Sobotni wieczór we Free Blues clubie upłynął pod znakiem starego, dobrego blues-rocka.

Dawno w naszym mieście nie było kapeli o tak zachowawczym klimacie. Easy Rider to jedna z niewielu kapel, która od początku istnienia ma swój niepowtarzalny, vintyge`owy charakter.


Easy Rider, zespół historia. Od samego początku do chwili obecnej grają tak samo. Totalna dawka bluesa, rocka i country. Frekwencja na koncercie ustaliła jego poziom. Przybyli wszyscy, którzy potrzebowali stosownej dawki konkretnego, starego grania. Pomimo upływu lat i siwiejących włosów, Easy Rider to ta sama kapela, ten sam czad. Zespół zagrał sporo w swoisty sposób zaaranżowanych coverów, ale również dał czadu, grając własne, autorskie utwory, nawet te, pochodzące z pierwszej płyty.

Kawał dobrej muzy, kawał historii i kawał świetnej zabawy, albowiem publiczność stanowczo dała upust swojej euforii.

Dawno w niezależnym klubie Free nie było tak bardzo żywiołowej kapeli. Gitarzysta Andrzej Wodziński posługujący się techniką „slide” dał popis nagradzany za każym razem brawami. Swobodni jeźdźcy pojechali naprawdę ostro!