Za nami inauguracyjna edycja największej w kraju imprezy poświęconej grom komputerowym. Szczecin GameShow 2010, bo o nim mowa, wzbudził wśród odwiedzających mieszane uczucia. Zdań było tyle, ilu pytanych. Trudno jednak dyskutować ze stwierdzeniem, że takie wydarzenie było naszemu miastu bardzo potrzebne.
Hala MTS przez pierwszy weekend listopada zamieniła się w krajową stolicę gamingu. Stanowiska z pozycjami takimi jak FIFA 11, Guitar Hero czy Call of Duty: Black Ops rozmieszczone były na całym terenie budynku. Duże zainteresowanie budziła nowość Microsoftu, czyli Kinect oraz konsola Nintendo Wii. Każdy, kto chciał spróbować swoich sił przy którejś z wymienionych atrakcji musiał odrobinę postać, jednak w ostatecznym rozrachunku w parę godzin, bez większego problemu dało się zasmakować wszystkich z nich.
Tego samego nie można niestety powiedzieć o kinie 5D. Kolejka na seans zniechęcała bardzo mocno. Osobiście nawet nie próbowałem się tam dostać.
To, co cieszyło najbardziej było paradoksalnie słabo związane z tematyką gier. Wykłady z udziałem Krzysztofa Jacka Szklarskiego okazały się być strzałem w dziesiątkę. Właściciel serwisu NAPISY.info mówił ciekawie, do rzeczy i chętnie odpowiadał na pytania. Bardzo dobrze wypadł też koncert Łony i Webbera. Muzycy dobrze wpasowali się w konwencję imprezy i oderwali od kontrolerów pokaźną liczbę graczy.
Scena, która umieszczona została przy jednej ze ścian hali cały czas tętniła życiem. Poza wspomnianym koncertem zobaczyć można było konkurs karaoke, zmagania gości z Guitar Hero, występy taneczne i wiele, wiele innych. Pozwoliło to uniknąć monotonii, która towarzyszy większości imprez tego typu.
Największym rozczarowaniem okazał się być dla mnie reklamowany jako jedna z największych atrakcji turniej Counter Strike’a. Bardzo duże opóźnienie spowodowane problemami technicznymi (co wprawiało zresztą uczestników w niekrytą irytację) to tylko jedna sprawa. Druga to brak odpowiedniego udostępnienia tego, co działo się na wirtualnym polu walki. Stanie za plecami graczy pozwalało na obserwację jedynie pierwszemu rzędowi widzów. Szkoda, że nie postarano się o telebim.
Irytowała też unosząca się w dużej części hali woń dochodząca z gastronomii. Chwała organizatorom za to, że zorganizowali możliwość zakupu jedzenia. Bardziej fortunnym rozwiązaniem wydaje się być jednak stoisko z kanapkami, chipsami i innym, ogólnie pojętymi zimnymi posiłkami. Kurczaki okazały się być nazbyt inwazyjne zapachowo.
Do E3 jeszcze nam daleko. Impreza pelna była niedociągnięć, jednak pozostaje mieć nadzieję, że już za rok będzie lepiej. Że będziemy świadkami oficjalnych, krajowych premier kilku głośnych tytułów. Frekwencja dopisała i mam nadzieję, że organizatorzy (wszędzie obecnij i otwarci, należy to podkreślić) zaoferują nam wydarzenie, którym chwalić się będzie można nie tylko w kraju, ale i w całej Europie.
Komentarze
3