Szczecinianin wygrywa zawody na całym świecie. Jak wspomina, pierwszy dystans 100 kilometrów pokonał z dużą przyjemnością. Postanowił pojechać dalej.
- Pierwsze zawody i 260 kilometrów, potem 500, 700, 3600 aż w końcu 4800 kilometrów. Jedni lubią cyferki i wykresy, a ja lubię spotykać się ze znajomymi, poznawać nowych ludzi, nowe trasy, miejsca, smaki – śmieje się sportowiec.
Jego największym osiągnięciem było zdobycie w ubiegłym roku Pucharu Świata World Ultra-Cycling Association. Jest zarazem pierwszym Polakiem w historii, który tego dokonał. Przez cały rok prowadził zaciętą konkurencję z Łotyszem Arvisem Sprude. Kolarze kilkukrotnie wymieniali się na pierwszym miejscu. Ostatecznie to Rupiński zwyciężył z przewagą zaledwie jednego punktu.
- To jedyna federacja, która zrzesza ultrakolarzy na całym świecie. Jestem z tego osiągnięcia bardzo dumny – podkreśla. - Sport zawsze był obecny w moim życiu. Lubiłem aktywny tryb życia, grałem w piłkę, jeździłem na rowerze, ale wyczynowo zacząłem jeździć właśnie po tych pierwszych zawodach. Były sukcesy i to mi się spodobało – mówi.
Pasję łączy z pracą, dzięki czemu miał okazję zwiedzić Japonię, Dubaj, Stany Zjednoczone, Chorwację, Danię, Włochy. Dodajmy, że swój pierwszy start w ultramaratonie Marek Rupiński zaliczył mając 42 lata.
- Ktoś może powiedzieć, że przesadą jest jazda trzy, cztery dni z rzędu, ale ja to po prostu lubię. Chciałbym jak najdłużej jeździć oraz motywować ludzi. Pokazywać, że sport i rower to naprawdę coś pięknego. A nigdy nie jest za późno na naukę. Wystarczy po prostu zejść z fotela i ruszyć w drogę – zachęca ultrakolarz.
Komentarze
3