"Dorian Gray” w reżyserii Olivera Parkera to kolejna już próba przeniesienia na ekran słynnej powieści Oscara Wilde`a. Zapewne nie zostanie ona doceniona przez czytelników wiernych literackiemu pierwowzorowi, ale wielbicielom sprawnie zrealizowanych filmów kostiumowych może się podobać. Od 1 października możemy zobaczyć ową produkcję w szczecińskim „Multikinie”

Młody Dorian Gray (w tej roli Ben Barnes) przybywa do Londynu by przejąć majątek po zmarłym dziadku. Jest nowicjuszem w salonach miejscowej socjety i początkowo czuje się tam trochę jak niechciany gość, ale dość szybko otrzymuje wsparcie. Zyskuje mentorów, którzy wprowadzają go w świat  sztuki, teatru i rozrywek ... Pierwszym z nich jest malarz Basil Hallward (Ben Chaplin), który jest tak olśniony urodą młodzieńca, iż postanawia przenieść ją na obraz. Drugim towarzyszem Doriana staje się lord Henry Wotton (Colin Firth) – cynik, używający wszelkich możliwości by korzystać z życia. „Sprzedaje” on swemu młodemu przyjacielowi sentencję,mówiącą iż  „Jedynym sposobempozbycia się pokusy to ulec jej” które ten drugi stosuje od tej pory bardzo często. Od Henry`ego przejmuje poglądy dotyczące świata i ludzi stając się bardzo pojętnym uczniem.

Poznaje młodą aktorkę Sybillę, która staje się ofiarą jego lekkomyślnych zamiarów i w ten sposób po raz pierwszy mimowolnie przekracza granicę dobra i zła.

Wciąż jest jednak piękny i młody, uważa się wręcz za boga, a trwanie w tym stanie zapewnia mu dzieło Basila (bowiem to postać ukazana na obrazie się starzeje, a nie on sam). Jest to sekret, którego strzeże przed wszystkimi, aż do chwili kiedy po długiej nieobecności w Londynie i powrocie z zamorskich podróży poznaje Emily (w tej roli Rebecca Hall, znana m.in. z „Vicky Cristina Barcelona”) - córkę Henry`ego. To spotkanie wkrótce doprowadzi do gwałtownego końca nienaturalnej boskości Doriana.

Prostym wnioskiem płynącym z odbioru tego filmu jest stwierdzenie, że nie można oszukać natury , a złe uczynki wcześniej czy później muszą zostać odpokutowane. Lektura „Portetu Doriana Graya” nie skłania jednak do tak jednoznacznych stwierdzeń. Oscar Wilde prowadzi z czytelnikiem grę, w której zachęca go do szukania innych rozwiązań, wykraczających poza utarte schematy i przyjęte normy moralne. W tym kontekście film Parkera jest tylko atrakcyjną, ale dość bladą mimo wszystko kopią prozy tego XIX-wiecznego twórcy. Na uwagę zasługuje na pewno rola Colina Firtha oraz scenografia (dzieło Niamh Coulter), podkreślająca gotyckie rysy tej opowieści.

To może być jednak trochę za mało by film mógł dłużej niż jeden sezon imponować swym blaskiem (w odróżnieniu od swego bohatera)...