W latach 60. XX wieku Związek Radziecki zdecydował o budowie w Polsce magazynów do przechowywania głowic nuklearnych. Pilnowały je radzieckie garnizony, które w przypadku konfliktu zbrojnego ze światem zachodnim, miały przekazać zmagazynowaną tam broń jądrową wojsku polskiemu. Historię takich obiektów przybliża publikacja dr. hab. Grzegorza Kiarszysa z Uniwersytetu Szczecińskiego – „Atomowi żołnierze wolności. Archeologia magazynów broni jądrowej w Polsce”.
Dr hab. Grzegorz Kiarszys zajmuje się obecnie archeologią konfliktów i archeologią zimnej wojny. Jego badania pozwoliły m.in. rzucić nowe spojrzenie na historię magazynów broni jądrowej w Polsce. O szczegółach opowiedział dr. hab. Erykowi Krasuckiemu w czasie programu „Nos Kleopatry i wąsy Borkowicza”, realizowanego wspólnie przez Instytut Historii Uniwersytetu Szczecińskiego i portal wSzczecinie.pl. Rozmowę przeprowadzono w zimnowojennej scenerii schronu przy dworcu głównym w Szczecinie, czyli w Galerii Wystaw Tematycznych - Podziemne Trasy Szczecina.
Polacy nie mieli tam wstępu
Jeden z magazynów broni jądrowej zlokalizowany był w dzisiejszym województwie zachodniopomorskim – w Podborsku, koło Białogardu. Pozostałe dwa zbudowano w Brzeźnicy-Kolonii (województwo wielkopolskie) i Templewie (województwo lubuskie). Powstały w ramach akcji pod kryptonimem „Wisła”.
– W latach 60. podpisano uzgodnienie, że Polacy zbudują takie obiekty na podstawie planów dostarczonych przez Związek Radziecki, po czym przekażą je w dzierżawę siłom Związku Radzieckiego. I od tego momentu nie będą miały tam wstępu – opowiada dr hab. Kiarszys. – Magazyny powstały m.in. w Polsce, żeby w przypadku wybuchu wojny głowic nuklearnych nie trzeba było transportować z jakichś odległych obszarów Związku Radzieckiego. Połowa sukcesu w każdej operacji to bowiem zapewnienie odpowiedniej logistyki.
„Ne mieli kompletnie pojęcia, co sfotografowali”
Każda z 12 identycznych baz, które powstały w tej części Europy, na terenie państw bloku, wschodniego, była oczywiście od początku przedmiotem zainteresowania zachodnich wywiadów. Na biurka analityków z CIA bardzo szybko trafiły wysokorozdzielcze zdjęcia satelitarne, dokumentujące te miejsca. Mimo tego, Amerykanie przez kilka kolejnych lat nie wiedzieli, jaka jest funkcja budowanych m.in. w Polsce magazynów.
– W ich raportach wielokrotnie można znaleźć, że nie mają pojęcia, czym to jest. Na początku lat 70. stwierdzają jeszcze, że nie mają żadnych dowodów, iż magazyny broni jądrowej znajdują się w Polsce i innych państwach bloku wschodniego w w Europie Środkowo-Wschodniej. Przypuszczają, że broń nuklearna może być gdzieś tam ukryta, ale jest jej niewiele. To pokazuje, że Amerykanie posiadali kilkanaście zdjęć wysokorozdzielczych satelitarnych każdej z tych baz, a mimo to nie mieli kompletnie pojęcia, co sfotografowali – opowiada dr hab. Kiarszys.
Dopiero dzięki działaniom agentów w terenie, udało się ustalić, że tajemnicze magazyny przystosowane są do przechowywania głowic nuklearnych. Pomogło m.in. zaobserwowanie specjalnych pojazdów z izotermiczną obudową do przewożenia broni jądrowej.
„Pierwszy raz w życiu widzę miejsce, które przez tyle lat pilnowałem”
Wojska radzieckie opuściły opisywane obiekty wojskowe w październiku 1990 r. Zabudowania należące do baz w Brzeźnicy-Kolonii i Templewie są dziś mocno zniszczone. Zachowane w dobrym stanie są natomiast schrony w Podborsku, które udostępniono do zwiedzania w ramach Muzeum Zimnej Wojny. Przez lata wstęp do nich mieli tylko radzieccy oficerowie i podoficerowie. Stacjonujący w garnizonie żołnierze służby zasadniczej ochraniali bowiem obiekt wyłącznie z zewnątrz.
– Zdarza się, że do muzeum w Podborsku przyjeżdżają ludzie, którzy służyli kiedyś w tej bazie, żeby zobaczyć to, czego wcześniej nie widzieli. Wchodzą do schronu i mówią – „pierwszy raz w życiu widzę miejsce, które przez tyle lat pilnowałem – relacjonuje dr hab. Kiarszys.
Programy z cyklu „Nos Kleopatry i wąsy Borkowicza” można obejrzeć na kanale Yotube Uniwersytetu Szczecińskiego
Komentarze
0