Premiera nowej płyty Annalisy zatytułowanej „Wiara i Rozum” okazała się być bardzo udaną imprezą. Bardzo dobra frekwencja, świetnie bawiąca się publiczność, oryginalne miejsce i dobrze dysponowani artyści. Wszystko to złożyło się na bardzo naprawdę świetny koncert.


Scenę, nietypowo, bo w sali kinowej „Kontów”, jako pierwsi „zasiedlili” muzycy doWnhiLL. Panowie, których nazwać już chyba można stałymi bywalcami lokalu, zagrali tak, jak robią to zazwyczaj. Konkretnie, z przytupem, mocno. Obyło się bez coverów Stone Sour czy Drowning Pool (całe szczęście!), kwartet skupił się na własnej twórczości, na bis zostawiając sobie jedynie „Walk” Pantery, co było ukłonem w stronę gwiazdy wieczoru. Jakbym był czepialski to napisałbym, że solo z tego numeru wyszło średnio (delikatnie mówiąc), ale co tam. Zespół w roli supportu spisał się bardzo dobrze. Szkoda tylko, że prawie nikt nie skusił się na powstanie z miejsca i udanie się pod scenę. Siedzące audytorium jakoś tak nie do końca pasowało do tego, jakie dźwięki sączyły się ze sceny.

Jeżeli już jesteśmy przy sączeniu się dźwięków... warto wspomnieć o akustyce. Więcej koncertów w kinowej! Brzmienie było mocne i klarowne. Dokładnie takie, jak być powinno. Bardzo duży plus.

Przerwa pomiędzy doWnhiLL a Annalisą była krótka. W sam raz, żeby odwiedzić toaletę i palarnię. To, co potem się działo określić można mianem wyjątkowego. Z kilku powodów nie był to zwykły gig.

Pierwsze, co zaskoczyło to... problemy techniczne. Na samym początku siadła elektronika, posłuszeństwa odmówiło tez oświetlenie. Nie zraziło to jednak szczecinian, którzy postanowili zrobić to, co potrafią najlepiej. Grać. Z biegiem czasu reflektory dały się okiełznać i w ogólnym rozrachunku problemy techniczne oceniam jako przyjemny, bardzo ludzki fragment imprezy, który w niczym nie psuł mi odbioru czegokolwiek.

Koncert zdominowały oczywiście numery z „Wiary i Rozumu”. Nie zabrakło też kilku starszych kawałków. Proporcje były dobre – dużo nowego materiału (w moim odczuciu najlepszego w karierze zespołu), ale i zauważalna ilość tego, co wszyscy znają. Zagrane żywo, precyzyjnie. Tak, jak być powinno. Mi osobiście najbardziej do gustu przypadły absolutnie rewelacyjna na żywo „Zdrada” oraz „Król Pik”, w którym fani bardzo mocno pomogli zespołowi swoim śpiewem.

Publiczność była zachwycona. Pod sceną pojawiło się tym razem wiele spragnionych muzycznej analizy duszyczek. Było gorąco, trafiło się nawet paru crowd-surferów (sic!). Dobrej atmosferze sprzyjała bardzo dobra interakcja muzyków ze słuchaczami. Jiloo i Pszemo mówili dużo i do rzeczy. Miłe. Uśmiech na twarzy wywoływały również tylne rzędy, co chwila skandujące ksywkę Melona i donośnie komentując wydarzenia na scenie.

Annalisa obecna jest na muzycznej mapie Szczecina już od dekady. Kapela przez ten czas wyrobiła sobie bardzo silną pozycję, jest jednym z najważniejszych zespołów w naszym mieście. Premiera płyty „Wiara i Rozum” tylko potwierdziła, że formacja jak najbardziej zasłużyła sobie na liczne grono oddanych fanów, którzy tłumnie zjawiają się na koncertach kwintetu.