę.

Przykład z poniedziałkowego popołudnia. Planowaliśmy wybrać się na pierwszy dzień Dąbskich Wieczorów Filmowych. Start projekcji zaplanowano na godzinę 19. Daliśmy sobie ponad godzinny bufor i wybraliśmy autobus linii C, który z placu Rodła miał planowo wyruszyć o 17:46. Na miejscu powinniśmy być o godz. 18:08. Dodajmy, że pospiesznej linii nie było tego dnia na liście ZDiTM.

Niestety, autobus nie przyjechał. Idziemy w takim razie na tramwaj linii nr 2 – odjazd 18:02 z placu Żołnierza Polskiego. Również nie przyjechał. Kolejny kurs – 18:14. Tramwaj przyjeżdża z kilkuminutowym opóźnieniem. W tym przypadku jechaliśmy tylko na projekcję filmową, ale mieszkańcy często wybierają linię pospieszną, aby szybko i pewnie dostać się do pracy, lekarza, szkoły. Z kolei kiedy tramwaj nie przyjedzie, często rozwala siatkę przesiadek m.in. na Basenie Górniczym.

Mieszkańcy mają dość tłumaczeń

„Komunikacja miejska szoruje po dnie. Już i tak przycięty rozkład jazdy staje się fikcją. Do tego dochodzi ogromna niepewność. O tym, czy dany pojazd przyjedzie, można w XXI wieku dowiedzieć się telefonicznie” – krytykuje lokalny społecznik Maciej Sikorski.

Prezydent Szczecina Piotr Krzystek wielokrotnie winą za stan komunikacji miejskiej obarczał działania rządu PiS. „Jeżeli rząd nie zmieni swojej polityki centralnego zarządzania państwem, to grożą nam duże konsekwencje” – grzmiał w jednej z odpowiedzi na grupie „Piotr Krzystek na mieście”, która zgromadziła kilkanaście tysięcy mieszkańców grodu Gryfa.

Sęk w tym, że coraz większa grupa szczecinian jest już zmęczona tłumaczeniami włodarza Szczecina i oczekuje realnych działań.

„Nie potrzebujemy wiecznego zwalania na rząd, tylko rozwiązań. Nie można dojechać do pracy, lekarza, nie ma informacji, o której konkretnie godzinie nie będzie autobusów”. „Zamiast dostosować rozkład do ilości kierowców, to ZDiTM woli informować o tym, że 20 brygad nie wyjechało” – krytykują mieszkańcy.

„PiS swoimi znacząco uszczuplił finanse samorządów. Nie powinno tak być, ale jest. I trzeba sobie z tym jakoś radzić. Na takie niespodziewane okazje miasto ma zdolność kredytową. Tymczasem Piotr Krzystek zadłużył nas na Aquapark i teraz wylewa w mediach krokodyle łzy, że miasto nie ma pieniędzy” – dodaje Maciej Sikorski.

„Nie ma prostego wyjścia z tej sytuacji”

Reakcją na coraz gorszą sytuację komunikacji miejskiej mają być zmiany w rozkładach jazdy. Jak duże? Tego jeszcze nie wiadomo, ale jednocześnie Piotr Krzystek zapowiada „regulację cen biletów”, która najpewniej wiąże się z podwyżkami.

„Niestety, nie ma możliwości prostego wyjścia z tej sytuacji. Mieszkańcom zależy, by choćby przy zmniejszonej liczbie pojazdów, pewność przyjazdu środka transportu była niemal 100-procentowa. W komunikacji publicznej taki wskaźnik trudno osiągnąć, ale trzeba robić wszystko, by informacja była w miarę pewna. To, co się dzieje obecnie na rynku, kompletnie rozmontuje samorządy, dlatego wszędzie teraz trwają analizy i każdy próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji” – próbuje tłumaczyć prezydent Krzystek.