Niektórzy przychodzą do nas z laskami, a wychodzą bez, we własnych butach robionych na miarę – mówi Piotr Łaszcz. Odwiedziłam zakład szewski Flek - But w suterenie przy ulicy Bogusława 12. Naprawiają obuwie. Szyją buty ortopedyczne na miarę. Zaopatrują inne zakłady w szewskie materiały.

Buty i wyroby butopodobne

Na półce „z naprawami” stoją błyszczące buty obszyte cekinami, dalej buty z pierścionkiem „z diamentem” osadzonym na szpilce, które trzeba podzelować („ulepszamy producenta”). Pantofelkowi ze „szklanym” obcasem potrzeba przykleić flek do przezroczystego plastiku. – Każdy but jest innym zadaniem, w każdej sztuce trzeba praktycznie coś innego zrobić. W tej pracy nie ma monotonii – tłumaczy Piotr Łaszcz, właściciel firmy. – Zawsze marzyłem, żeby robić buty. Tworzy się coś innego niż fabrycznie.

Teraz zauważa: – Ludzie coraz częściej wyciągają stare buty skórzane, dobrej jakości. Bo to, co jest dzisiaj na rynku, z roku na rok jest coraz gorszej jakości. Materiały stosowane w obuwiu są coraz gorszej jakości, obuwie jest robione seryjnie, gdzieś w Azji, żeby było tanio. Dziś na rynku są wyroby butopodobne.

Na własnych nogach

W pracowni zza „okienka” wygląda Mariusz Gryglas, szewc z dyplomem obuwnika ortopedy z Zakładu Rehabilitacji Zawodowej Inwalidów we Wrocławiu. Pracuje w zakładzie Flek - But ósmy rok. Specjalizuje się w butach ortopedycznych szytych na miarę dla pacjentów, którzy maja zniekształcone stopy. Na przykład, kiedy pacjentowi trzeba zrobić dużo szerszy jeden but, bo kość się wysunęła całkiem na bok. Kiedyś miał pacjenta, który miał metr obwodu w łydce. Innemu źle złożono nogę po złamaniu i ma stopę „jak u konia”.

– Nie ma dwóch takich samych pacjentów. Każdy ma inne zniekształcenia. I trzeba do nich dopasować but – tłumaczy.

Mariusz Gryglas sam jest osobą z niepełnosprawnościami, przez co może lepiej rozumieć klientów.

Robią trzewiki, półbuty, kapcie. Wykonują jedną, dwie pary obuwia ortopedycznego tygodniowo. Wszystko w skórze, bo zdrowy but się musi ułożyć do nogi. Klienci po buty ortopedyczne od nich przyjeżdżają z Koszalina, Słupska, Piły, Poznania, Zielonej Góry. Takie buty kosztują 1500-2000 zł.

Szewcy: – Niektórzy przychodzą do nas w ortezach, albo z laskami, a wychodzą bez, we własnych butach robionych na miarę.

Po pracy Grygiel działa w Klubie Sportowym Inwalidów Start, gdzie jeździ na wózku handbike. Trenują na Torze Kolarskim przy al. Wojska Polskiego, z toru jadą w stronę Dobrej, Locknitz, Stolca, Nowego Warpna, Trzebieży, od 30 do 100 km. Szewc ścigał się na zawodach w Waszyngtonie, Nowym Jorku, Emiratach Arabskich, Libanie. Zobaczył świat. Maratony pokonuje w czasie godzina i 21 minut. Trzy lata temu w Berlinie na 200 uczestników był 34. Medale uczestnictwa wiszą przy stanowisku w pracy.

Pochodzi z okolic Janowa Podlaskiego, co roku jeździ tam podziwiać najpiękniejsze konie.

Muzeum szewstwa

– Nie ma młodych chętnych do nauki zawodu. Szewc pracuje w klejach, rozpuszczalnikach, kurzu – wylicza Piotr Łaszcz.

Pracują na przedwojennych maszynach, które szyją do dzisiaj. – Maszyny mamy takie, jakie mogliśmy wprowadzić tu do lokalu w piwnicy. Stare poniemieckie stu - stutrzydziestoletnie. Używamy ich głównie do naprawy obuwia – pokazuje. – To Singer, a tu jest szwedzka maszyna z gryfami gdańskimi. Kiedyś maszyny były bardzo drogie, nie każdego było na nie stać. Zresztą dzisiaj zakup nowej maszyny to też bardzo duży wydatek.

Flek - But istnieje od 1994 roku.

Właściciel interesuje się historią szewstwa, więc w zakładzie tworzy się małe muzeum. Wśród eksponatów jest metrowy elegancki bordowo-czarny pantofel męski, dawna praca na dyplom mistrzowski mistrza szewstwa ze Stargardu. – Kiedyś, jak byłem mały, rodzice wsadzili mnie w takiego buta i tak w nich pozostałem – uśmiecha się Piotr Łaszcz.