Podwyższony strój
Muzykowi, który będzie grał koncert, trudno jest nastroić fortepian. To zadanie dla stroiciela, który odpowiednio wcześniej zajmuje się instrumentem. - Fortepian musi zostać do koncertu perfekcyjnie przygotowany. Każdy element mechaniki musi zagrać w nim prawidłowo, każdy dźwięk musi być w nim precyzyjnie wystrojony - mówi Paweł Kwiatkowski, stroiciel fortepianów Filharmonii w Szczecinie.
- Przyjęte jest, że stroi się do wartości 440 Hz wyjściowego, podstawowego „A”. Natomiast są orkiestry - jak nasza, szczecińska, gdzie preferujemy odrobinę podwyższony strój - 442 Hz z uwagi na to, że bardzo ładnie do tego stroju stroją się instrumenty dęte - zdradza.
Na samo nastrojenie fortepianu potrzebuje półtorej godziny, ale całe przygotowanie instrumentu do koncertu trwa czasami kilka godzin. Słucha uwag: - Czy pianista życzy sobie odrobinę cieplejszą barwę, czy jaśniejszą, czy zmniejszenia lub zwiększenia głębokości gry? Czy obecna na widowni publiczność wpływa na instrument? - W jakimś stopniu tak, chociaż nasza sala w Filharmonii jest bardzo nowoczesna i klimatyzacja w dużym stopniu niweluje wilgotność, utrzymując ją na tym samym poziomie. Tak samo w magazynie jest stała wilgotność, stała temperatura - podkreśla Paweł Kwiatkowski.
W magazynie fortepianów
Paweł Kwiatkowski wprowadza nas do magazynu fortepianów w szczecińskiej Filharmonii. Stoją tu cztery potężne instrumenty: jeden, który właśnie przegląda do najbliższego koncertu i trzy schowane w czarnych pokrowcach.
Ten odsłonięty to Steinway z 1975 roku, który w starej Filharmonii w skrzydle Urzędu Miasta był instrumentem wyjściowym, pierwszym a teraz pięknie odnowiony od zewnątrz, potrzebuje jeszcze remontu mechaniki i wymiany młotków.
Za nim pod pokrowcem skrył się główny Steinway Filharmonii w Szczecinie, który przyjechał w 2014 roku na rozpoczęcie sezonu. Muzycy pieszczotliwie nazywają go Niuniusiem. - Niuniuś to jeden z najlepszych fortepianów w naszym kraju, soliści są nim zachwyceni - stwierdza Paweł Kwiatkowski.
Trzecim instrumentem w magazynie jest Hintz, który czeka na wywózkę stąd na czwarte piętro Filharmonii, gdzie jego miejsce. - Ten fortepianik straszliwie kiedyś zdezelowany stał jeszcze w starej filharmonii w kąciku zapomniany - pamięta stroiciel. - Udało mi się go tak odnowić, że cieszy i oko, i ucho, i ostatnio spodobał się pianiście Marcinowi Maseckiemu.
Czwarty pod pokrowcem skrywa się stary klawesyn. - Używany sporadycznie, bo wiek jego już taki, że raczej niech odpoczywa. Czekamy na możliwość zakupu nowego instrumentu - mówi Kwiatkowski.
Steinway, Bosendorfer, Bechstein czy Yamaha…? - Wszystkie instrumenty koncertowe są wspaniałe. Pamiętam jak byliśmy z profesorami Rottermundem i Radziwonowiczem w Hamburgu wybierać Steinwaya. Żeby wybrać ten najbardziej odpowiedni musieliśmy przejrzeć kilkadziesiąt egzemplarzy. Każdy był zupełnie inny. Bo fortepiany są jak ludzie - stwierdza stroiciel.
