Piotr Wachowicz- p.o. Dyrektora Biura Promocji i Informacji UM, odpowiedzialny za wdrożenie marki miasta
Igor Podeszwik: Po co Szczecinowi marka?
Piotr Wachowicz: Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba wyjaśnić czym w ogóle jest marka. To nie jest tylko logo, lecz pewna obietnica i filozofia postępowania. Miast na świecie jest mnóstwo i każde oferuje podobne funkcje. Miasta ze sobą konkurują, a wygrywają te, które potrafią zaprezentować swoja wyjątkowość. Wygrywają np. to, że mieszkańcy nie opuszczają miasta- wręcz przeciwnie chcą tutaj żyć, że przyjeżdżają turyści, że jest lokowany w nich biznes. Miasto które wygrało konkurencje z innymi rozwija się. Dzięki marce pokażemy innym swoją wyjątkowość, a to przełoży się na rozwój Szczecina.
Czy nie ma pan wrażenia, że wizja miasta do 2050 roku- określanie Szczecina jako najbardziej „innowacyjne miasto w Europie”, „Floating Garden”, „Baltic Neopolis”- to wizja „szklanych domów” z Przedwiośnia Stefana Żeromskiego?
Wizja de facto jest czymś trudno uchwytnym i musi w pewnym sensie zahaczać o utopię i baśń. Mówiąc o dziesięciu punktach, które w niej nakreśliliśmy, nie mówiliśmy o planie rozwoju miasta, o konkretnych punktach, które będą mają być realizowane. To bardziej inspiracja. Mówiliśmy o czymś z czego będą wynikać plany realizacyjne. Jeżeli wszystko, a przynajmniej większość naszych działań będzie podporządkowana tej wizji to oznacza, że każdy kolejny ruch będzie „aktem wykonawczym” w rozwoju miasta, którego celem jest Floating Garden.
Nie obawiam się porównań do „szklanych domów”. Obawiam się malkontenctwa. Jeżeli do takich projektów będziemy podchodzić z pesymistycznym nastawieniem, to nigdy nic nie osiągniemy.
Wizja jest na 42 lata, więc raczej nie obejmie tylko prezydentury Piotra Krzystka. Mimo to opozycja nie pozostawiła na niej suchej nitki. Np. Dariusz Wieczorek (przewodniczący SLD w województwie Zachodniopomorskim- red.) mówi, że bardziej efektywne, za te same pieniądze, byłoby rozreklamowanie miasta poprzez kampanię billboardową.
Nie będę polemizował z politykami. Ten projekt jest apolityczny i merytoryczny. Nie chcę rozmawiać o tym projekcie w tej konwencji politycznej, merytorycznie odsyłam zainteresowanych do agencji reklamowych, w których mogą się dowiedzieć jaką, o jakim zasięgu i czasie kampanię reklamową da się zrobić za 480 tys. zł brutto (suma jaką miasto zapłaciło za markę- red.). Najważniejsze jest jednak to, że nie pracowaliśmy nad kampanią taktyczną. Strategia marki – to zupełnie inny projekt, taka strategia porządkuje, uspójnia, z tej strategii wynikają kampanie taktyczne.
Nie obawia się Pan, że gdy przyjdzie nowy prezydent po prostu zrezygnuje z Floating Garden?
To musi być wizja i strategia mieszkańców. Być może dzisiaj to brzmi nierealnie, ale proszę pamiętać, że jesteśmy dopiero miesiąc od jej zaprezentowania. Wierzę, że szczecinianie będą utożsamiać się z tą wizją. Gdybym w to nie wierzył, ta praca nie miałaby sensu.
Dwa lata wystarczą na przekonanie szczecinian?
Uważam, że tak, ale jak już mówiłem, dla mnie to nie jest projekt kadencyjny. Gwarancją powodzenia jest otwartość szczecinian. Nawet jeżeli teraz nie brakuje kontrowersji. Przypomnę sytuację z 2007 roku. Wówczas na przełomie kwietnia i maja ruszyliśmy z kampanią, która miała w sobie przekaz „Szczecin jest otwarty”. Niby nic nadzwyczajnego, jednak proszę zauważyć, że szczecinianie bardzo przywiązali się do tego sloganu i zaczęli inaczej mówić o swoim mieście. Wcześniej krótko po jej uruchomieniu również byliśmy krytykowani.
Kiedy i jak miasto będzie wdrażać założenia marki?
Wizja musi być przez szczecinian „dotknięta”. Dobrym przykładem mogą być nowe tramwaje i autobusy, które pojawią się w czerwcu i będą obrandowane z zasadami nowej marki. Ale takich przykładów będzie wiele- np. taksówki, wiaty przystankowe, śmieciarki, tablice z nazwami ulic- wszystko zgodne z jej założeniami. W ten sposób będziemy starali się przekonywać mieszkańców do strategii. Ona harmonizuje Szczecin i pokazuje w którą stronę ma iść.
