Letni sezon drum and bassowy rozpoczął się 22 czerwca w klubie Crossed. Lokalna śmietanka didżejska w skladzie Weedoholic, Lsr ( Graveyard Noise ), Northern ( Graveyard Nosie ), Fat ( D:C Cru ), Marthaholtz (Abckru.org) oraz Zombie ((Behemoth Breakz / R.I.P. Rec ) wspierani przez Marv MC ((457Lab / H: Revolta!1) dali pokaz swoich umiejętności za adapterami.
Jako pierwszy grał najmłodszy, co nie znaczy, że najmniej utalentowany Weedoholic. Z tego co mi powiedział, gustuje w darkstepach oraz clownstepach, a w jego secie można było usłyszeć utwory Barona oraz Fresha. Niestety nie miałem okazji usłyszeć go w akcji, gdyż dotarłem w momencie, kiedy za sterami Crossed wymiatał już Lsr. Widziałem skupienie na jego twarzy, starannie dobieranie płyt oraz zaangażowanie w wyciągnięciu garstki uczestników na parkiet, co mu się udało. Lsr grał do północy, kiedy to za adapterami zastąpił go Fat. Grał on mieszankę techstepów z neurofunkami, co bardzo przypadło mi do gustu i sądzę, że pozostałym uczestnikom hulany również. Wplótł w swój mix motyw przewodni z cyberpunkowego anime „Ghost in the Shell”, tak bardzo pasujący do klimatu tejże imprezy. W między czasie porozmawiałem z jednym imprezowiczem - Przemkiem:
wSzczecinie.pl: Cześć, co Cię sprowadziło na tę imprezę?
Przemek: Przede wszystkim muza, znajomi, no i piątkowy wieczór.
wSzczecinie.pl: Czego oczekujesz od takich imprez?
Przemek: Dobrego klimatu, tańczących ludzi, oderwania się od szarej rzeczywistości oraz od plastikowego stylu szczecińskiej młodzieży.
wSzczecinie.pl: Uważasz, że do Crossed przychodzą wyjątkowi ludzie?
Przemek: Na pewno ludzie, którzy nie są zaszufladkowani w panujących modach.
wSzczecinie.pl: Co uważasz za mankamenty dzisiejszej imprezy?
Przemek: Brak tłumów i cenę piwa.
wSzczecinie.pl: Dziękuję za rozmowę.
Podczas występu Fat’a na scenie pojawił się znany i lubiany Marv MC. Jego krzyki dodawały szczególnego klimatu piątkowemu występowi. Imprezowicze skakali w rytm muzyki, każdy na swój sposób reagował na dźwięki, które niosły ze sobą taką energię, że obudziłyby umarłego. I wtedy pojawił się Zombie, niekwestionowana gwiazda zachodniopolskiego drum’n’bassu. Zagrał ciężko, mrocznie, można było usłyszeć wałki z pogranicza darkstepu, hardcore’u, a nawet gabber. Grał na niejednej hulanie, więc doskonale wiedział jak zadbać o atmosferę swego seta. Kolejnym grającym był Marthaholtz, który zaatakował nasze uszy dawką neurofunków. Jako, że impreza miała w swoim tytule słowo „united” które znaczy - zjednoczony, didżeje pokazali, ze tacy właśnie są - zjednoczeni. Marthaholtz razem z Zombie’m, zafundowali nam set ping-ponga, czyli grali po dwa wauki na zmianę, co tworzyło bardzo smaczną mieszankę utworów, techniki i pomysłów.
Spodobało mi się, że wykonawcy tworzący klimat piątkowego spotkania z drum’n’bassem, bawili się razem z publiką. Atmosfera była wręcz rodzinna, muza komponowała się ze światłami oraz pokazem animacji, który nie był zbyt rozbudowany, ale był. Zdziwił mnie bardzo zamknięty blue room, jeszcze się z tym nie spotkałem w Crossed, ale to co się działo na Red Stage’u zadowoliło mnie w zupełności. Mam nadzieję, że na kolejna bibę drumową przyjdzie więcej fanów tejże muzyki. Naprawdę warto!!
Komentarze
0