Yamahy w Akademii
W momencie powstania Akademii Sztuki i rozstania się szczecińskiej filii z AM w Poznaniu, większość instrumentów pojechało do stolicy Wielkopolski, ale do Akademii w Szczecinie przyjechały nowe fortepiany i pianina z Yamahy. Była jesień 2010 roku. Do Pałacu pod Globusem przyjechało 13 fortepianów buduarowych, dwa koncertowe, fortepian cyfrowy i 30 pianin. To był jedyny tak wielki jednorazowy zakup instrumentów w powojennej Polsce. - Było to wydarzenie na skalę europejską: blisko 60 nowiutkich instrumentów, które przyjechały pod ochroną policji, wjechało niemal jednocześnie do Szczecina i do naszych sal. Coś wielkiego i niesamowitego. Zważywszy, że wcześniej musiałem przygotowywać profesorom i studentom stare Calisie i Legnice, które się rozsypywały – wspomina Paweł Kwiatkowski, który jest też stroicielem w Akademii Sztuki. - Jesteśmy jedną z lepiej wyposażonych uczelni w kraju, jeśli chodzi o pianina i fortepiany.
Do tego na początku następnego roku 17 gmin zachodniopomorskich ufundowało jeszcze nowej uczelni fortepian Bosendorfer Imperial. - Zdecydowanie większy od Steinwayów z filharmonii, cudny, przepiękny instrument, który cały czas mnie zachwyca - dodaje stroiciel. Jak zostać stroicielem
Na stronie Stowarzyszenie Polskich Stroicieli Fortepianów stoi, że stroiciel fortepianów to artysta. - Tak, uważam, że to zawód artystyczny połączony z ogromną wiedzą techniczną - potwierdza Paweł Kwiatkowski. - Żeby cokolwiek zrobić przy fortepianie trzeba wiedzieć jaka została użyta stal, jakiej grubości, nauczyć się posługiwać narzędziami pomierniczymi, mikromierzami, mikrometrami, bo tu chodzi o tysięczne milimetra, jeśli chodzi o grubości strun. Zawód stroiciela korektora mierzy się też z takimi tematami jak ślusarstwo, stolarstwo, snycerstwo, lakiernictwo i mnóstwo innych rzeczy. A jednocześnie stroiciel musi umieć rozróżniać barwy dźwięku, jego jakość, stabilność, umieć go kształtować.
Jak Paweł Kwiatkowski trafił do tego zawodu? - Jest takie fajne powiedzenie „Był kiedyś taki nauczyciel” - odpowiada. Pochodzi z miasteczka Błaszki położonego pomiędzy Sieradzem a Kaliszem. Tam w szkole podstawowej pani od śpiewu dostrzegła jego zdolności muzyczne i podpowiedziała szkołę muzyczną w Kaliszu. Jak skończył szkołę podstawową, to chciał być hydraulikiem, ale znów pani od śpiewu podpowiedziała, żeby poszedł do technikum budowy fortepianów w Kaliszu, w tamtym czasie jedynego w Polsce i Europie. Technikum ukończył w 1980 roku i został stroicielem, osiem lat później stroicielem szczecińskiej filii AM w Poznaniu.
- Budzę się i kładę się spać z muzyką. Muzyka daje mi wszystko co dobre - mówi. - A czego najbardziej nie lubię w zawodzie? Podnoszenia klapy fortepianowej, za ciężka - śmieje się.
Jest taki zwyczaj w Filharmonii w Szczecinie, że stroiciel na zapleczu idzie pierwszy gratulować pianiście, który schodzi po koncercie. Paweł Kwiatkowski szczególnie zapamiętał pierwszy koncert Leszka Możdżera w nowej Filharmonii, kiedy muzyk był zachwycony instrumentem i atmosferą. - Te jego szczęśliwe spojrzenie na malutkiego człowieka, który wsparł go nastrojeniem fortepianu w tej jego pracy na scenie. Pierwszy raz spotkałem się z takim żywiołowym podziękowaniem za przygotowanie instrumentu - uśmiecha się Kwiatkowski.
Komentarze
8