Można się upierać, że liczba trzynaście jest pechowa. Można w piątek trzynastego ze strachu przed plagą nieszczęść zamknąć się w domu na cztery spusty, można też, jeśli z jakiś powodów nierozsądnie opuściło się własne cztery kąty, uciekać przed czarnym kotem spotkanym na ulicy i na wszelki wypadek spluwać przez lewe ramię.
Prawo do przesądów ma każdy, ale nie w tym wypadku i nie, jeśli jest szczecinianinem. Chodzi bowiem o trzynastą edycję Nagrody Literackiej Nike, chyba najbardziej prestiżowej i popularnej nagrody tego typu w Polsce. Nie zaskakuje fakt, że jak zwykle wśród nominowanych znalazł się Jerzy Pilch (z powieścią “Marsz Polonia”), ponieważ cokolwiek by nie wyszło spod pióra tego autora, jest świeże, mocne i dobre. Zaskakują i cieszą natomiast inne nominacje. Między innymi fakt znalezienia się wśród zaszczytnego grona autorów, którzy zostali nominowani do nagrody Ignacego Karpowicza, młodego prozaika, który wdarł się w świat literatury powieściami “Niehalo” i “Cud” i od razu zdobył grono oddanych fanów swego stylu. Dziwne, że wcześniej nie brano go pod uwagę. Innym powodem do radości jest pojawienie się na liście kandydatów dwóch nazwisk ściśle związanych ze Szczecinem - Artura Daniela Liskowackiego z powieścią “Capcarap” oraz Ingi Iwasiów nominowanej za powieść “Bambino”. Ponieważ recenzję pierwszej z tych ksiązek możecie znaleźć już w naszym portalu (http://www.kultura.wszczecinie.pl/recenzja___capcarap_a_d_liskowackiego,14178,literatura,0,0) tym razem postanowiłam przybliżyć drugi tytuł.
Inga Iwasiów to znane nazwisko w świecie literatury, profesor na Uniwersytecie Szczecińskim, autorka tomików poetyckich, zbiorów opowiadań, postać niezwykle lubiana i szanowana przez studentów i pracowników naukowych naszego uniwersytetu. Sama miałam przyjemność być słuchaczką wykładów Pani Iwasiów i muszę przyznać, że były bardzo ciekawe i dostarczały mi mnóstwo bodźców do samodzielnych badań i poszukiwań literackich.
Do napisania "Bambino" jak mówi sama Pani Profesor skłoniła ją historia jej babki, która pamięta początki zasiedlania Szczecina po II wojnie światowej. Autorka nie chciała aby te niezwykle skomplikowane i trudne czasy narodzin nowej tożsamości miasta odeszły w zapomnienie, zostały bezpowrotnie wymazane. Bambino to bar mleczny w centrum Szczecina, w którym splatają się losy czworga bohaterów. Kim są, o czym marzą i myślą. Czego się boją? Pozbawieni korzeni i grobów przodków, które mogliby odwiedzić, starają się sobie w tym nowym mieście (do którego przybyli pełni skrywanych o sobie tajemnic), ułożyć życie i stworzyć własną przestrzeń w dziwacznych czasach PRL-u. Poznajemy ich powoli, każdemu z osobna za sprawą autorki zaglądamy w duszę i odkrywamy jej najgłębsze zakamarki. Maria, Ula-Urlike, Janek, Anna, próbują nawiązać nowe więzi i przyjaźnie, pozbawieni korzeni próbują je zapuścić właśnie tutaj.
Wiele opinii na temat powieści uwzględnia trudny język jakim została napisana. Faktycznie to nie jest łatwa lektura podczas której można choć na moment stracić uwagę. W świecie "Bambino" wszystko jest ważne, tak jak ważny jest język, który autorka wybrała do opisania tego dziwnego świata powojennego miasta w którym wymianie uległa prawie cała populacja mieszkańców. Ci co zostali ukrywają swoja tożsamość jak Urlike, Niemka która przedstawia się wszystkim jako Ula. Zdania są co chwila przerywane wtrąceniami, urywane, a ich rytm nie jest płynny. Na początku bardzo mnie to drażniło i sprawiało trudność w czytaniu, a potem odkryłam sens tego stylu. Tylko w taki sposób tak dobitnie można oddać niepewność i strach bohaterów, niejednoznaczność tamtych czasów. Zdania to myśli kłębiące się w głowach postaci, to skrawki pamięci, które wracają jak wyblakłe pocztówki z przeszłości. Mimo tego, że atmosfera powieści jest smutna, ciężka, (momentami przeżycia bohaterów przypominają te z powieści Olgi Tokarczuk), to w tym całym świecie, którego centrum jest bar mleczny w środku Szczecina, tli się jakaś nadzieja, możliwość, szansa spełnienia. Jak trudne jest do osiągnięcia i ile barier wewnętrznych bohaterowie muszą w sobie pokonać aby to się stało, każdy powinien przekonać się sam sięgając po tą książkę, zgłębiając jej trudny język i historie, o których nikt za chwilę nie będzie pamiętał, bo odejdą jej ostatni uczestnicy i świadkowie.
Czy "Bambino" ma szanse dostać się do finału tegorocznej Nike? Czas pokaże, ale na pewno cieszy ta nominacja. Ważne, że mamy kolejną, godną uwagi powieść, której akcja toczy się w naszym mieście. Nawet jeśli skończy się tylko na nominacjach dla szczecińskich autorów to 13 edycja Nike nie jest dla nas pechowa, a mam wrażenie, że to kolejny, pozytywny impuls dla wszystkich ludzi, którzy zdecydowali się tworzyć w naszym mieście.
P.S. Warto wspomnieć o jeszcze jednym akcencie związanym z naszym miastem. Wśród nominowanych do Nike książek znalazła się też „Księga ocalonych snów” Krystyny Sakowicz, którą wydała szczecińska oficyna „Forma”
Komentarze
0