Dobrze, że są jeszcze w naszym mieście pasjonaci którzy, nie szczędząc trudu, organizują występy dobrych zagranicznych zespołów. Do takich ludzi niewątpliwie należą muzycy grupy Heavy Water. 28 października obchodzili w klubie „Crossed”przy ul. Ludowej, czwarte urodziny swego zespołu, a wśród zaproszonych przez nich gości znalazły się m.in. chorzowski Horrorscope oraz legenda europejskiego death-metalu GRAVE.
Kolejny zespół to Crusader który stylistycznie mieści się w rejonach hard-rocka i heavy-metalu. Jeden z wykonanych tego wieczoru numerów nosi zresztą tytuł „Rock and roll”. Co ciekawe także ta formacja sięgnęła po klasyczną kompozycję Judas Priest. W tym wypadku był to „Heading Out To Highway”. Gospodarze imprezy czyli Heavy Water wystąpili jako trzeci. Zapewne zaskoczyli niektórych własną wersją utworu „Jak Malowany Ptak” Dżemu, który został wykonany zaraz na wstępie. Potem już wszystko potoczyło się zgodnie z przewidywaniami fanów. Było ostro, dynamicznie i ciężko. Death-thrashowy przekaz potrwał około 45 minut, a potem po przerwie technicznej powitaliśmy na scenie zespół Horrorscope. Kwintet ten ma już na koncie cztery płyty studyjne i liczne koncerty z gwiazdami gatunku. W „Croossed” pokazali, że ich pozycja na polskiej metalowej scenie nie jest dziełem przypadku. Zagrali dobry, szybki koncert podczas którego zaprezentowali numery z ostatniego albumu „Evoking Demons", ale oczywiście także wybrali najlepsze rzeczy z przeszłości – np. z płyty „The Crushing Design” z której zagrali „24-7” i „Curtains Are Halling”.
Panowie kultywują sprawdzone thrashowe wzorce (określone przez takie zespoły jak Annihilator czy Overkill) i czynią naprawdę przekonywająco. Podczas ich setu pod sceną było już dość gęsto, ale oczywiście jeszcze bardzie tłoczno zrobiło się podczas kolejnego występu czyli wtedy gdy na sceneę wkroczyli czterej muzycy Grave.
W piątek, 26.10 zagrali koncert w Białymstoku, a dzień później dotarli do Szczecina. Można było się z nimi wtedy spotkać w pubie „997” Oba występy w północnej Polsce były formą promocji wydanego w ubiegłym roku albumu "As Rapture Comes”. Album powstał w sztokholmskim Studio Soulless i można na nim znaleźć m.in. "Them Bones" pochodzący z repertuaru... Alice In Chains. Jednak podczas szczecińskiego występu pojawiły się tylko autorskie kompozycje zespołu. Z ostatniej płyty usłyszeliśmy m.in. utwory „Burn” czy „Unholy Terror” natomiast już jako drugi w kolejności ujanił się miażdżący klasyk -„You`ll Never See”. Przyznam, że szczególnie oczekiwałem tego kawałka i trochę mnie zaskoczyło, że tak szybko Skandynawowie zaserwowali tą perłę swej dyskografii. Później dostaliśmy kolejne ciosy w głowę – „For Your God” z płyty debiutanckiej, And Here I Die” oraz „Bullets Are Mine” z albumu „Soulles”. Trochę mi brakowało twardego, brutalnego vocalu Jurgena Sandstroma, który śpiewał niegdyś w Grave, ale lider grupy Ola Lindgren też radził sobie całkiem nieźle. Zresztą wszyscy muzycy obecnego składu zaprezentowali się naprawdę świetnie, choć może akustyka sali nie zawsze pozwalała na to by docenić ich umiejętności. W każdym razie „rozkręcali się” z numeru na numer, a publika momentami stwarzała pod sceną małe piekło.
Na deser zabrzmiały flagowe tracki Szwedów - “Into The Grave” i „Soulles” Wydawało się, że po takich dwóch uderzeniach publika zostanie rozłożona na łopatki, a jednak wciąż jeszcze było jej mało. Udało się jeszcze raz sprowadzić zespół na scenę i już zupełnie na koniec zaaplikował on fanom numer ze swego przedostatniego wydawnictwa ( „Fiendish Regression”) – „Breeder”. W sumie było to największe metalowe wydarzenie tego roku w naszym mieście, nawet jeśli frekwencja nie spełniła oczekiwań organizatorów.
Komentarze
0