Współcześni mieszkańcy Szczecina coraz częściej pochylają się nad przedwojenną historią grodu Gryfa. Teraz skupił się na niej doktor Wojciech Łopuch, który strony najnowszego Zeszytu Szczecińskiego poświęcił architekturze modernistycznej z lat 20. i 30. XX wieku. To właśnie jej projektanci kamienicę czynszową zastąpili blokiem spółdzielczym, a gęsto zabudowany kwartał miejski – luźną zabudową osiedlową.

Zeszyty Szczecińskie to seria niedużych publikacji, która doczekała się dwudziestu wydań. W pierwszej książeczce z 2001 roku przedstawiono przedsiębiorstwa przemysłu maszynowego oraz motoryzacyjnego. Po sześciu latach wydawcy powrócili z nową serią. Pierwszą publikacją była „Szczecińska architektura modernistyczna lat 60. XX wieku”. Niedawno wydano drugi zeszyt, który także traktuje o architekturze modernistycznej, ale tej przedwojennej.

Blok spółdzielczy zamiast kamienicy

Modernizm w Europie zastąpił bogatą w detale i ornamentykę secesję. Twórcami nowoczesnego ruchu było nowe pokolenie architektów, do którego należeli m.in. Max Bischoff, Adolph Thesmacher, Walter Gropius. Kiedy wkraczali w dorosłość, ich świat się zawalił.

„Zaczęli żyć z doświadczeniem wielkiej wojny i rewolucji proletariackiej. Dlatego też zerwali z tradycją i odrzucili historyzm, stali się antymieszczańscy i rewolucyjny” – czytamy w opisie najnowszego Zeszytu Szczecińskiego. „To właśnie oni zmienili dotychczasowy sposób myślenia i wyobrażenia o mieście. Utopijne XIX-wieczne wizje urbanistyczne przekształcili we współczesne realizacje odpowiadające nowym strukturom społecznym i organizacyjnym”.

Modernistyczni architekci zerwali także z eklektycznymi formami na rzecz funkcjonalizmu i czystych form. Dokonali tego w krótkim czasie, a inspiracje czerpali z Berlina.

– Zastanawiali się jak uprościć architekturę. Uważali, że najczystsze i najpiękniejsze budynki to te, które mają idealną funkcję – opowiadał podczas spotkania promującego publikację architekt Wojciech Bal. – Byli przekonani, że kiedy funkcja zostanie określona, to forma sama powstanie.

Projektanci zaczęli stosować pudełkową formę, a elewacje zdobiły detale, które dawały poczucie płaskiej ściany. – To, co jest rytmem w środku, miało się odnieść do elewacji. Stąd te prostokątne podziały, duże przeszklenia, budynki typu „skóra i kości” – dodał architekt Bal.

Uczelnia Bauhaus zaprasza

Dla twórców modernizmu bardzo ważne było, aby przyszłe pokolenia mogły pójść ich drogą. To właśnie wtedy wymyślono edukację, która miała im to umożliwić. Bauhaus połączył różne działalności sztuki z przemysłem. Była to uczelnia artystyczno-rzemieślnicza, która powstała w Weimarze z połączenia Akademii Sztuk Pięknych i Szkoły Rzemiosł Artystycznych. W 1925 przeniosła się do Dessau, a w latach 1932-1933 działała w Berlinie. Jej twórcą jest architekt Walter Gropius.

– Na tej uczelni nauka architektury była ostatnim etapem. Najpierw adepci musieli przejść wszystkie kursy, które pozwalały im zrozumieć różne materiały, jak drewno, szkło czy metal. Dopiero po tych zajęciach mogli zająć się architekturą, projektowaniem tkanin czy tworzeniem w detalu – opowiadał Wojciech Bal. – Ten, kto ukończył szkołę, miał komplet wiedzy i mógł zająć się wszystkim.

Co ciekawe, jeden z wykładowców Bauhausu, niemiecki architekt Ernst Neufert, postanowił zmierzyć wszystko się da – ławy, stoły, krzesła, wielkość psa, kota. Z zebranych informacji stworzył „Podręcznik projektowania architektoniczno-budowlanego” (niem. Bauentwurfslehre). Publikacja nadal służy projektantom, doczekała się czwartego wydania, a wielu ma ją za biblię architektury.

Szczecińska klasyka modernizmu europejskiego

W tamtych latach działało także Stowarzyszenie Deutscher Werkbund, które czuwało, aby nowoczesny ruch miał się dobrze i rozwijał we właściwym kierunku. Organizacja skupiała architektów, artystów i inżynierów związanych z budownictwem. Powstała w 1907 roku, a jej działalność miała znaczący wpływ na rozwój idei architektury modernistycznej.

Członkiem Deutscher Werkbund był architekt Gregor Rosenbauer, który opracował koncepcję szczecińskiej klasyki modernizmu europejskiego. We współpracy z architektem miejskim Karlem Weishauptem zaprojektował nowy gmach szczecińskiej Szkoły Rzemiosł Artystycznych, której został dyrektorem w 1923 roku. Obecnie obiekt przy placu Kilińskiego znany jest mieszkańcom jako Zespół Doskonalenia Zawodowego.

– To był jeden z pierwszych obiektów, które zaprojektował Gregor Rosenabuer. Świetnie, że nadal istnieje, pomimo obrabiania go z bardzo ładnych detali – przypomniał Wojciech Bal. Na myśli miał miedziany zegar, który 11 lat temu został zdjęty z ceglanego gmachu.

– Ktoś stwierdził, że może powodować zagrożenie. W jego miejscu zostały położone jakieś plastikowe placki. Elementy gzymsów, płaskich ścian, zegary – to są przepiękne elementy ozdobne, o które nie umiemy dbać w naszym mieście. Szacunek do tego, co zostało kiedyś zrobione, powinien być dużo większy niż jest.

Dziś mamy neomodernizm

Warto dodać, że europejski modernizm to nie tylko Bauhaus. Ten styl składał się z wielu kierunków i szkół architektonicznych, które dały mnóstwo różnych realizacji. Jedne są w cegle, drugie w tynku. Jeszcze inne mają dachy spadziste. Ale każdy budynek miał przywoływać na myśl jedno – nowoczesność.

Na tę różnorodność zwrócił również uwagę doktor Wojciech Łopuch w najnowszej publikacji Zeszytu Szczecińskiego. Znajdziemy w niej m.in. Kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa o żelbetowej konstrukcji, ceglany Kościół pw. Świętej Rodziny, budynek Teatru Polskiego czy dom towarowy UFA Palast. Wiele z przedstawionych realizacji nadal ma swoje miejsce we współczesnej stolicy Pomorza Zachodniego. Co ciekawe, architekci nadal korzystają z niektórych modernistycznych założeń.

– Dzisiaj pojawia się neomodernizm. To coś, co przywołuje tamtego ducha. Mamy echa zarówno tego przedwojennego, jak i powojennego Szczecina. To koncentracja na architekturze minimalistycznej – podkreślił architekt Wojciech Bal.