To była już trzecia wizyta tej znakomitej orkiestry w Szczecinie. Pierwsze dwie odnotowaliśmy w 2017 i 2018 roku – w filharmonii i radiowym studiu. Tym razem muzycy Jazz at Lincoln Center Orchestra wraz z Wyntonem Marsalisem wystąpili w plenerze. 2 lipca pojawili się na scenie Teatru Letniego w ramach festiwalu Szczecin Jazz!

To więcej niż orkiestra

O znaczeniu tej orkiestry świadczy chociażby to, że przez cztery lata z rzędu, tzn. od 2013 do 2016 roku, uznawano ją za najlepszy big band roku w plebiscycie czytelników pisma „DownBeat”. To więcej niż orkiestra! To wielka instytucja kultury! W ramach wielu tras koncertowych muzycy odwiedzili ponad trzysta miast na sześciu kontynentach, często współpracując z zespołami symfonicznym, baletowymi, prowadząc warsztaty dla młodzieży. W 2015 roku Jazz at Lincoln Center utworzył też wytwórnię Blue Engine Records, która udostępnia unikatowe, archiwalne nagrania koncertowe.

Lider w wyższym rzędzie

Kilka minut po godzinie 20:00 na scenę weszło 14 muzyków. Wynton Marsalis, który jest dyrektorem artystycznym zespołu, tradycyjnie nie wybrał miejsca na przodzie, ale usiadł za swoim pulpitem w jednym z wyższych rzędów, obok innych trębaczy. Jednak zdecydowanie to właśnie on był liderem, zapowiadał też niektóre kompozycje, rzeczowo i konkretnie, ale niekoniecznie tylko poważnie. Zdarzały się też humorystyczne akcenty w jego wypowiedziach.

Utwory Ellingtona, Strayhorna i innych

Orkiestra przygotowała na ten wieczór zarówno utwory bluesowe, jak i dixielandowe czy jazzowe standardy. Jedną z pierwszych zaprezentowanych kompozycji był utwór „The Holy Ghost” autorstwa Marsalisa (pochodzący z albumu „Abyssinian Mass”), a kolejne to m.in. „Boo-Dah” Billy`ego Strayhorna, „Blues In Orbit” Duke`a Ellingtona czy „Red Carpet” Claude`a Bollinga. W każdym z wykonywanych tematów swoje solowe partie odgrywali poszczególni muzycy, a wśród nich m.in. jedyna kobieta „na pokładzie” - Alexa Tarantino (saksofon altowy i sopranowy) oraz Ryan Kisor (trąbka), Vincent Gardner (puzon), Abdias Armenteros (saksofon tenorowy i sopranowy, klarnet), Dan Nimmer (fortepian) i Carlos Henriquez (kontrabas).

Ogromna ekspresja

Publiczność, która wypełniła dużą część widowni Teatru Letniego, od początku bardzo żywo reagowała na to, co się działo na scenie, a wręcz owacyjnie przyjęła „In The Land Of Oo-Bla-Dee” z repertuaru Dizzy Gillespie, w którym Gardner uaktywnił się wokalnie! To był jeden z efektowniejszych fragmentów całego wydarzenia, ale praktycznie przez cały czas doświadczaliśmy nieprzeciętnych wrażeń – muzycy grali z ogromną ekspresją i feelingiem, a przy tym swobodnie zmieniali nastroje, przechodząc od kameralnych sekwencji do bardziej złożonych kompozycji, w których słyszeliśmy niemal wszystkie instrumenty. 

Marsalis w świetnej dyspozycji

Nie mam wątpliwości, że to był jeden z najbardziej poruszających koncertów w tym obiekcie. Jazz w formule bigbandowej, w takim wykonaniu, musiał wywołać wrażenie nawet na osobach, którzy na co dzień takiej muzyki nie słuchają. Przypuszczam, że wielu z widzów przyszło do Teatru Letniego przede wszystkim dlatego, by zobaczyć Wyntona Marsalisa i jak sądzę, nie zawiedli się, ponieważ muzyk udowodnił, że jest wciąż w świetnej dyspozycji!

– Widziałem tego muzyka kiedyś we Francji, ale to było ponad 20 lat temu, więc bardzo się cieszę, że miałem okazję odświeżyć wrażenia po tamtym występie właśnie tu, w Szczecinie. Ta orkiestra jest fantastyczna i każdy z muzyków to ważna postać. Szczególnie bym wyróżnił bardzo dobrego kontrabasistę! – powiedział pan Krzysztof po koncercie.

– Lubię duże składy muzyczne, rozbudowane aranżacje i takie popisy instrumentalistów. Dlatego dla mnie to było duże przeżycie. Dwie godziny absolutnie nadzwyczajnej muzyki! – komentowała pani Anna. 

Kolejne wydarzenie w ramach Szczecin Jazz, także w Teatrze Letnim, to występ amerykańskiej wokalistki, Dee Dee Bridgewater już 17 sierpnia!