Kampanie reklamowe, które powinny przyciągać młodych ludzi, turystów do naszego miasta są niezrozumiałe, kontrowersyjne i nie osiągąja zamierzonego celu. Czy na pewno?
Szczecin, miasto, które pomimo możliwości, nie rozwija się na tyle, by wszyscy jego mieszkańcy zgodnie stwierdzili, że jest lepiej, szare, brudne, zaniedbane, źle zarządzane. Jaki jest tak naprawdę nasz Szczecin?
Mimo licznych sukcesów, ciągle jest niedoceniany przez mieszkańców, którzy zwracają uwagę tylko na to, co złego się w nim dzieje. Ale może już taka natura ludzka, że nie dostrzegamy pozytywów. I kiedy Szczecin stara się coś zmienić poddajemy to od razu krytyce. Czy jest ona słuszna?
Wszystko zaczęło się od Floating Garden... Czym jest - niewiele osób wie. A nie mówię tutaj o szczecinianach, którzy owym hasłem bombardowani są zewsząd, tylko o ludziach zajmujących się reklamą. Staramy się wytłumaczyć sobie owe angielskie zestawienie słów. Bo billboardy są coraz bardziej widocznie i wszędzie ten pływający ogród, który ma charakteryzować Szczecin jako miasto przyszłości.
Kampania reklamowa "wyskocz z cynków i zaszalej w Szczecinie" nie zdobyła pochlebnych opinii. Na jej temat wypowiadali się mieszkańcy miasta, nie rozumiejąc samego hasła, studenci różnych kierunków, w tym filologii polskiej, którzy doszukiwali się etymologii słowa "cynki". Tematem zainteresowały się media, poświęcając mu sporo czasu antenowego, jak i miejsca w gazetach. Może o to właśnie w całej kampanii reklamowej chodzi? Bo nie od dziś wiadomo, że lepiej mówić źle, niż nie mówić w ogóle.Na temat tego z czego jeszcze można wyskoczyć poczytaj na www.krzystek.eu, gdzie ciągle przybywa nowych odpowiedzi. Inicjatorzy akcji fp.crew&teli z pewnością są zadowoleni z pomysłowości internautów. Cała akcja jest dowodem na to, że nie tylko odczucia osób, które ową stronę założyły, ale i samych szczecinian w tych kwestiach są podobne.
Ostatnimi czasy do nieudanych promocji naszego miasta zalicza się i tę, która reklamuje Uniwersytet. Już wczoraj pisaliśmy o kontrowersyjnej reklamie, która nie stała się przyczyną licznych dyskusji, a wyraz temu dał artykuł zamieszczony w Gazecie Wyborczej. Obraża ona nie tylko samych studentów US, ale i grono pedagogiczne. Marta Szczęch, studentka V roku filologii polskiej założyła stronę www.usmisiepatysie.yoyo.pl, na której zamieszczony jest ów spot reklamowy. Z godziny na godzinę przybywa pod nim komentarzy. Poniżej kilka wybranych z dnia dzisiejszego.
Zadaniem wszystkich kierunków które mają w nazwie `kulturę` lub `kulturoznawstwo` jest produkcja średnio rozgarniętych absolwentów z pseudo dyplomami, którzy nikomu do niczego nie są potrzebni. Takie studiowanie dla studiowania i bezpodstawne uważanie się za `elyte` intelektualną podczas gdy rzeczywistości jest to miernota nad miernotami . Wystarczy spojrzeć np na filozofię z elementami kulturoznawstwa na US - 99% to tępe laski, których największym osiągnięciem życiowym będzie reprodukcja (i miejmy nadzieje że na swój dyplomik chociaż poderwą łosia który je w przyszłości utrzyma).
Temat dotyczy też innych uczelni, np. Uniwersytetu Jagiellońskiego. Studenci wiedzy o kulturze bawią się świetnie przez caly okres "studiów". Niestety, uczelnie potworzyły dziwne kierunki, aby przyciągnąć młodych ludzi. Na kierunek wiedza o kulturze na UJ nie zdaje się żadnych egzaminów, a przyjmują wszystkich zainteresowanych. I wybierają ten kierunek obiboki, ale przecież oni "studiują". W ten oto sposób runął mit o UJ. UJ zszedł na psy.
niestety....tak
wlasnie wygladają studia na US. Nauki zero,luz,10h zajec w tygodniu i
pełen relaks. W porównaniu z tym,co jest na Akademii Morskiej albo
Polibudzie to macie po prostu wakacje.
spocik całkiem udany,przyciągnie kolejną fale magistrów od niczego.
pozdrawiam
Jak widać, wiele osób uważa, że przedstawia on całą prawdę o studiowaniu na US.W swoich komentarzach obrażają kolegów, koleżanki z innych kierunków, zapominając, że spot dotyczy całego US.
Głos w dyskusji zabrali także studenci innych uczelni.
maksymalna żenada. cieszę się, że to nie moja uczelnia. współczuję wszystkim studentom, którym zależy na jej ukończeniu.
myśl, jaka narzuca się po obejrzeniu tego spotu jest jedna: niezła
imprezownia. chcesz sie zabawić? weż udział w rekrutacji. brakuje
jedynie wykładowcy z butelką taniego wina
Marto, popieram Twoją aktywność w tym kierunku
Popieram działalność Marty Szczęch, dzieki której zawrzała dyskusja o tym spocie. Bo tak naprawdę czy chciałbyś studiować na uczelni, która ma opinię jednego wielkiego placu zabaw, gdzie studentki są jedynie dodatkiem do studenta i umilają mu czas, gdzie choć czasem trzeba powkuwać to przede wszystkim się imprezuje, bo przecież nie samą nauką człowiek żyje?
Komentarze
0