Ale naszą rolą nie zawsze jest robienie czegoś, lecz też koordynowanie i eksponowanie pewnych rzeczy. Będziemy namawiać mieszkańców i prywatne firmy by w swoim bieżącym funkcjonowaniu uwzględnili założenia marki. Świetnym przykładem może być ostatnia akcja firmy Remondis-15 ekologicznych ławek na piętnastolecie- która genialnie wkomponowuje się w filozofię postępowania miasta.
Marka miasta, która będzie znana tylko jego mieszkańcom to dość kuriozalne założenie. Jak Szczecin będzie promowany w Polsce i za granicą?
Nie zgodzę się z tą tezą. Grupa wewnętrzna jaką są mieszkańcy jest niezwykle ważna. To oni są głównymi ambasadorami miasta i tej marki. Biuro Promocji i Informacji współpracuje z departamentem odpowiedzialnym za pozyskiwanie inwestorów i z mojego doświadczenia wiem, że gdy taki pojawia się i chce zainwestować to najpierw pyta: „ale jaką wizję rozwoju ma Szczecin?”. Do tej pory trochę kluczyliśmy, a teraz możemy powiedzieć: nasza wizja to Floating Garden- miasto, które łączy w sobie zalety metropolii i miejsca dobrego do życia. Dlatego uważam, że powinniśmy skupić się na promowaniu marki w samym Szczecinie.
Podam przykład: Wrocław, który walczy o Europejski Instytut Technologiczny. Dlaczego Wrocław, a nie Szczecin- miasto, które nomen-omen ma być centrum nowych technologii? Czy nie sądzi Pan, że stolica Dolnego Śląska po prostu wytworzyła modę na swoje miasto, wypromowała się w całej Polsce i za granicą, a teraz zbiera tego żniwa?
Nie jestem zwolennikiem rozmawiania o Szczecinie z perspektywy Wrocławia, Poznania czy Krakowa. Szczecińskim problemem jest to, że nie potrafimy patrzeć sami na siebie i na swoją ścieżkę rozwoju. Projekt takiej inwestycji jak Instytut Nowych Technologii nie bierze się z samego pijar-u oraz nie jest przygotowywany z roku na rok. Tego typu projekty są przygotowywane przez wiele lat. Przypomnę, że Piotr Krzystek jest prezydentem od, jedni powiedzą „aż” inni „tylko”, dwóch lat. Jeżeli chodzi o tegoroczną promocję na zewnątrz, realizujemy kilka kampania taktycznych, m.in. zwianych z projektem Europejska Stolica Kultury, kampanię „studencką”, kampanię „Przypływ lata”. Tegoroczne działania wokół strategii marki mają być oparte na działaniach PR’owych.
Wizja "nakazuje" stworzenie w Szczecinie dwóch-trzech obiektów światowej klasy. Kiedy powstaną i jakie będą pełnić funkcje?
Nie. To nie tak. Wizja nic nie nakazuje. Ta wizja mówi o tym, że myśląc o Szczecinie musimy - powinniśmy patrzeć na nasze miasto jak najczęściej ze światowej perspektywy. Stąd powiedzenie o światowej klasie. A obiekty dlatego, że budowli, konstrukcji trudno nie zauważyć, że łatwo się wyróżniają, że są elementem wyróżniającym miasta. Myślę, że w przypadku Szczecina takim obiektem może być filharmonia, a inne- to zależy od inwestorów, developerów. Szczecin tak naprawdę może wybudować się od nowa i to chcemy w im zaoferować. My, przez wizję miasta, mówimy inwestorom - jesteście mile widziani w Szczecinie, spróbujcie spojrzeć na to miasto po naszemu, spróbujecie zrobić tu coś wyjątkowego, coś na światową skalę.
W 2050 roku Hamburg, Bilbao i Amsterdam będą zazdrościć Szczecinowi?
Myślę, że tak. To Szczecin pierwszy tą strategią i filozofią wyznaczył sposób myślenia o mieście. Inne europejskie miasta takie jak np. Amsterdam są juz zagospodarowane, zbudowane. Szczecin w swojej centralnej części (pomiędzy prawą i lewą jego częścią) chce się zbudować od nowa
to jest wyzwanie dla największych architektów na świecie. Życie w tych miastach jest w permanentnym ruchu, nie ma miejsca na odpoczynek. My pokazujemy, że ruch, rozwój, dynamika metropolii może iść w parze z odpoczynkiem, zielenią, ekologią i jachtingiem. Amsterdam nie ma możliwośi pójścia w tym samym kierunku co my. Podobnie inne europejskie miasta.
Komentarze
2