Poprzednia książka Hugo-Badera „Skucha” wzmogła mój apetyt na reportaże jego pióra. Oczekiwałem zatem kontynuacji, a tymczasem ”Auduyt” mnie nieco zaskoczył, a przede wszystkim przytłoczył. Ilością faktów i historii, w tym tomie opisanych. To prawie pięćset stron historii dramatycznych, smutnych, ale też szokujących. Pokazujących co może zrobić człowiek by spełnić swoje pragnienia albo zwyczajnie przetrwać...

Menel, dziwoląg, szajbus

To „opowieść o outsiderach, ludziach z pobocza, wypchniętych z aut, siedzących na krawężniku albo na ławce rezerwowych”. Takie zdanie znajdziemy w „Audycie”, kiedy przemierzymy wzrokiem ponad połowę tej książki. Hugo-Bader wyjawia, że ma szczęście do ”nieadekwatnych ludzi” i stwierdza, że przyciąga wręcz tego typu osoby „...wystarczy, że przycupnę w cieniu na schodkach, a za chwilę przysiądzie się do mnie ledwo trzymający się na nogach włóczęga, rozdygotany menel, jakiś dziwoląg, szajbus i niekoniecznie po to, żeby dostać dwa złote”.

Skąd taki tytuł książki ? Hugo-Bader przeprowadza reportażowy audyt dotyczący bohaterów swoich reportaży, które publikował na łamach Gazety Wyborczej na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Teraz odnalazł tych ludzi (oczywiście nie wszystkich) i sprawdził co się zmieniło w ich życiu, czy wyszli na prostą czy wręcz przeciwnie.

Destrukcyjny wpływ

„Audyt” został podzielony na pięć części. Pierwsza - „Bandyci. Czyli widmo wolności” – to spotkania z bohaterami reportaży o sensacyjnym i kryminalnym zabarwieniu. Opisani ludzie, to nie tylko typowi przestępcy. W tekście „Klatwa” autor powraca do historii Kamili, porwanej przez Wiesławę Piszczyk, która chciała się w ten sposób zemścić na swym kochanku. Ta „zwykła” kobieta „w szarej jesionce i wykrzywionych botkach” została skazana za swój czyn na 6 lat pozbawienia wolności, ale wpłynęła (raczej destrukcyjnie) na życie niemalże wszystkich członków obu rodzin, zamieszanych w to zdarzenie.

Chrystus i ostatni komuniści

W części drugiej („Wyznawcy. Czyli nawróceni w Piekle”) znajdziemy m.in. tekst o Sławku. Który „chodzi zawsze boso. I jest piękny jak Chrystus z ostatniego obrazu z Samarytanką Jacka Malczewskiego” oraz opowieść o ostatnich komunistach, a wśród nich jest np. Włodek ze Stowarzyszenia Marksistów Polskich, współautor gazety internetowej „Dyktatura Proletariatu”.

Mistrz Europy w katastrofach

Na dalszych stronach następuje powrót do reportaży o polskiej wsi. Hugo-Bader przypomina o tym jak dramatyczna była sytuacja ludzi, którzy przez lata pracowali w PGR-ach i musieli pogodzić się z ich likwidacją. Dla jednych była to klęska, dla innych szansa, bo biznesmeni, zaczęli skupować wtedy grunty. Są tu wątki związane z naszym województwem. „Zdzisław Waligóra z Sułkowa pod Stargardem to mistrz Europy Środkowo-Wschodniej w katastrofach, prawdziwy Greg Zorba (...) czegokolwiek by się nie dotknął, na pewno szybko się zgubi, rozwali, zepsuje, na sto procent zakończy klęską. Albo ktoś to ukradnie.” pisze Hugo- Bader.

Szczęśliwy finał

Autor jeszcze raz zajmuje się też tematem m.in. temat in vitro. Dowiaduje się, co słychać u rodziców i co się dzieje z dorosłymi już dziećmi. Jest tu m.in. rozmowa z panem Marianem, któremu „16 lat przed naszym pierwszym spotkaniem urodził się acranius, na dodatek z rozszczepieniem kręgosłupa, a rok później drugi...” Ta historia kończy się mimo wszystko szczęśliwie... Podobnie jak finałowy tekst o burmistrzu gminy Oświęcim, jedynym bohaterze tej książki, który sam zgłosił się do autora, bo chciał by jego opowieść o ratowaniu ciężko chorego syna trafiła do książki.