Na samym początku imprezy na scenie pośród monitorów plazmowych pojawił się Dj Kraviec, który rozgrzewał przybywających gości Can Cana. Z tego, co zauważyłam, animacje zafascynowały nie tylko moją osobę, ponieważ niemal wszyscy obserwowali didżeja lub monitory plazmowe. Kiedy tylko widownia zobaczyła przebiegającą wysoką, szczupłą postać w płaszczu i okularach z obstawą ochroniarzy, rozpoczęły się pytania „kiedy w końcu wyjdzie na scenę Reni?”. Pewnie dzięki przyczepionej na piersi plakietce, nawet do mnie podeszła jedna zaciekawiona osoba pytając, kiedy artystka się pojawi… w końcu wyszła do nas! Kilka minut po godz. 23:00 Renis Jusis w interesującym stroju, ciemnych okularach i czapce, zaśpiewała pierwszą piosenkę po której przywitała się z publicznością. My odpowiedzieliśmy jej brawami i w bardzo krótkim czasie miejsce pod sceną było zapełnione tańczącymi i zafascynowanymi fanami. Przed drugim numerem artystka zdjęła czapkę, po trzeciej piosence zrzuciła z siebie okulary… A zaciekawionych panów, mających nadzieję, że Reni po każdym utworze zdejmie coś jeszcze, przybywało. Pod sceną zabawa była przednia! Publiczność tańczyła, skakała, wpatrywała się w gwiazdę wieczoru – inni artyści mogą pozazdrościć takiego koncertu! Po trzeciej piosence, Reni przedstawiła zespół - Kaac (gitara), Nasq (instrumenty klawiszowe) i Krawiec (gramofony), i wykonała znany wszystkim utwór pt.; „Magnes”. Kolejna piosenka, która jeszcze bardziej rozgrzała publiczność nosiła tytuł „Kilka prostych prawd”. Widownia razem z Reni śpiewała: „cała reszta nie obchodzi nas”. Zauważyłam, że artystka była z nas dumna. Przed kolejnym numerem, powiedziała nam fanom, że teraz wykona jeden z ulubionych jej utworów. Ciekawa byłam, którą piosenkę nam zaprezentuje… I już po pierwszych nutach wiedziałam, że teraz usłyszymy „Ostatni raz”. Miałam tylko nadzieję, że to nie będzie ostatnia piosenka tego wieczoru i lekko wystraszyłam się, kiedy pod jej koniec Reni zeszła ze sceny… Pojawiła się po kilkunastu sekundach w kapeluszu i niebieskiej świecącej kamizelce. Uff… Mogłam odetchnąć… To jeszcze nie koniec. 10 minut przed północą śpiewaliśmy razem z piosenkarką „Nigdy ciebie nie zapomnę”. Reni, nie zapomnij o wspaniałej szczecińskiej publiczności… W trakcie tego hitu, kiedy światła zgasły, a muzyka lekko przycichła, wszyscy podskoczyli z przerażeniem, a to dzięki wybuchowi zimnych ogni tuż pod nogami Reni Jusis. Artystka pożegnała się z nami słowami, „jeśli chcecie więcej to wiecie, co robić” i zeszła ze sceny. Po niecałej minucie czasu, w której prawie każdy krzyczał „biiis, biiiis”, uśmiechnięta Reni pojawiła się na scenie, mając tym razem na głowie kolejną dekorację. Usłyszeliśmy między innymi piosenkę „Kiedyś cię znajdę”, po której gwiazda wieczoru pożegnała się z nami i zeszła ze sceny. Poprosiliśmy kolejny raz o bis… Śpiewała do nas tym razem: „zostawcie mnie, nic o mnie nie wiecie, dlaczego to robicie, przecież to moje życie, chcę zostać w swoim świecie”, czyli znany chyba wszystkim utwór pt. „Nic o mnie nie wiecie”. My jej zostawić nie chcieliśmy, więc po kolejnym zejściu artystki ze sceny, prosiliśmy o więcej. Reni Jusis pojawiła się już po raz ostatni śpiewając piosenkę pt. „Mixtura” i koncert zakończył się około godz. 00.15.
Każdemu numerowi, wykonanemu przez Reni Jusis, towarzyszyły prezentowane animacje na telebimach. Zauważyłam też, że apogeum emocji miało miejsce, w trakcie śpiewania przez artystkę znanych polskich utworów takich jak „Kiedyś cię znajdę”, „Kilka prostych prawd” czy „Ostatni raz”. Piosenkarka uśmiechała się do nas i myślę, że podobała się jej atmosfera koncertu. Mam nadzieję, że artystka, która pochodzi z Mielna i jest związana z naszym pięknym miastem, miło będzie wspominać swój wczorajszy koncert i niedługo odwiedzi nas kolejny raz.
Komentarze
0