W listopadzie ubiegłego roku oglądałem w kinie Zamek film "Ladino 500 lat młodości" w reżyserii Riny Papish o pieśniarce, która podejmuje misję ratowania pamięci o wymierającym, zapomnianym języku sefaradyjskich Żydów. Ten dokument o Yasmin Levy, córce Yitzaka Levy, znanego śpiewaka, który całe życie poświęcił nagrywaniu i dokumentacji starych pieśni, zwrócił moją uwagę na tę niezwykła artystkę, ale nie spodziewałem się że już niecały rok później zobaczę właśnie w gmachu Zamku Ksiażąt Pomorskich jej występ.
Chociaż z drugiej strony, znając możliwości Dariusza Startka z agencji Koncerty.com, który konsekwentnie sprowadza do nas najciekawsze nazwiska związane z tzw. muzyką świata, mogłem się spodziewać, że Yasmin także jest w jego planach impresaryjnych. Tak więc dokładnie 17 września, pod hasłem Zachodniopomorskie Morze Przygody, przy wsparciu Urzędu Marszałkowskiego, wystąpiła w Operze na Zamku ta piękna pieśniarka.
Występ rozpoczął się od utworu „La Serena” znanego z płyty ‘La Juderia” i kiedy po instrumentalnym wstępie Yasmin weszła na scenę, od razu urzekła nas swym szykownym, ciemnym strojem i bardzo jasną osobowością. Poruszała się z dystynkcją bardzo często obdarzając widzów swym delikatnym uśmiechem. Ze wspomnianego albumu wocalistka wykonała także utwory „Alegría” i przejmujący „Noches, Noches” (szczególnie za sprawa partii śpiewanych a capella), a na repertuar całego koncertu składały się przede wszystkim kompozycje z tegorocznej płyty „Mano Suave” - „Irme Kero”, „Adio Kerida” „Como La Roza” „Si Veriash”, „Una Ora” oraz tytułowa, poprzedzona słowami na temat konfliktu między Izraelem , a Palestyną. Artystka często zresztą mówiła o swoich utworach, tłumaczyła ich teksty na angielski oraz przybliżała historię i obyczaje Sefardyjczyków czyli Żydów których przodkowie żyli w Hiszpanii. Na pewno bardzo wzbogaciło to jej (nawet bez tego efektowny) przekaz. Pokusiła się też o polskie słowa, np. żartobliwie tłumacząc tekst utworu „Mi suegra” bardzo czysto wypowiedziała zwrot „zła teściowa”. Nie pozwoliła widzom, by byli cały czas tylko anonimowym tłumem. Poprosiła techników o oświetlenie sali, by zobaczyć twarze widzów, a przed jednym z utworów uczyła jego refrenu, który później publiczność wyśpiewała pod jej dyktando. Stwierdziła nawet, że wypadł tak dobrze, że może na kolejnej jej płycie wystąpi właśnie ten wspaniały chór ...
Skład towarzyszący artystce to jej mąż – grający na instrumentach perkusyjnych, a także Yechiel Hasson (gitara akustyczna) z Hiszpanii , Miles Danso (gitara basowa) z Ghany oraz Vardan Hovanissian (flet, klarnet, zurna,)z Armenii , który był szczególnie entuzjastycznie oklaskiwany przez publiczność. Niewątpliwie umiejętności instrumentalistów, którzy z łatwością przechodzili z nastroju wyciszenia do dynamicznych, tanecznych utworów, bardzo przyczyniły się do sukcesu Yasmin. Myślę, że jej głos, choć tak piękny i mocny (w ostatnim utworze wieczoru – „Hecha a la Meddida” pozwoliła sobie nawet na moment zrezygnować z mikrofonu) właśnie na tle wspaniałej muzyki czerpiącej z flamenco i innych stylów prezentuje całą pełnię swych możliwości i barw.
Komentarze
4