Monologi o tajemnicach kobiecości, związków i nieubłaganym upływie czasu oraz piosenki w jazzującym klimacie. Olga Adamska ponownie opowie, jak dzisiejszy świat widzi dojrzała kobieta. „Hrabiny przodem” to jednak propozycja polecana również panom. „Taniej niż terapia małżeńska”, żartują twórcy.

Olga Adamska, Arkadiusz Buszko i Anna Ołów-Wachowicz po raz kolejny łączą swoje siły. Po dobrze przyjętym spektaklu „Frida. Kolekcjonerka z Westendu” (wyprodukowanym dla Willi Lentza), tym razem artyści proponują coś lżejszego, bardziej swawolnego – „Hrabiny przodem”.

– Nie chcemy dookreślać, co to jest. Czy to stand-up, program kabaretowy czy minispektakl estradowy – mówi Adamska, którą zobaczymy na scenie. – Dla mnie to pretekst do kolejnego spotkania z publicznością.

– To świetna sprawa, że możemy ponownie się spotkać i pracować – dodaje Buszko, reżyser spektaklu.

„Jesteśmy o te kilka lat starsze”

Spektakl „My hrabiny nie płaczemy”, który swoją premierę miał w 2020 roku, zdobył serca widzów.

– Jako aktorka grałam hrabiny, księżne i publiczność lubiła to moje emploi. Postanowiłam więc zrobić żart, że wyjdę na scenę jako współczesna kobieta z sąsiedztwa a z hrabiny zostawię uniesienie brwi – wspomina Adamska. „Hrabiny przodem” nie są jednak kontynuacją. – Nie ma potrzeby oglądania poprzedniego spektaklu, bo nie robimy do niego żadnych nawiązań. To, co łączy te dwa przedstawienia, to autorka tekstów, muzyk Roman Rydz i moja osoba – zaznacza Adamska.

W najnowszej produkcji Olgi Adamskiej usłyszymy kolejne monologi o tajemnicach kobiecości, związków i nieubłaganym upływie czasu. I tak jak w „My hrabiny nie płaczemy” ma być zabawnie i autoironicznie.

– Przez te kilka lat zdążyłyśmy się z Anią poznać i szkoda byłoby nie wykorzystać tego potencjału. Do pierwszej części wykorzystałam jej już istniejące teksty, teraz Ania napisała nowe, specjalnie z myślą o mnie – mówi Adamska. – Co było dla nas ważne, to fakt, że jesteśmy o te kilka lat starsze. Otwarcie mówimy, ile mamy lat. Nie traktuję dojrzewania i starzenia się jako problemu. Uważam, że ten spektakl to głos pokolenia 50+, ale z pewnością nie tylko dla takiej publiczności. Myślę, że młodsze dziewczyny mogą się dowiedzieć, o czym może rozmyślać dojrzalsza kobieta.

Obok monologów pojawi się również – podobnie jak w „My hrabiny nie płaczemy” – muzyka grana na żywo. Na scenie ponownie zobaczymy Romana Rydza na akordeonie, do którego tym razem dołączy Aleksander Górny na kontrabasie.

– Monologi i piosenki będą się przenikać i bezpośrednio łączyć – zdradza Buszko. – Stosujemy przejmujący i niemalże jazzujący zabieg, w którym słowo będzie przechodzić w muzykę.

Spektakl polecany dla każdego

Jak podkreślają twórcy, „Hrabiny przodem” to propozycja nie tylko dla żeńskiej części widowni.

– Nie widzę absolutnie nic złego w tym, że na spektakle przychodzą przede wszystkim kobiety, ale to nie jest też tak, że nie pojawiają się mężczyźni – zaznacza Adamska.

– Myślę, że panowie też powinni zobaczyć ten spektakl, bo będą mogli dostrzec pewne rzeczy, o których może nawet wcześniej nie pomyśleli – zauważa Buszko.

– Wyjdzie taniej niż terapia małżeńska – żartują.

„Hrabiny przodem” to pierwsza, po otwarciu rozbudowanej siedziby Teatru Polskiego, premiera na scenie kabaretowej Klub Świętokradców Parafii Czarnego Kota Rudego.

– Bardzo lubię tę scenę, bo tworzy się tutaj bardzo intymny kontakt z widzem – przyznaje Adamska. – I w kontekście tych wielkich sal, które teraz mamy w Teatrze Polskim, tym milej będzie spotkać się blisko z publicznością.

– Takie sceny dają więcej, otwierają u widza klapkę „mogę więcej”. Widz czuje, że może żywiej zareagować, głośniej się roześmiać, być może wejść w dyskusję – zaznacza Buszko.

Monodram to frajda dla aktora

Spektakl „Hrabiny przodem” stanowi również przykład tego, jak aktorzy rożnych instytucji – w tym przypadku Teatru Polskiego i Teatru Współczesnego – potrafią ze sobą współpracować i łączyć widownie.

– Sprawia mi to szaloną frajdę, kiedy mogę współpracować z ludźmi z innych teatrów – podkreśla Buszko. – Nasze instytucje muszą być różne, żeby publiczność miała w czym wybierać. Gdybyśmy byli tacy sami, byłoby nudno.

Czy trudno zrealizować monodram? Jak przyznają twórcy, nie ma jednoznacznej odpowiedzi.

– Ale biorąc pod uwagę, ile pracy trzeba włożyć w stworzenie monodramu, to nie mam cienia wątpliwości, że to duże wyzwanie, ale i wspaniałe doświadczenie. A jeśli jeszcze podczas prób tak dobrze się poznajemy, czujemy się nawzajem, to jest coś pięknego – podkreśla Buszko.

– Pracując w teatrze, dostajemy różne role, jedne cieszą nas bardziej, drugiej mniej. A monodram to frajda robiona samemu sobie – przyznaje Adamska.

Premiera spektaklu „Hrabiny przodem” w Teatrze Polskim w sobotę, 2 marca.