Wystarczyło tylko kilka cięć niewielkim nożykiem, aby światło ponownie padało na zielony, kwiecisty wzór oryginalnych przedwojennych płytek. Monika Szymanik od września ubiegłego roku na nowo odkrywa wnętrza dawnego sklepu mięsnego na Gocławiu. „To dla mnie niebywałe, że mogłam przeżyć to, co przy Pocztowej 19. Szczecin jest pełen ukrytych skarbów” – mówi autorka „Kamienicsy w lesie”.

W sierpniu ubiegłego roku Monika Szymanik pojechała na Gocław, aby oglądać witraż z syrenką. Wracając na przystanek, zwróciła uwagę na pobliski lokal przy ulicy Lipowej 20. Zajrzała przez szybę i ujrzała linoleum, które pod sobą skrywało prawdziwy skarb – płytki z przepięknym, kwiatowym wzorem. Podobnym do tego, które mają kafelki w pralni Aleksego Pawlaka przy ul. Żółkiewskiego.

W ich identyfikacji pomogła konserwator zabytków Marta Kaźmierczak-Gieda. Okazało się, że pochodzą z fabryki N.S.T.G Actiengesellchaft Norddeutsche Steingutfabrik Grohn in Bremen, która została założona w 1869 roku.

Kawiarnia z kwiecistymi płytkami

W ubiegłą niedzielę Monika Szymanik ponowne udała się na Gocław – tym razem ze Stowarzyszeniem Denkmal Pomorze, którego członkowie pomogli w odkrywaniu kolejnych płytek. Wspólnie udało im się odkryć to, co kryło się za trzema ścianami.

– Te wszystkie płytki były schowane pod tynkiem i linoleum. Z Denkmal Pomorze odkryliśmy ich bardzo dużo. Włożyliśmy w to dużo pracy, ale w grupie siła. Tylko razem mogliśmy tyle zdziałać w ciągu jednego dnia. To była praca, która choć na moment dała wytchnienie – mówi Monika Szymanik.

Autorka „Kamienicy w Lesie” podkreśla przy tym, że Szczecin pełen jest tego typu skarbów. – To dla mnie niebywałe, że mogłam przeżyć to, co w Pocztowej 19. Miejsce jest przepiękne. Gocław jest nieco zdegradowany i zapomniany, ale mam nadzieję, że za kilka lat dostanie swoją szansę. Jakie to było piękne miejsce przed wojną.

Pasjonatka przedwojennego Szczecina oczami duszy widzi przy ulicy Lipowej 20 małą kawiarnię, której ściany zdobią przedwojenne płytki z kwiecistym wzorem.

– One nie zostaną skute, a sam lokal ma przeogromny potencjał – podkreśla. – Dodatkowo zachowana jest cała stolarka drzwiowa i oryginalna witryna. Jeśli ktoś chciałby się tym zająć i dać drugie życie temu miejscu, to jest możliwość wynajęcia lokalu. Wbrew pozorom to miejsce jest bardzo dobrze skomunikowane z centrum Szczecina – zachęca Monika Szymanik.

Popularne w branży mięsnej i mleczarskiej

Warto dodać, że barwne i zdobione płytki były przed wojną typową okładziną ścienną dla sklepów mięsnych oraz mleczarskich.

– To właśnie w tych branżach był wymóg takiej okładziny ściennej. Co ciekawe, wzór z Lipowej powtarza się w innych miejscach w Szczecinie – dodaje Monika Szymanik. – Jestem pewna, że płytki pozostały nieodkryte w jeszcze wielu miejscach.

Mieszkańcy Szczecina zastanawiają się także, dlaczego płytki były zakrywane, a nie skuwane? Czyżby ówcześni właściciele lokali czuli, że za kilkadziesiąt lat mogą okazać się tak cenne dla historii miasta?

Jak tłumaczą pasjonaci Szczecina, to było po prostu działanie tanim kosztem. Łatwiejsze i szybsze było przyklejenie wykładziny lub gipsowanie niż skuwanie, tynkowanie i malowanie ściany na nowo. Dzięki temu oryginalna okładzina ścienne ocalała, a współcześnie mieszkańcy Szczecina mogą na nowo odkrywać historię danego miejsca.