Wszędzie gdzie występuje jest przyjmowana z entuzjazmem. Jej młodzieńcza witalność i umiejętności wokalne oraz sposób bycia, sprawiają że publiczność akceptuje tę belgijską artystkę w stu procentach. Wczoraj (17 marca) w szczecińskiej Filharmonii wystąpiła Selah Sue i był to bardzo dobry początek Szczecin Music Fest.
Sanne (bo tak naprawdę ma na imię) weszła na scenę z gitarą akustyczną i zaczęła od wykonania utworów “Daydreamer” i „Mommy”. Wstęp był więc bardzo spokojny, ale taki nastrój nie trwał długo. Trzecia kompozycja “Just Because I Do”, przedstawiona już w pięcioosobowym składzie (do Selah dołączyli dwaj gitarzyści, klawiszowiec i perkusista), to był mocny, soulowo- rockowy utwór, w którym wokalistka pokazała jak swobodnie i precyzyjnie potrafi operować swym „czarnym” głosem.
Wtedy jeszcze tylko nieliczne osoby, wstawały ze swoich krzesełek, by kołysać się do muzyki. Jednak kolejne numery - „Famous” oraz „Black Part Love“ (połączony z fragmentem piosenki „Lost Ones” Lauryn Hill) jeszcze podniosły temperaturę panującą w Filharmonii i publiczność reagowała coraz bardziej spontanicznie na wydarzenia na scenie. W międzyczasie podeszła do niej bardzo młoda fanka, by wręczyć artystce kolorowy rysunek z napisem „Love, Love Selah ”...
Gitarowy (o progresywnym zabarwieniu) wstęp do następnej kompozycji, mógł być trochę mylący. Zaraz po nim zabrzmiały bowiem pierwsze nuty najbardziej znanego utworu Selah – „This World” i to podziałało na widzów bardzo szybko. Miejsca siedzące zostały opuszczone i niemalże wszyscy zaczęli „pląsać”, a także śpiewać dobrze znany tekst. „This world ain't simple. But I'm strong”. Słowa proste, ale jakże trafne…
Selah była wyraźnie zadowolona z tak szczerych reakcji publiczności. Bardzo rzadko występuje w innych miejscach niż kluby, dlatego organizatorzy chcąc stworzyć podobną atmosferę, sprzedali kilkanaście dodatkowych biletów na miejsca stojące. „Fyah Fyah” zagrana solo oraz „Break” - piosenka, którą Selah zapowiedziała, jako najbardziej osobistą z całej, debiutanckiej płyty – to były następne interesujące, choć bardziej stonowane, punkty programu. Wibrujące „Please” i ”Raggamuffin” znów przywróciły dominację rytmu.
Niemalże operowa inwokacja, rozpoczynająca “Peace of Mind” to kolejny popis możliwości głosowych Selah.. Cały utwór według mnie należał do najlepszych fragmentów występu chociaż piosenki „”Crazy Vibes” i “Crazy Sufferin' Style” wykonane po nim, również zapewniły nam bardzo pozytywne wrażenia dźwiękowe . Puenta natomiast była spokojna ponieważ usłyszeliśmy “Summertime”. Myślę jednak, że mimo to, przede wszystkim zapamiętamy ten występ, z powodu tych bardziej rytmicznych, pulsujących emocjami, utworów.
Po takim wieczorze, apetyt na kolejne propozycje Szczecin Music Fest, na pewno jeszcze wzrósł. Tymczasem na kolejne wydarzenia w ramach tego cyklu – występy Lizz Wright i Leszka Możdżera, bilety są już prawie wyprzedane. Warto się pospieszyć z ich zakupem.
Komentarze
2